konkurs już wkrótce
dokończ historię
„Mama piła trzeci łyk kawy, Tato kończył poranne przysiady, a bliźniaki dmuchały na kubki kakao. Nagle mały Staś sapnął, aż kakao zabujało się jak wzburzony Bałtyk. Wpatrywał się w okno. Antek podążył za wzrokiem brata. – Chłopaki, co tak siedzicie bez ruchu? Śniadanie stygnie. – Tato robił trucht w miejscu – Ale tato, Mikołaj...– wymamrotał Staś. – Mikołaj? Z Twojej klasy? – Nie tato! Święty Mikołaj! – odzyskał głos Antek. ...”

PRACA 1/100

"-Z dużym workiem prezentów!! Wszystkie dla nas? - zapytał Staś -Nie Święty Mikołaj odwiedza wszystkie grzeczne dzieci i wręcza im prezenty. To taka jego duża coroczna misja -odpowiedziała mama -Razem otworzymy wszystkie prezenty -wtrącił tata -Skoro prezenty już są,to pozostało nam jeszcze ubrać choinkę, przygotować Wigilię no i najważniejsze kupić karpia. Bez niego Wigilia nie może się odbyć. Tradycji musi stać się zadość-wyliczała mama Chłopcy szczęśliwi otwierali z ogromną ciekawością prezenty. Cała rodzina z utęsknieniem czekała na te wyjątkowe dni. Jak my wszyscy, byli już myślami przy migoczącej wesoło choince,światecznie nakrytym stole w gronie najbliższej rodziny..... -Tato tato ,a będziemy śpiewali kolędy -dopytywały dzieci -Tak będziemy głośno koledować, zrobimy śliczną szopkę...To będzie cudowne Boże Narodzenie.Wszyscy złożymy sobie nawzajem życzenia i będziemy czekać na ich spełnienie.I tak się stanie. Trzeba tylko mocno wierzyć. Każdemu życzę,aby to o czym marzy się spełniło,a to co kocha Jego było..... rozmarzył się tata przytulając czule synów."

Agnieszka

PRACA 2/100

"...Oj Antek co ty mówisz,przecież Mikołaj nie istnieje!-odparł tato. -Tak nie istnieje?A kto zabrał listy,które napisaliśmy ze Stasiem 6 grudnia na Mikołajki?Ojj tato zapomniałeś?-odparł Staś. Wtedy pies Arlo zaczął głośno szczekać,i jak burza zaczął wbiegać po schodach na piętro.Dzieci pobiegły za nim,otworzyli okno a tutaj na dachu wielkie,lśniące i piękne sanie świętego Mikołaja.Staś stał i patrzył oniemiały,a Antek zaczął głośno wołać rodziców.Mamo,tato!Tato,mamo chodźcie szybko na górę.Rodzice wpadli myśląc,że coś się stało.Wtem Antek wziął rodziców za ręce i zaprowadził do okna,a oni nie wierzyli własnym oczom.Przecierali je ze zdumienia myśląc,że śnią gdy wtedy do sań podszedł Mikołaj.Zszokowany,że widzą go ludzie,chciał się skryć ale nic to nie dało bo dzieci zaczęły go nawoływać.Wtedy podeszdł do nich pochylił się nisko,pogłaskał dzieci po niesfornych czuprynach i przedstawił się. -Witajcie drogie dzieci jestem Mikołaj Biedronkus Święty,dostałem misję by sprawdzić jak trwają przygotowania do świąt,czy dużo domów jest już przygotowanych na moje przyjście i czy kominy są wyczyszczone.Ale niestety mój radar się popsuł i teraz niewiem jak wrócić na biegun.-odparł zmartwiony Mikołaj. Wtedy tata odpowiedział-Mikołaju zajmuję się najnowszymi technologiami,czy mogę spojrzeć na Twój radar,może uda mi się go naprawić.Mikołaj wyraził zgodę,tata poszedł po swoją skrzynkę narzędziową i wszedł na dach.A mama razem z dziećmi zaprosili Mikołaja na gorące kakao z piankami do salonu,zasiedli wszyscy razem i gawędzili wesoło.Och dzieci były ciekawe wszystkiego,jak jest na biegunie?Czy są tam elfy?Jak Mikołaj potrafi obkrążyć cały świat w jedną noc?I czy na biegunie też jedzą karpia na wigilię?Ale niestety nie dostali odpowiedzi na wszystkie pytania,bo Mikołaj nie mógł zdradzać takich tajemnic.Wtedy wszedł zadowolony tata,usmiechając sie szeroko powiadomił Mikołaja,że sanie są gotowe do lotu i radar już jest naprawiony.A Mikołaj w podzięce za taką dobroć i okazane serce zaoferował,że polecą z nim sprawdzić resztę domów w ich mieście ale przyleci po nich gdy zapadnie zmrok. I tak wieczorem,zasiedli w pięknych saniach na wyściełanych czerwonym atłasem kanapach i wzbili się w niebo.Było to takie piękne przeżycie,spotkanie Mikołaja,możliwość udzielenia mu pomocy,rozmowa z nim a także lot jego saniami którym przewodziły piękne renifery. Od tego dnia,nikt w domu państwa Biedronków nie wątpił w Mikołaja,był on oczekiwany każdego roku z nadzieją na spotkanie."

Paulina

PRACA 3/100

"Antoś zobaczył fragment czerwonej czapki na balkonie. Troszkę się wystraszył i wycofał. Staś podszedł aby uchylić okno. Niestety nikogo tam nie było.. Halo Mikołaju, to Ty - zapytał Staś. Nagle usłyszeli ,jakiś szelest w kominku . Chłopcy co tam za hałasy? - wychyliła się z kuchni mama, która kończyła właśnie przyrządzać KARPIA w galarecie. Nic, nic mamusiu - krzyknęli zgodnie. Ktoś próbował wejść przez komin do domu . Obaj chłopcy schowali się szybko za kanapę . Zobaczyli najpierw wielki worek a później ... Świętego Mikołaja Aż zapiszczeli z radości . -Ho,Ho,Ho, Czy jest tam ktoś ? – zapytał Święty Mikołaj . Chłopcy wyszli zza kanapy. -Nazywam się Staś, a to mój brat Antek. Czy ty jesteś Świętym Mikołajem? - zapytał cichutko Staś Mikołaj uśmiechnął się przyjaźnie. Usiedli RAZEM przy choince i wskoczyli Mikołajowi na kolana . Sprawdzili czy jego broda jest prawdziwa. Poczęstowali go jednym ciasteczkiem z Biedronki, bo bardzo lubią słodycze i tylko tyle mieli. Mikołaju dlaczego dopiero w tym roku mogliśmy Cię zobaczyć? - zapytał Antoś Przybyłem tu z MISJĄ - odrzekł Mikołaj Chodźcie że mną na dach - dodał Pokazał renifery , a także olbrzymie sanie, z których wystawił mnóstwo FAJNIAKÓW. Chłopcy chciałbym Was prosić, abyście pomogli mi rozdać te wszystkie pluszaki, ponieważ moje elfy zachorowały - poprosił Mikołaj. Super! Oczywiście - znów krzyknęli zgodnie. Napili się zaczarowanego pyłku, i nim się obejrzeli byli już z powrotem w swoich łóżkach. Rano znaleźli pod choinką mnóstwo FAJNIAKÓW, które przekazali dla dzieci z domu dziecka. Opowiedzieli rodzicom o swojej przygodzie , ale chyba im nie uwierzyli....Ale to nic . Ich robot Tadek i figurki z klocków, też widzieli Świętego Mikołaja i uśmiechały się dziś cały dzień . KONIEC"

Katarzyna

PRACA 4/100

"Antek: To święty Mikołaj za oknem! Co on tutaj robi? Tata: Mikołaj ma misje do wypełnienia, musi rozwieźć dzieciom prezenty! Staś: Nam też? Tata: Tak synku, Wam tez. Razem będziemy wyczekiwac tego momentu, aż zawita w naszym domu. Staś i Antek: Hurra! Nie możemy się doczekać! Mama: Koniec tych dyskusji! Zapraszam do stołu, karp stygnie! Za chwile nie będzie taki dobry!"

Monika

PRACA 5/100

— ale to nie dzisiaj? Najpierw aniołki świętego Mikołaja muszą pozbierać wszystkie listy od dzieci. — aniołki ? A to nie Mikołaj zbiera listy ? Powiedział zdziwiony Staś — Mikołaj sam nie dał by rady dlatego aniołki staja w kolejce i każdy wywoływany po imieniu podchodzi do Mikołaja. A ten przydziela mu dany rejon na świecie, gdzie aniołek ma szukać listów od dzieci. Pamiętajcie jutro mamy ważna misje do zrobienia . — a jaka to misja tatusiu ? — zapytali chłopcy . - dowiecie się jutro i pamiętajcie musicie być grzeczni,żeby trafić do magicznej księgi grzecznych dzieci świętego Mikołaja. Bliźniaki cały dzień zastanawiali się co to za misja będzie , grzecznie się bawili ,pomagali rodzicom ,a na koniec dnia byli już bardzo zmęczeni. Gdy chłopcy po całym dniu zabawy smacznie spali Mikołaj otworzył drzwi swojego domu. Aniołki naciągnęły mocniej czapki, poprawiły szaliczki i ruszyły w sam środek śnieżnego puchu lecącego z nieba. Droga nie zajęła im dużo czasu, gdyż aniołki latają bardzo szybko a dzięki wiejącym wiatrom, które znają cały świat zawsze trafiają na wyznaczone miejsce. Tak też było i z naszymi aniołkami. Bez problemu trafiły do wyznaczonego kraju i rozpoczęły poszukiwania listów od dzieci.  Kiedy niezauważone przez dzieci pozbierały wszystkie listy wróciły do Mikołaja . Rano chłopcy szybciutko zerwali się z łóżka, listów na oknie już nie było . - tatusiu,mamusiu aniołki zabrały nasze listy ! - o to wspaniale. Teraz siadajcie do stołu zjedzcie śniadanie i idziemy wszyscy razem kupić karpia i najpiękniejszą choinkę . - dobrze - zgodnie odpowiedzieli chłopcy . Tuż po śniadaniu chłopcy z rodzicami udali się razem na wspólną misje poszukiwania karpia i pięknej choinki . Po długich poszukiwaniach,wrócili do domu aby razem z tatą ozdobić choinkę. Mama poszła do kuchni przygotować karpia i inne dania na kolację wigilijną. Wieczorem wspólnie zasiedli do kolacji . Tematem rozmów ,stały się aniołki mikołaja i prezenty na które chłopcy czekali . - A byliście grzeczni - spytał tata - My zawsze jesteśmy grzeczni - odpowiedział mały Staś . - To wspaniale, po kolacji proszę ubrać piżamki i grzecznie spać,może rano znajdziecie prezenty - powiedziała mama - tak też zrobimy mamusiu. Chłopaki już smacznie śpią . Czy Mikołaj przyniesie im prezenty ? Rano rodziców obudziły krzyki dzieci - był ,był wstawajcie był Mikołaj !!! - naprawdę ? Spytał tata - tak pod choinką jest dużo prezentów dla nas ! -To wspaniale, idziemy więc je otworzyć- powiedziała mama.

Agnieszka

PRACA 6/100

- Święty Mikołaj nie przyjdzie do Was Antosiu, jeśli będziecie nieposłuszni. Proszę jeść szybko śniadanie, bo stygną wasze owsianki. - powiedziała poważnie mama i zaraz dodała z lekkim uśmieszkiem: - Chłopcy, po śniadaniu czeka nas ważna misja. Pójdziemy do sklepu, żeby razem wybrać karpia i choinkę. - Karp? - zapytał nieśmiało Staś. - Będziemy trzymać go w wannie, żeby później zabić z zimną krwią? - dodał Antek. - Oczywiście, że nie. Kupimy gotowe kawałki ryby. - uspokoił chłopców Tata. Po śniadaniu wszyscy ubrali się i wyszli na dwór. - A co to za dziwne ślady? Zobacz, kochanie, na śniegu są ślady butów, które urywają się w tym miejscu... - Powiedział do Tata do Mamy. Antek szturchnął Stasia w ramię. - Tu naprawdę był Święty Mikołaj... Myślałem, że mi się przewidziało! - Ja też go widziałem przez okno... - szepnął do Stasia brat. Kiedy rodzice zastanawiali się nad tym, kto mógł zostawić dziwne ślady w ich ogrodzie, chłopcy obeszli dookoła okazały świerk, przy którym stali. Nagle krzyknęli. - Mamo, Tato! Chodźcie tu szybko! Rodzice przybiegli do synów i podążyli wzrokiem za miejscem w które wpatrywali się chłopcy. - Wow... - wyszeptał Tata Na świerku wisiały piękne ozdoby i 4 świąteczne skarpety z upominkami w środku. - Kto zrobił nam taką piękną niespodziankę? - dziwiła się Mama. Wtedy chłopcy zaczęli przekrzykiwać się jeden przez drugiego. - To Święty Mikołaj, widzieliśmy go rano przez okno! - Stasiu, Antosiu, tak, to z pewnością był Święty Mikołaj. - Powiedział Tata i zaraz dodał ciszej do Mamy. - Wujek Adam? On ma takie szalone pomysły. Albo Ciocia Lucynka. Lubi robić chłopcom psikusy. Mama się zaśmiała. Chłopcy nie dawali za wygraną i nadal obstawali przy tym, że widzieli Świętego Mikołaja w czerwonym stroju. Rodzice uspokoili synów i przytaknęli, że to rzeczywiście mógł być Święty Mikołaj. Nie chcieli robić chłopcom przykrości. Sami natomiast długo zastanawiali się nad tym, kto był autorem niespodzianki zostawionej w ogrodzie. Ani wujek Adam, ani Ciocia Lucynka nie przyznali się do potajemnej wizyty w ogrodzie. Może to naprawdę był najprawdziwszy Święty Mikołaj?!\

Kinga

PRACA 7/100

...Piotruś powiedział, że Święty Mikołaj nie istnieje! -Bzdura synku, ojcu zadrżał głos, usilnie próbując ratować dziecięcą wizję brodacza z workiem. A kto zjada pierniki, popijając je mlekiem? Kto zostawia prezenty grzecznym dzieciom? Dodał Tata. -Nie uwierzę, póki nie zobaczę skwitował Staś. Nagle na niebie pojawiła się złota iskra, która szybko przemieściła się między dwoma punktami. Barszcz poczerwieniał, grzybowa się zagotowała, a świąteczny KARP zrobił wielkie oczy ze zdziwienia! Rodzina RAZEM spoglądała przez okno, iskra znów się pojawiła i zbliżała się w stronę domowników. To Mikołaj - krzyknęli chłopcy, a policzki się zarumieniły. Rodzice spojrzeli na siebie, jednak nie wydusili ani słowa. Stuk puk - można było usłyszeć pukanie do okna, czym prędzej Tata otworzył, a Mikołaj we własnej osobie dosłownie, wpadł do mieszkanie. Nieskrępowany usiadł w fotelu i powiedział - Witajcie przyjaciele, mamy MISJĘ do zrobienia, pomożecie? W odpowiedzi usłyszał gromkie "Taaaak" nawet z ust rodziców, choć nikt nie znał szczegółów wspomnianej pomocy. -słuchajcie kontynuował - obiło mi się o uszy, że dzieci zaczynają wątpić w moje istnienie - a ja istnieje i istniał będę, dopóki we mnie wierzycie kochani ! Wskakujcie chłopcy do sań, rodzice niech zostaną w domu. Odwiedzimy Piotrka, Kaśkę, Elizę i Wojtka! Co Wy na to? Zapytał Mikołaj spoglądając na braci i rodziców. Tata wciąż stał jak wryty, na szczęście Mama stwierdziła, że Mikołajowi się nie odmawia, ale zgodzi się pod warunkiem takim, że dzieci ubiorą czapki i rękawiczki. Chłopcy pobiegli po ubrania, następnie z wielką przyjemnością wskoczyli do sań zaparkowanych na podwórku. Odwiedzili Piotrka, Kaśkę, Elize i Wojtka oraz kilkoro innych dzieci - Marcelka, Arturka, Juliankę, którzy zaczynali wątpić w istnienie Świętego. Każdy maluch mógł osobiście porozmawiać z Mikołajem, a nawet wsiąść do sań. Artur za zgodą Mikołaja nakarmił Rudolfa sałatką jarzynową. Chwilę, po pojawieniu się pierwszej gwiazdki, Staś i Antek wrócili do domu. Chociaż cała sytuacja miała miejsce, gdy Staś miał zamknięte oczy była tak realistyczna, że chłopiec uwierzył na nowo w Magię Świętego Mikołaja. Choć dzis Stanisław sam jest Tatą wciąż pamięta słowa Mikołaja.. "Ja istnieje i istniał będę, dopóki we mnie wierzycie kochani.." I ta wiara dodaje mu skrzydeł na codzień...

Kasia

PRACA 8/100

-Wiem, że czekacie na Mikołaja, ale on będzie dopiero wieczorem, kiedy na niebie rozbłyśnie pierwsza gwiazdka - Tata wypowiadał te słowa z trudem, bo z truchtu przeszedł w galop. Bliźniacy mieli wrażenie, że Tata tak szybko i głośno oddycha, że przypomina rżenie konia. No i jeszcze ten galop. Może Tata naprawdę udawał konia? Staś nawet był tego pewien! - Tato, Mikołaj za oknem...na saniach...z reniferami....- próbował wytłumaczyć Antek. -Tak, chłopcy, Mikołaj do Was przyjdzie wieczorem, jeśli byliście grzeczni oczywiście! - zaśmiała się Mama - A teraz udekorujecie z Tatą choinkę. Ja mam mnóstwo pracy w kuchni: muszę usmażyć karpia, przyprawić barszczyk a pierogi będziemy lepić wszyscy razem. Chłopcy słuchali jednym uchem, a wzrok mieli skierowany na okno, gdzie był Święty Mikołaj! Tylko dlaczego w ich ogródku? I czemu teraz a nie wieczorem? Chłopcy pytań mieli mnóstwo, a rodzice zdawali się nie widzieć Mikołaja. Dlatego Staś zapytał: - Możemy wyjść na dwór? - W sumie możecie. Potem zajmiemy się choinką - Tato skończył swój trening i teraz był czerwony z wysiłku, zgrzany i ciężko oddychał. Teraz chłopcom przypominał lokomotywę. Bliźniacy szybko się ubrali i wybiegli do ogródka. W ogrodzie na ziemi i na drzewkach leżała gruba warstwa świeżego śniegu, który spadł w nocy. Biały puch wyglądał ślicznie i cały ogród był jak z bajki. Antek pierwszy zauważył Świętego Mikołaja, który zdawał się czekać na nich. - Ho, ho, ho - wesoło powiedział Mikołaj - Nie mam czasu na długie wyjaśnienia. Mamy misję! Otóż moja żona koniecznie chce przepis na pierniczki Waszej mamy! Te pierniczki są OBŁĘDNE! I tu mam dla Was zadanie. Musicie mi przynieść ten przepis a ja go dostarczę pani Mikołajowej. Bez tego nie będzie w tym roku świąt! Chłopcy nie mogli uwierzyć, że Mikołaj z nimi rozmawia i jeszcze ma dla nich misję. - Tylko ani słowa Waszej mamie. Pani Mikołajowa nie chce się przyznać, że jej pierniczki nie są tak pyszne - wyjaśnił Mikołaj. - Tak, idziemy! - krzyknęli Bliźniacy. Jako pierwszy do kuchni wbiegł Staś. - Mamo, Tata Cię woła, jest w garażu i nie może znaleźć bombek- wymyślił Staś, żeby pozbyć się mamy z kuchni. - Bombki w garażu? Przecież zawsze zostawiamy je na strychu! - zdziwiła się mama i wyszła z kuchni. Antek znalazł przepis i chłopcy przekazali go Mikołajowi, a ten powiedział: - Święta w tym roku są uratowane! Dziękuję! Wieczorem, poza prezentami, pod choinką Mikołaj zostawił kilka pierniczków i otrzymany wcześniej przepis.

Katarzyna

PRACA 9/100

-Tato, chyba wylądował w naszym ogrodzie -Staś był podekscytowany tak jak wtedy, gdy pierwszy raz szedł do przedszkola. -Chłopaki, zbierajcie się. Zaraz to sprawdzimy - tata postanowił, że razem pójdą do ogrodu aby przekonać się, czy Święty rzeczywiście tam jest. Staś i Antek dokończyli śniadanie w błyskawicznym tempie, niczym Marshall na misji z Psiego Patrolu. Na dworze prószył śnieg, delikatne i mokre płatki spadały na nosy chłopców, a oni zachwyceni wpatrywali się w tańczące i wirujące śnieżynki. Ogród wyglądał magicznie. Bliźniaki rozejrzały się po ogrodzie, lecz nigdzie nie dostrzegły sań ani zaprzęgu Świętego Mikołaja. Dostrzegły za to coś innego - na śniegu były świeże ślady butów, nie przysypane jeszcze białym puchem. -Tato, tato patrz! - wykrzyknęli niemal równocześnie Staś i Antek, a ich buzie były rozpromienione jak pierwsza gwiazdka na niebie w wigilijny wieczór, kiedy mama mówi, że czas zasiąść do stołu i podzielić się opłatkiem i spróbować pysznych dań - rubinowo czerwonego barszczu z uszkami, aromatycznego bigosu z grzybkami od dziadka Frania czy też dzwonków z karpia od wujka Tomka, wielkiego pasjonaty wędkarstwa. Tata też dostrzegł te ślady. Były nieco mniejsze od śladów, które robiły jego buty. -Hmm, dziwne. Ktoś tu z pewnością niedawno był - tata zrobił minę niczym Sherlock Holmes. -Patrzcie, te ślady prowadzą pod nasz świerk - Antek dostrzegł więcej wydeptanych oznak tajemniczego ktosia. -Chłopaki, mamy misję. Musimy sprawdzić, kto się za tym kryje -tata postanowił udowodnić, że jest lepszy niż sam James Bond na misji u królowej. Wszyscy razem podążyli tropem tajemniczego ktosia i po chwili dotarli do świerku rosnącego w rogu ogrodu. Drzewo było zielone, dostojne a jego czubek przykrywała już puchowa pierzynka. -Tato, tu coś leży. Antek, patrz, to prezenty. Mikołaj tu był, naprawdę wylądował w naszym ogrodzie - Staś nie mógł uwierzyć własnym oczom. -Naprawdę go widzieliśmy - jego brat był równie zachwycony. -Chłopcy, misja wykonana. Jesteśmy jak trzej muszkieterowie - tata, wielki znawca kina i literatury był dumny niczym Kubuś Puchatek, gdy uda mu się odnaleźć w zakamarkach szafki małe co nieco. Bracia z tatą wrócili po wielkiej przygodzie do domu. Nie wiedzieli, że Świętym Mikołajem w tej historii postanowiła być ich mama, która przed swoją codzienną kawą wymknęła się niepostrzeżenie niczym Zorro do ogrodu i położyła prezenty pod świerkiem. A Mikołajem, którego widzieli chłopcy zza okna był balon przypominający Świętego:)

Monika

PRACA 10/100

-HO! HO! HO!- Św. Mikołaj wesoło powitał rodzinę. - Nie spodziewaliście się mnie, a ja lubię robić niespodzianki... Niespodzianki dla tych, którzy najmniej się ich spodziewają ;) Byłem w okolicy i moje renifery się bardzo zmęczyły... Postanowiłem, że zobaczę co słychać u moich ulubieńców??? Co chłopaki? Czekaliście na mnie?- dziarsko przytupnął św. Mikołaj. - Św. Mikołaju, ale co Pan tu robi?- powiedział Paweł, jeden z bliźniaków. - Kochany Pawełku, żaden pan, ja jestem po prostu św. Mikołaj, ten prawdziwy... Dziś mnie przestały boleć stawy, w kolanach nic nie chrupie, dlatego tak mi humor dopisuje;) - Specjalnie dla Was, na moich saniach, napisałem dla Was wiersz opisujący powód mojej wizyty... Już niebawem opłatkiem się podzielimy, już niebawem siankiem nasz obrus wyścielimy... Czekamy na cud, na magię, na ten dar, czekamy na coś wyjątkowego- na ten czar, spleciemy dłonie, ogrzejemy się swoim spojrzeniem, podzielimy się słowem, życzeniem i tchnieniem.. Dziś czeka nas MISJA- moi kochani, ruszamy ku przygodzie- nie bądźcie zaspani, w drodze do Was oderwało mi się koło od sani- to był znak- aby nie ruszać ku otchłani, razem z Wami RAZEM zagnieść uszka i pierogi, razem z Wami udekorować domowe progi, koniec z pośpiechem, gonitwą, planami, przecież mogę się wesprzeć dzielnymi Elfami:) Dziś, razem z Wami, odsłonimy świątecznych tradycji czar, dziś razem z Wami odkryjemy ten najcenniejszy dar! Spojrzymy na siebie bez maski, bez retuszu, napijemy się już teraz kompotu z suszu, KARP i inne rarytasy będą czekały na odpowiednie chwile, a nasze rozmowy i śmiechy- będą jak motyle, a gdy nad ranem odjadę w nieznanym kierunku, nie będę miał ze sobą ekwipunku, zostawię u Was, a dokładnie w Waszych sercach zagoszczą, bo te serca zawsze o bliźnich się troszczą! Te święta będą inne, całkiem wyjątkowe, bo będą niosły przesłanie nowe: nie podążaj za rzeczą, lecz za drugim człowiekiem, pamiętaj- miłość, troska, zrozumienie- jest Twoim lekiem! - Św. Mikołaju! To jest piękne- powiedziała ze łzą w oku mama... - Tylko jak to wszystko do nas dotrze, jak długo trzeba czekać?- zapytał tata... - Szybciej, niż myślicie, a teraz czekam na dolewkę tego pysznego kompotu;) Mamy sobie dużo do opowiadania...

Sylwia

PRACA 11/100

...Mikołaj jedzie z górki!-dokończył zdanie Antek. Jedzie? Czym autem? -dopytywał Tato. Nie! Jedzie na spodniach! Patrz! Krzyknęły równocześnie Bliźniaki. W tym momencie Mama spojrzała za okno. Faktycznie, jakiś człowiek w czerwonej kurtce, z długą siwą brodą zjeżdżał na pupie z ogromną radością. Nie znała chyba tego Pana. Kto to jest? -dopytywała Męża. To jest chyba nasz były sąsiad-odpowiedział Tato. Mama bardziej przyjrzała się twarzy rozbawionego człowieka. Tak to był Pan Zdzisiu, który kilka lat temu wyjechał do Niemiec. Tak się ucieszyła, że go widzi. Bardzo lubiła Pana Zdzisia, zawsze był miły, wesoły i sprawiał wiele frajdy wszystkim dzieciakom z okolicy. Wpadła na super pomysł. Chłopaki- ubierajcie się, mamy misję! Poznacie mojego dawnego sąsiada i razem z nim pozjeżdżamy z tej górki :). Antka i Stasia nie trzeba było długo namawiać do takiego zadania, w trzy minuty byli gotowi. I już razem całą rodziną biegli do Pana Zdzisia. Ależ on się ucieszył, sprawiło mu to spotkanie wiele radości. Zjeżdżając z górki opowiadał wszystkim o swoim życiu za granicą, o swojej tęsknocie za krajem, za naszymi swojskimi potrawami, za polskim krajobrazem. Opowiadał też, że dużo zwiedził świata, widział piękne krajobrazy, cudne góry, oceany, morza i wyspy. Poznał nowe kultury i ciekawych ludzi. Jednak tęskno mu do widoku kwitnącego rzepaku, czy do zatańczenia krakowiaka, zajadając oscypka przy góralskim ognisku. Tego nic nie zastąpi, dlatego na te święta, postanowił wrócić w swoje rodzinne strony. Niestety cala jego rodzina już odeszła. Został sam i jest mu troszkę smutno. Mama szybko podjęła decyzję, że te święta spędzą wspólnie z panem Zdzisiem. Panie Zdzisławie-zapraszamy serdecznie do nas na Wigilię, będzie skromnie, ale pysznie; zapraszamy na pierogi wigilijne, na karpia po żydowsku, na barszczyk, krokiety, kutię, śledzie po kaszubsku i pyszny makowiec oraz krakowski sernik - powiedziała Mama. I zauważyła, ze oczy Pana Zdzisia zaszły łzami. Jejku dziękuję! -odparł ucieszony Pan Zdzisiu. Gdy wszyscy wspólnie zasiedli do stołu, Pan Zdzisław wstał i na chwilę wyszedł. Po chwili wrócił w czapce Mikołaja i z wielkim workiem na plecach. Oczywiście były tam prezenty dla wszystkich. Gdy chłopaki cieszyli się z prezentów, w tle leciała Cicha Noc, Pan Zdzisław głośno śmiał się z żartów Taty, Mama ze wzruszeniem pomyślała: Tak, moja misja zrealizowana: To jest właśnie Magia Świąt- są wspólne, rodzinne, radosne i spełniają marzenia. To były też najlepsze święta Zdziśka..."

Sylwia

PRACA 12/100

Tata podszedł do okna... -O czym wy znowu mówcie?-zapytał - A rozumiem macie racje ten pan jest przebrany za Mikołaja.-powiedział tata po zobaczeniu starszego mężczyzny który właśnie przechodził koło ich domu. -Co?- krzyknęły bliźniaki- Nie wcale nie chodziło nam o tego pana tam na dachu to był ON! Mikołaj!- krzyknął rozemocjonowany Antek -to prawda tato-dodał przejęty Staś. Tata tylko uśmiechnął się w i ich stronę po czym wyszedł z kuchni przygotowywać się do pracy - dość tego dzieciaki skoro już skończyliście jeść możecie iść się pobawić-powiedziała mama Chłopcy szybko wybiegli do swojego pokoju. - to co robimy?-spytał Staś -jak to co? Jutro mikołajki mamy tajną misje spotkania się z Mikołajem dziś w nocy- odpowiedział Antek Nadeszła noc chłopcy postanowili czekać aż Mikołaj się pojawi w końcu już wiedzieli ze naprawdę istnieje chociaż rodzice im nie wierzyli, mijały godziny - jak długo jeszcze? To chyba nie przypadek że Mikołaj się nam pojawił a może wcale niewie ze go widizeliśmy?spytał Antek -Cii słyszysz to ON! Choć szybko!- krzyknął Staś - mamy cię! Krzyknęli razem chłopcy po czym stanęli w ciszy. Rodzice szybko zbiegli na dół po usłyszeniu hałasu -co się dzieje? Spytali nagle i zastygli w bez ruchu. - Witam rodzinkę już od dawna pragnąłem się z wami zobaczyć oj wybaczcie przedstawię się jam jest Święty Mikołaj ale możecie na mnie mówić Miki- zaśmiał się. - pewnie jesteście zdziwieni... tak wiem to zrozumiałe- powiedział Mikołaj po czym pstryknął palcem i wyczarował mnóstwo prezentów. - to tak na dowód że mówię prawdę- zaśmiał się miło. -wiedzieliśmy to ty!! Zaczęli krzyczeć chłopcy Rodzice nie mogli uwierzyć mieli w sobie tyle emocji i pytań ale zdołali się powstrzymać -Nie mogę uwierzyć! Znaczy... oczywiście wierzyłam w ciebie ale to ty, jesteś tu siedzisz przed nami , miło cię gościć , może zostaniesz na śniadanie... będzie karp świeżo pieczony napewno będzie ci smakować-powiedziała mama -tak dokładnie zapraszamy- powiedział ledwo wierzącym głosem tata -Mikołaj zostanie z nami hurraa widzicie mówiliśmy wam że go widzieliśmy-wszyscy się roześmiali -bardzo mi miło niestety nie mam wiele czasu ale chwila spędzona z tak cudowną rodzina to przyjemność. -chwila a dlaczego właśnie my?-spytał zdumiony Staś Wszyscy zamilkli czekając na odpowiedź - cóż...powiedzmy że to będzie moja słodka tajemnica... może kiedyś się domyślicie, a może kiedyś wam powiem? Wiecie że Święty Mikołaj ma wiele sekretów- roześmiał się a wraz z nim wszyscy obecni w pokoju. KONIEC

Wiktoria

PRACA 13/100

Mama spojrzała w okno i zawołała: - Miśku, zobacz! Mikołaj chodzi po osiedlu. - Chodźcie, pomachamy do niego z balkonu - powiedział wesoło tata. - Powoli Łobuziaki, bo połamiecie nogi - mama nie mogła powstrzymać uśmiechu. Mikołaj dosłownie spadł jej z nieba. Powoli zaczęła żałować, że prezenty marzną od godziny na balkonie. Chyba to nie był najlepszy pomysł... Cóż, bliźniacy rosną tak szybko, a jej świąteczna kreatywność wprost przeciwnie. - Wow! Mamo, zobacz! Prezeeee...! - Antek potknął się o własne nogi. Na szczęście przed spotkaniem z barierką uratował go refleks brata. - Dobrze, że przyszliśmy RAZEM. Uratowałem Ci życie, wisisz mi przysługę. Może być Twój prezent - cieszył się Staś. - Nie ma to jak bezinteresowna braterska miłość - Misiek mrugnął do żony i wybuchnął śmiechem na widok jej miny. - Kochanie, wyluzuj! Tym razem zęby, głowa, a nawet ubranie są w jednym kawałku. MISJA - samounicestwienie nadal w toku. Antek dobrze się sprawdzasz w roli anioła stróża i... chochlika! - tata zdołał powstrzymać syna przed rozerwaniem papieru. - Antoś, co roku to samo. Poza tym to dla babci Lusi, widzisz? L-U-S-I-A... - powiedziała mama żartobliwie grożąc synowi palcem. - Nu, nu, nu Tosieńku - zaśmiał się Staś chowając się przezornie za plecami taty. - Chłopaki spokój! Prezenty pod choinkę i kończymy śniadanie. KARP sam się nie złowi. Znaczy kupi - Misiek zamknął drzwi za obładowanymi prezentami chłopakami. ************************************************************************************************************** - Tato, zobacz! Mikołaj znów się tutaj kręci. Możemy się z nim przywitać? - bliźniacy spojrzeli z nadzieją na tatę. - Jasne ale... - zanim zdążył dokończyć chłopcy pędzili przed siebie. Jak zwykle urządzili sobie zawody. Zazwyczaj były to niegroźne wygłupy ale dziś zakończyły się nieprzyjemnie. - Chłopaki!!! - tata złapał się za głowę i podbiegł pomóc wstać starszemu panu. - Nic Panu nie jest? Mogę jakoś pomóc? Mam nadzieję, że nie zrobili Panu krzywdy. Antek, Staszek - w tej chwili przeproście Pana! - chłopcy stali ze spuszczonymi głowami chlipiąc pod nosem. - Przepraszamy - wymamrotali zgodnym chórem. - Nie wyhamowałem - rozpłakał się Staś, a Antek zawtórował mu myśląc o prezentach, które czekają pod choinką na grzeczne dzieci. Wyłącznie grzeczne. - Kochani, pamiętajcie by mieć w sercu zawsze taką radość. Wesołych Świąt! - po tych słowach Mikołaj zniknął. - A to Ci dopiero magiczne Święta - wydusił po chwili zdziwony tata.

Magdalena

PRACA 14/100

-Gdzie?- zapytał zaskoczony tata -Tam, za oknem!!! - krzyknęli jednocześnie chłopcy, wskazując paluszkami coś za szybą. Mama niespiesznie podeszła do okna, szurając po podłodze kapciami w renifery. Przetarła oczy ze zdumienia i sapnęła: -Stefan! Chodź tu szybko! Mąż potruchtał pod okno i krzyknął zdziwiony: -TOŻ TO NAJPRAWDZIWSZY W ŚWIECIE MIKOŁAJ! MIKOŁAJ WE WŁASNEJ OSOBIE!!!- Wołał podekscytowany. - Ale tatusia, on chyba utknął w kominie naszego sąsiada- powiedział zaaferowany Staś. -Masz rację Synku, pójdę sprawdzić co się stało- powiedział bohatersko tata. Ubrał ciepłą czerwoną czapkę, futrzaną kurtkę i wyszedł na zewnątrz, wprost pod białą kurtynę spadających z nieba białych obłoczków, które wesoło połyskiwały w porannych promieniach słońca. Dzieci wraz z mamą, zaciekawieni z przyklejonymi nosami do szyby patrzyli na rozwój wypadków.... Zobaczyli Tatusia który starał się przedrzeć przez zaspy do furtki sąsiada. - Trzymam za Ciebie kciuki Tato- szepnął Antoś- masz ważną MISJĘ do spełnienia, wszystkie dzieci liczą na Ciebie. Przecież święta, bez prezentów i Mikołaja, nie będą świętami! To tak samo jak Wigilia bez KARPIA, nie będzie wigilią, to tak samo jak bałwan bez śniegu, nie będzie bałwanem.... Ech.... Dużo by tego wymieniać... Tymczasem Tatuś już był pod domem sąsiada i nawoływał do Mikołaja. Jednak chłopcy nic nie słyszeli, mogli się tylko domyślać, że Mikołaj słyszy Tatusia, bo strasznie szybko wierzgał nogami które wystawały z komina, zapewne chciał pokazać, że utknął i sam sobie nie poradzi.. Tato stał jeszcze chwilę, coś pokrzykując, jednak zdał sobie sprawę, że sam sobie nie poradzi. Wrócił do domu i od progu krzyknął: - Ubierajcie się szybko! musimy RAZEM mu pomóc, bo inaczej zostanie tam, aż śnieg nie stopnieje. Wszyscy, jak na komendę rzucili się do ubierania ciepłych rzeczy. Tata był zdumiony tempem , gdyż zawsze jak poganiał chłopców do szykowanie do szkoły, to mieli jeszcze milion innych spraw do załatwienia. A tu nagle taka solidarności. RAZEM czym prędzej pośpieszyli niczym pasterze do żłobka ujrzeć to cudo. - Tato, co mamy robić?- zapytał gotowy do akcji Staś. - Myślę, że ja wyjdę na dach, a Wy mnie asekurujcie. Spróbuję go pociągnąć za nogi. MISJA zakończyła się sukcesem. Tatusiowi udało się uratować sąsiada; chciał On wyczyścić komin dla Mikołaja, wpadł do niego i utknął... - Jedno nie daje mi spokoju- zastanawiał się chudziutki sąsiad- jak ten Mikołaj mieści się w tych kominach... To zostanie jego słodką tajemnicą ????

Joanna

PRACA 15/100

-Święty Mikołaj dynda za oknem- dodał Staś W tym momencie tata postanowił wyjrzeć za okno. Jego oczom ukazał się mężczyzna w stroju mikołaja wiszący głową w dół i zaplątany w światełka z jego dachu. Za nim zdążył otrząsnąć się z szoku, dzieci wybiegały już na podwórko wesoło krzycząc, że złapali Mikołaja. Tata nie był.jednak.tak radosny. -To na pewno jakiś złodziej przebieraniec- pomyślał. Tego samego zdania była mama która z wałkiem w ręku szła w stronę wiszącego mężczyzny. -Co Pan robił na naszym dachu?- spytała groźnie -No jak to mamusiu, nie wiesz że Mikołaj wrzuca prezenty kominem?- odezwały się churem bliźnięta. -Uprzejmie proszę mi pomudz- szepnął Mikołaj Do pomocy wyszedł tata. Ostrożnie odplątał uwięzionego mężczyznę i bezpiecznie postawił na nogach. -Jestem prawdziwym Mikołajem, poślizgnąłem się na waszym dachu chcąc dostarczyć prezenty dla Antisia i Stasia - Ojej Mikołaj nas zna! My poznaliśmy Mikołaja! Kochamy cię Mikołaju! - wykrzyknęli chłopcy radośnie i przytulili się do mężczyzny. -Chłopcy prawdziwy Mikołaj to bajeczka ten pan nie może nim być- powiedziała mama odciągając chłopców. W tym momęcie wszyscy usłyszeli dźwięk dzwoneczków, szuranie, stukanie kopyt. Śnieg w około zawirował a koło Mikołaja pojawiły się sanie zaprzężone w renifery. Wszyscy oniemieli. -Tak jestem prawdziwym Mikołajem- powiedział mężczyzna uśmiechając się do dzieci- Ojjoj! O ja biedny, zawisłem.na dachu i nie rozwiozłem prezentów. Wszystkie dzieci będą rozczarowane- zmartwił się. -Czy możemy jakoś pomudz?- odezwał się oszołomiony tata, który w jednej chwili przypomniał sobie wszystkie dziecięce marzenia. - Jest tylko jeden sposób- zamyślił się Mikołaj- trzeba znaleźć złotego Karpia -Złotego Karpia- zdziwiła się rodzina -tak. On ma władzę nad czasem. Może cofnąć go a ja rozdam prezenty. Wszyscy razem wyznaczyli sobie za misję odnalezienie złotej ryby. Razem z Mikołajem w jego saniach latali nad miastami, aż Staś z powietrza zobaczył połyskiwanie złota pod taflą lodu na jeziorze. Sanie zniżyły lot. Rudolf tupnął kopytem w taflę a ta rozpuściła się nad rybą. -Ale jak go zachęcić aby do nas wyszedł?- zamyślił się Mikołaj W tym momęcie Staś, potem Antoś zaczęli śpiewać świąteczne pieśni, gdy dołączyła cała rodzina razem a pieśń rozpłynęła się po dolinie złoty karp wynurzył główkę. Wysłuchał opowieści Mikołaja i pomógł cofnąć czas. -Misja wypełniona- ucieszył się Mikołaj wręczając ostatnie prezenty. Do toważyszących mu bliźniaków Wszyscy wesoło jedli ciepłe pierniczki

Dorota

PRACA 16/100

Wnet cała rodzina zobaczyła przemykającą za oknem ubraną na czerwono, brodatą postać. -O rany to… Mikołaj!- wykrzyknął radośnie zdziwiony tata- nie wierzę własnym oczom! -Mamo, tato! Proszę, biegnijmy za nim! Chcę poznać Świętego Mikołaja!- powiedział pełen nadziei Staś. -Ja też!- przytaknął ochoczo Antoś i obdarował mamę błagalnym spojrzeniem. Jego oczy przypominały wielkie ślepia malutkiego szczeniaczka. -Eh… kochani, najpierw muszę wysłać cioci przepis na karpia w galarecie, ale jak skończę, udamy się na poszukiwania przybysza z Laponii- uśmiechnęła się mama wiedząc, że sprawia tym samym nieopisaną radość maluchom, które kochają przygody. Dzieci ubrały pospiesznie kurtki, gdyby ktoś odliczał czas stoperem, zapewne pobiłyby nowy rekord, tak błyskawicznie się uwinęły! Następnie ustawiły się grzecznie przed drzwiami oczekując na rodziców, którzy zaraz dołączyli do nich i cała rodzina ruszyła razem, by wypełnić misję. Wieczór był chłodny choć urokliwy, małe płatki śniegu opadały powolnie na chodnik tworząc piękne, białe ścieżki i nadając miastu niepowtarzalnej, magicznej atmosfery Świąt. -Patrzcie, tam! Tam jest Mikołaj!- odezwał się raptownie Antek pokazując na postać stojącą przed jednym z domów. Wtem, brodaty mężczyzna się odwrócił i przywitał rodzinę ciepłym i szczerym uśmiechem. -Dobry wieczór, czy są tu jacyś pomocnicy Mikołaja?- przywitał dzieci sympatyczny pan. Te przytaknęły ochoczo i z wielką chęcią pomogły ułożyć przed drzwiami paczki, które tajemniczy mężczyzna wyjął z przepastnego worka. - Czy jest Pan prawdziwy?- zaciekawił się Stasio zerkając badawczo z przenikliwością godną dzielnego detektywa. -Wiesz, chłopczyku… Kiedy byłem w Twoim wieku wierzyłem w różne postaci z bajek, pragnę jednak przekazać Ci uniwersalną prawdę: każdy może być Świętym Mikołajem. W tym wyjątkowym czasie staram się pamiętać, że są ludzie, których nie stać ich by zapełnić wigilijny stół – nagle chłopcy się zasmucili- Nic straconego, można takim ludziom pomóc i ofiarować coś od siebie. Chodzę po tej okolicy i zostawiam paczki z prezentami: żywnością i zabawkami dla dzieci, by ubogie rodziny mogły poczuć się lepiej. Jest to ważna misja i przydał by się ktoś do roznoszenia tych gwiazdkowych prezentów! To jak, chłopaki? Podejmiecie wyzwanie? -Taak!- wykrzyknęły chórem bliźniaki i razem z rodzicami poszły za mężczyzną, by pomóc w niesieniu radości tam, gdzie brakuje jej najbardziej i wypełnić jedną z najważniejszych misji naszych czasów, jaką jest dzielenie się dobrem.

Nika Walęcka

PRACA 17/100

Mama i tata spojrzeli za okno w tym samym momencie niczym najlepiej zsynchronizowani tancerze na gali Noworocznej, i faktycznie za oknem ich domu położonego gdzieś na południu Polski stał Święty Mikołaj wraz ze swoimi pięcioma reniferami. W tej jednej chwili zarówno rodzice, jak i Staś i Antek zorientowali, że Święty Mikołaj też na nich patrzył , pomachał i ruszył w kierunku ich drzwi wejściowych. Mama zdążyła jeszcze wrzucić do lodówki KARPIA, którego zamarynowała na wieczorną kolację , poprawić włosy, kiedy wszyscy usłyszeli dzwonek do drzwi. RAZEM zgodnie ruszyli w kierunku wiatrołapu. Tata jako głowa rodziny otworzył drzwi i nie wierząc w to co się dzieje powiedział: - O Święty Mikołaju Ty u nas co się stało? -Witajcie Droga Rodzino, potrzebuję Waszej pomocy – jego głos był niski, lekko chropowaty dokładnie taki jak powinien mieć Święty Mikołaj -....jak wiecie dzisiaj Wigilia , mam jeszcze ogrom roboty , dużo prezentów do rozwiezienia a mój najszybszy Renifer uszkodził jeden z rogów i nie może nabrać pełnej prędkości. Wiem że Pan jest Weterynarzem może uda się Panu jakoś pomóc i uratować te Święta?-zapytał Mikołaj patrząc swoim mądrym wzrokiem wprost na Tatę Anka i Stasia -Pan Janek bo tak się nazywał tata bliźniaków ....na chwilę stracił głos , sam nie wierzył w co to widzi, i słyszy ....ale z drugiej strony wiedział że dzisiaj dzień cudów i chyba na ten magiczny dzień sam czekał od dziecka. -oczywiście nie ma problemu, pomogę- odparł -Będę bardzo wdzięczny....ale...- nagle uciął Święty Mikołaj -......muszę Was poprosić o dochowanie tajemnicy abyście nikomu nie zdradzili ,że mnie widzieliście i moje magiczne sanie i renifery. Rodzice, a w szczególnie Staś i Antek nie mieli wątpliwości ,że to się dzieje to będzie najbardziej magiczna MISJA w ich życiu. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami co oznaczało dochowanie tajemnicy. Pan Janek wrócił do domu by się przebrać w fartuch lekarski, a Święty Mikołaj w tym czasie odpiął z zaprzęgu Rudolfa i zaprowadził do go sali zabiegowej . W czasie kiedy Rudolf był opatrywany Staś, Antek i Mama napoili pozostałe renifery oraz zaparzyły do termosu gorącej herbaty dla Mikołaja. Minęła godzina nim wrócili. Święty Mikołaj podziękował całej rodzinie za troskę i pomoc i żegnając się wręczył pudełko pysznych pierników. Nim zauważyli Mikołaj ruszył by dokończyć swoją Świąteczną Misję rozwożenia prezentów a sama rodzina wróciła by dokończyć przygotowania do Świątecznej Kolacji w dniu w którym wszystkie cuda są możliwe.

Paweł

PRACA 18/100

Mama karpia upuściła, którego skrupulatnie czyściła. Tata zrobił się blady i przestał robić przysiady... Niespodzianie Mikołaj zawitał i z wszystkimi się czule przywitał. Tata dostał nowe bambosze a mama czerwone kalosze. Staś z Antosiem uradowani, prezentami zasypani, jest kolejka i dwa misie, samolocik,nowe sanki a na słodko czekoladowe baranki. Chłopcy się radują aż im łzy szczęścia z oczu wędrują. A na koniec wszyscy razem do zdjęcia się ustawili aby nie zapomnieć tej pięknej chwili. Mama włosy poprawiła i do taty się przytuliła, chłopcy na kolana Świętemu wskoczyli i minki do zdjęcia urocze zrobili... A Świętemu Mikołajowi ciepło się na serduchu zrobiło i pomimo że już jest stary i nosi na nosie grube okulary, uradował się okropnie, aż mu zaparowały jego stare binokle... Lecz rozstania nadszedł czas, pożegnał się z nimi jeszcze raz... misja jego zakończona lecz wędrówka nie skończona, bo na przyjście Mikołaja czeka dzieci cała zgraja...

Katarzyna

PRACA 19/100

-Antek ciiii – powściągnął go Staś – jak go wydasz, to zakłócisz jego misję, a nie chcesz chyba, żeby jakieś grzeczne dziecko nie otrzymało prezentu, nie? -Masz rację. - odpowiedział stanowczo Antek. W tym momencie obaj, jakby czytając sobie w myślach zaczęli wsuwać omlety. Tata, zaciekawiony co tak naprawdę chłopcy ujrzeli, zerknął przez okno (bo dorośli przecież nie wierzą w św. Mikołaja), ale na zewnątrz prócz śniegu nic nadzwyczajnego już nie było. - Udało wam się mnie nabrać! - zaśmiał się. Staś nie wierzył własnym uszom, przecież przed chwilką tam był, cały ubrany na czerwono z taką wieeeelką białą brodą. Skończył śniadanie i wraz z Antkiem udał się na poszukiwania. Mieli nadzieję, że zobaczą go jeszcze raz i upewnią się, że to nie była ich fantazja. -Ślady! W śniegu są jakieś ślady! Chodź zobaczymy dokąd nas doprowadzą! - wrzasnął Antek. -Już wiem, misja. To będzie nasza misja „Znaleźć Mikołaja”.- stwierdził Staś. Na szczęście w pobliżu nikogo nie było, więc mogli spokojnie rozmawiać na ten temat. -A co jak go już nigdy nie znajdziemy? - spytał ze smutkiem Staś. -Jak to co? - zdziwił się Antek – Poprosimy go o prezent dla rodziców, bo tak ciężko pracują i należy im się nagroda mimo, że wątpią w istnienie Mikołaja. Po długiej wędrówce dotarli do… sań samego Pana śniegu!!! - A wy smyki co tu robicie? - spytał niski głos dobiegający zza nich. - To nie was dwóch widziałem przez szybę? -Tttttak to my.. - wykrztusił z siebie Staś, który stał już twarzą w twarz z Białobrodym. -Nie bójcie się, nic wam nie zrobię. Wiecie mam nawet dla was po cukierku. - powiedział Mikołaj. -Dziękujemy! - krzyknęli razem radośnie. -No dobrze. A co was do mnie sprowadza? -Chcielibyśmy prosić o drobną przysługę, ponieważ nasi rodzice nie wierzą w twoje istnienie - mówił nieśmiało Antek. -Jak to nie wierzą ?! - Zdenerwował się Święty. – To ja latam po całym świecie rozwożąc prezenty, a oni myślą, że to krasnoludki robią? -Nie w tym rzecz – ciągnął dalej chłopiec – oni nie wierzą w żadne magiczne istoty, a ja chciałbym w ich imieniu prosić cię o prezent. -Nie dość, że podważają moje istnienie, do tego chcą prezent który otrzymują dobre osoby? -Ale przecież oni codziennie szykują nam śniadanie, pomagają w zadaniach domowych i nie tylko – powiedzieli bliźniacy. -No dobrze. Zatem co takiego chcieliby wasi rodzice? - spytał Mikołaj. -Karpia królewskiego, ponoć przynosi szczęście.-Mikołaj wyciągnął ze swojego wora zapakowany prezent i dał go chłopcom, wtem nagle wszystko wróciło.

Daria

PRACA 20/100

Tato spojrzał na synów i powiedział: -Chłopcy po wczorajszym czytaniu bajek chyba wyobraźnia płata Wam figle! Skończcie śniadanie i biegnijcie na sanki. Po śniadaniu Staś i Antoś pobiegli na podwórko. -Stasiu, widziałeś, widziałeś? Antek kiwnął głową i w tej samej sekundzie spostrzegł,że spadają. -Aaa, Antek zejdź ze mnie, Antek! -Oj przepraszam, już schodzę. Nagle usłyszeli: -No nareszcie jesteście! Podejdźcie do stawu. Chłopcy nachylili się nad stawem i... -Buu! Ha ha ha! Karpia nie widzieliście? - Pan Karp wybuchnął śmiechem tak głośno, że śnieg ze skarpy spadł chłopcom na głowy. -Przepraszam Panie Karpiu, ale odkąd to ryby mówią? - wyszeptał Staś. -Dziś jest Wigilia, wszystkie zwierzęta przemówią ludzkim głosem, a dodatkowo ja w tym roku mam specjalną misję. Słuchajcie, Mikołaj każdego roku, gdy pierwsza gwiazdka zabłyśnie na niebie, zatrzymuje czas. Wtedy wraz z reniferami mknie od domu do domu, by pod choinką zostawić wymarzone prezenty. Niestety w tym roku Pierwsza Gwiazdka spadła z nieba i Mikołaj nie może jej znaleźć. Czy podołacie tej misji i pomożecie mu ją odszukać? Chłopcy już odważniej wykrzyknęli: -Tak, razem uratujemy święta! Woda ze stawu zaczęła wypływać, otoczyła chłopców, po czym ogromny wir wyrzucił ich z dołu ze stawem... -Antoś, co robimy? - powiedział Staś, wytrzepując z butów resztki śniegu. -Trzeba odszukać Świętego Mikołaja! - radośnie odparł Antoś. -Chłopcy, mnie nie trzeba szukać. Ho ho ho! -Mikołaj! - krzyknęli. -Cieszę się, że Was widzę, a skoro i Wy mnie widzicie, to oznacza, że dobrze trafiłem. Śnieżna Kula miała rację, że tu Was spotkam. -Mikołaju, ale jak mamy to zrobić? -Powiedziała też, że: Chłopcy gwiazdę uratują, gdy we wspomnieniach przywołają miejsce, z ich świąteczną tradycją związane... -Stasiu,wiem! - wykrzyknął rozradowany Antoś. Każdego roku w Wigilię pieczemy z mamą pierniczki i wieszamy na choince. Mama zawsze zostawia nam po jednym i my biegniemy... -Biegniemy do domku na drzewie i śpiewając kolędy, je zajadamy! - z uśmiechem na twarzy dokończył Staś. Już wszyscy wiedzieli,gdzie ukryła się Pierwsza Gwiazdka. Kiedy dotarli na miejsce, Mikołaj wdrapał się na drzewo, złapał gwiazdkę i krzycząc - Leć! - podrzucił ją do góry. Gwiazdka zabłysnęła na niebie, sygnalizując rozpoczęcie Wigilii. -Jak my teraz zdążymy do domu! - krzyknął Antoś ze łzami w oczach. Mikołaj tupnął nogom i w tym momencie zegarek Stasia zatrzymał się. Dzięki temu chłopcy zdążyli na kolację wigilijną,a Mikołaj obdarował wszystkich prezentami.

Ewelina

PRACA 21/100

Ale przecież byliście razem troszkę niegrzeczni. - powiedział tato. Jak to my niegrzeczni? Przecież byliśmy grzeczni jak tylko mogliśmy, nie dało się być bardziej grzecznymi! - odpowiedzieli wspólnie bliźniacy. A ja mam pomysł jak dla Was wszystkich chłopcy jak sprawić aby Mikołaj odwiedził nasz dom. - powiedziała mama. Chłopcy wraz z tatą byli ciekawi jakiż to pomysł wymyśliła mama. Nie to żeby byli niegrzeczni, ale wiedzieli, że ryzyko istnieje i Mikołaj zawsze co kto przeskrobał wynajdzie. Jaki, jaki? - powiedzieli Staś i Antek. Najpierw pojedziecie razem z tatą na ryby i złowicie karpia. Wiem, że lubicie łowić dlatego to misja dla Was. - powiedziała mama. Ale jak to? - powiedział zdziwiony tata, lecz w tym czasie chłopcy byli już zajęci szykowaniem swoich wędek. Uważaj, bo Mikołaj do Ciebie też nie przyjdzie! - zawołała mama. Bliźniacy byli tym pomysłem tak zachwyceni, że przygotowali nawet tatę na ryby. Ubrali się ciepło i poszli na staw. Po trzech godzinach wrócili z pięknym dwukilowym karpiem. Byli bardzo zadowoleni. A mama była z nich naprawdę bardzo dumna. Nawet tacie poprawił się humor. Dlatego mama po podaniu ciepłej zupy chłopakom zaczęła opowiadam o dalszym planie misji, którą wymyśliła. Kazała wszystkim się ubrać i wyjść przed dom. Ulepimy bałwana - powiedziała mama. Bliźniacy stwierdzili, że jeszcze takiego fajnego dnia nie mieli, jaki miał być dzisiaj. Bliźniaki mieli za zadanie wspólnie ulepić największą kulę, tato tą średnią a mama tą najmniejszą. Po godzinie toczenia kul tato postanowił, że już wystarczy. Tato jako ten najsilniejszy zaczął ustawiać kule jedna na drugiej. Teraz trzeba go jakoś ubrać - powiedział Staś. Z domu przynieśli korki po butelkach, marchewkę i stary garnek. Bałwanowi z korków zrobili oczy , usta i guziczki na brzuchu. Z marchewki powstał ogromny nos. Poszukali jeszcze gałęzi, które emitowały ręce. Tato dodatkowo zdjął swój szalik i owinął bałwana wokół szyi. Każdy z nich był zadowolony z efektu końcowego. Lecz Antka nurtowało jedno pytanie. Skąd Mikołaj będzie wiedział, że jesteśmy grzeczni? - zapytał Antek. A myślisz, że niegrzeczne dzieci budują bałwana? - zapytała mama Chyba nie, nie mają czasu bo psocą. - powiedział Staś. Otóż to. Teraz chodźcie na gorącą czekoladę, napiszemy jeszcze list do Mikołaja. - z uśmiechem powiedział tata. A jutro okaże, czy Mikołaj Was odwiedzi - powiedziała mama.

Monika

PRACA 22/100

O co wam chodzi? Coście tak pootwierali buzie? Zobaczyliście ducha? - Zawołał tata wychyliwszy się w stronę okna. Co to u licha, Mikołaj u nas? A jakie piękne sanie! - Krzyczał Staś. Patrzcie jakie renifery? I to prawdziwe! Jakie mają ubranka! A jakie prezenty! - Zawołał Antek. Na co czekacie? - Spytała mama, która właśnie wychyliła się zza drzwi. Proście Mikołaja do domu, zapewne jest głodny i spragniony! Chłopcy zerwali się z krzesła, przepychając jeden drugiego i z rozmachem otworzyli dla gościa drzwi. Komu zawdzięczamy takie przybycie? - Zagadnął tata, wyciągając rękę na powitanie do Mikołaja. Pokój temu domowi! - Rubasznym głosem zawołał Mikołaj. Przejeżdżałem obok, zgłodniałem bardzo, a tu czuję takie zapachy! I moje renifery muszę napoić, długa droga przed nami. A po drugie elfy powiedziały mi, że są tu grzeczne dzieci, prawda to czy nie? Prawda, prawda! - Zawołała mama, ale najpierw zapraszam Mikołaju na obiad, ziemniaczki już przygotowane, a i KARP pyszny prosi się o zjedzenie. Jest świeżutki, kupiłam go rano w naszym lokalnym sklepie, tam jest wszystko świeże. Poczekasz chwilę, a ja nakryję do stołu. Miło nam gościć takiego przybysza. Wielka to MISJA przed Tobą do wykonania Mikołaju! - Zawołał tata. A wielka, ale muszę na czas doręczyć prezenty, tyle dzieci czeka na mnie i się niecierpliwi, ale hola hola… Gdzie jesteście chłopcy? Co się tak chowacie po kątach? Podejdźcie bliżej! Staś i Antoś onieśmieleni słowami Mikołaja podeszli bliżej. Oto wasze prezenty! Ten dla Ciebie Stasiu, a ten do Antosia. Dziękujemy Mikołaju! - Zawołali chłopcy i zabrawszy paczki czmychnęli za kanapę. Chłopcy wracajcie! Najpierw obiad, a dopiero potem będziecie otwierać paczki… Mikołaj się spieszy! - Krzyknęła mama, trzaskając talerzami. Siadamy RAZEM do stołu. Chodźcie chłopcy, to wielki zaszczyt jeść obiad w towarzystwie takiego gościa. - Odpowiedział tata. Smacznego wszystkim! Mmmm… - Dawało się słyszeć mlaskanie Mikołaja. Dobrą macie kuchareczkę moi drodzy. A karp to po prostu palce lizać! Na mnie już pora. Moi kochani, byliście tacy mili.. Niestety muszę już uciekać bo inne dzieci również na mnie czekają. Zatem żegnajcie. Do siego roku! – Krzyknął Święty Mikołaj. Mam nadzieję, że znowu się spotkamy. Do zobaczenia Mikołaju! – Krzyknęły za Nim dzieci. Nie zapomnij o nas, będziemy czekać! I obiecujemy, że będziemy grzeczni!

Renata

PRACA 23/100

W gęstym lesie za domem, Staś zauważył czerwoną postać zmierzającą w kierunku domu . Kiedy tato uchylił okno w oddali było słychać dźwięk dzwoneczków. - Tato, tato! Tam są renifery- Antek z radością wypatrywał w oknie. Staś ruszył szybko do kuchni, żeby wyłożyć pierniczki, które razem z rodziną dzień wcześniej piekli i dekorowali by poczęstować Mikołaja. Kiedy w kuchni mama przygotowywała świątecznego karpia, Staś i Antek wyczekiwali przy drzwiach Pana z białą jak zima brodą. - Puk, Puk! - dochodzi odgłos od drzwi. - Hoł Hoł Hoł! - rzekł Mikołaj. - Jakie duże chłopaki! Witam Was! Dostałem od Was list i moje elfy podpowiedziały mi, że byliście w tym roku bardzo grzeczni! - ochoczo przywitał cała rodzinę Mikołaj. Staś z Antkiem natychmiast ruszyli do Mikołaja aby go przywitać. Mikołaj wręczył prezenty. Gdy wszyscy rozpakowywali tajemnicze podarunki Mikołaj znikną. A wraz z nim pierniki niczym magia. Mikołaj wsiadając do sań pałaszował kolorowe pierniki i odjechał mówiąc - To była udana misja moje reniferki, lecimy dalej rozdawać prezenty !

Olga

PRACA 24/100

Mikołaj idzie właśnie do nas! Po chwili w całym domu, ku uciesze dzieci, rozległo się głośne pukanie do drzwi. Tato otworzył je i czułym uściskiem dłoni, przywitał niespodziewanego gościa. Mikołaj natychmiast dostrzegł malców. Usiadł przy stole i z ciekawością, zapytał czy mają jakieś życzenie. Przypomniał, że jego misją jest dawanie dobroci ludziom. Antek i Staś bez chwili namysłu, odparli że mają jedno wielkie marzenie. Nie mieli jednak na myśli nic materialnego jak zabawki czy łakocie. Staś gdy nabrał odwagi odparł: Drogi Mikołaju, chcielibyśmy Cię prosić, abyś w dzień Wigilii odwiedził naszą starszą, schorowaną sąsiadkę. Mieszka sama, a w tak wyjątkowym dniu powinniśmy świętować razem z kimś bliskim. Dla niej będzie to najlepszy prezent a i Ty drogi Mikołaju, zostaniesz wynagrodzony za dobroć, pysznym poczęstunkiem! Będzie pyszny barszczyk i karp! Mikołaj zapewnił chłopców, iż uda się zgodnie z ich prośbą do wspomnianej sąsiadki. A wzruszony ich niecodziennym marzeniem, pogratulował im niesamowitej empatii i troski o ludzi samotnych. Jednocześnie zaznaczył, że tak szlachetna postawa, nie zostanie pominięta. Odchodząc uścisnął chłopców i zapewnił, że w dniu Wigilii, także pod ich choinką znajdą się upominki. Oddalając się, machał czule chłopcom i ocierał łzy wzruszenia, na wspomnienie o ich marzeniu.

Mariusz

PRACA 25/100

"Rodzice spojrzeli na siebie pytającym wzrokiem. -Mamo! Tato! Podejdźcie do okna!- krzyknęli chłopcy i pobiegli do okna. Za nimi ruszyli rodzice poruszeni reakcją dzieci. Wszyscy z zaciekawieniem wyglądali przez okno i wypatrywali Mikołaja. Nie musieli się wysilać, bo trudno było nie zauważyć dużej czerwonej plamy wyłaniającej się z lasu w otoczeniu białego puchu. Wyglądało to malowniczo i nieprawdopodobnie, ale to był Mikołaj we własnej osobie! Przekonali się o tym wszyscy, gdy zobaczyli że niedaleko domu zaparkowane są piękne, lśniące sanie, ciągnięte przez dwa renifery, a przecież spotkanie takich stworzeń, nie zdarza się codziennie! To musiał być najprawdziwszy Mikołaj! Co do tego nie było już wątpliwości. Cała rodzina była zszokowana, ale także bardzo podekscytowana. Uważnie obserwowali Mikołaja, który jak się okazało, ciągnął wielki worek. Nie wiele czasu minęło, a domownicy usłyszeli dzwonek do drzwi. Biegiem ruszyli by otworzyć niespodziewanemu gościu. -HO HO. Czy dobrze trafiłem? To tu mieszkają Antek i Staś? -TAAAK! To my!- zgodnie odkrzyknęli chłopcy. -Jak się cieszę, że mogę was poznać moi mili. Byliście na mojej liście, więc zdaje się znajdzie się i coś dla was w moim worku. Po przekroczeniu progu, Mikołaj wszedł do salonu i stanął przy choince. Schylił się do wora i zaczął wyciągać zapakowane prezenty. -To dla was chłopcy- powiedział stawiając dwa duże pudła pod choinką. -Bardzo dziękujemy Ci Mikołaju!- odpowiedzieli oni i podbiegli go uściskać. -Takie grzeczne dzieciaki jak wy zasługują na prezenty w ten magiczny, świąteczny czas. Ale pamiętajcie, możecie otworzyć je dopiero wieczorem... O! Zapomniał bym... mam dla was wszystkich także karpia, którego przecież nie może zabraknąć dzisiaj na stole. Gdy już wszystkie prezenty zostały przekazane i każdy uścisnął mocno Mikołaja tata rzekł: -Mikołaju, w podzięce za tak miłe zaskoczenie i prezenty, zostań z nami byśmy razem mogli celebrować te święta i zjeść pysznego karpia, który przygotuje moja żona. -Dziękuje za zaproszenie, ale muszę dokończyć moją misję. Na całym świecie czekają na mnie dzieci. Nie mogę ich zawieść! Z tymi słowami wyszedł i nim się obejrzeli sanie sunęły już po niebie. Rodzina długo nie mogła się otrząsnąć z szoku po tak niesamowitym spotkaniu. Chłopcy byli bardzo szczęśliwi z otrzymanych prezentów. A karp na wigilijnym stole był najlepszym zjedzonym przez rodzinę karpiem w ich życiu! Chłopcom po tym wydarzeniu nie raz zdarzyło się wypatrywać sań na niebie! "

Dominika

PRACA 26/100

"- Nieeeee, to nie Święty Mikołaj. To tylko jego postać na billboardzie wykorzystana w celach reklamowych. Ten prawdziwy przyjdzie do Ciebie wieczorem- odrzekł synkowi tata. Cała rodzina zaraz po porannych obowiązkach zajęła się przygotowaniami do wigilijnej wieczerzy. I tak mama była, jak co roku, królową kuchni. Tato dzielnie stroił choinkę, a wtórował mu w tym Stasiu. Antek robił porządki w pokoju i obiecał rodzicom, że odśnieży także chodnik przed domem. Tak! Po wielu latach na Boże Narodzenie spadł śnieg. Radości nie było końca. Chłopcy całe wczorajsze popołudnie spędzili na sankach. Dziś cieszyli się, że ten szczególny wigilijny dzień spędzą w cudownej zimowej scenerii. Nadszedł wieczór, zabłysła pierwsza gwiazdka na niebie. Wszyscy usiedli przy stole, na którym królował karp i pozostałe 11 potraw. Po wspólnej modlitwie zaczęli dzielić się opłatkiem i składać sobie życzenia. Następnie śpiewali kolędy i spożywali pyszności, które przecież dlatego są tak smaczne, bo wyjątkowe przez ich jedzenie tylko w ten jeden magiczny dzień w roku. - Tato, a gdzie jest Święty Mikołaj?- zapytał zniecierpliwiony Staś. - Spójrz pod choinkę- odpowiedzieli mu z uśmiechem wszyscy domownicy.- Ten dobry i hojny święty nie potrzebuje się pokazywać. Po cichutku i niezauważenie wchodzi do domów i pod choinką zostawia grzecznym dzieciom upominki. Robi tak na całym świecie. Taka jest jego misja. Ale przecież nie podarki są najważniejsze, lecz to że w dniu narodzin Pana wszyscy mogą być razem."

Łukasz

PRACA 27/100

- Niemożliwe!- krzyknął tato. Jest jeszcze za wcześnie... Wtem odezwał się odgłos pukania do drzwi... Cała rodzina oniemiała z wrażenia, bo w drzwiach stał właśnie najprawdziwszy św. Mikołaj... Mama z wrażenia wylała kawę, bliźniaki stali z buzią otwartą, a tata... Tata chyba jeszcze nie ocknął się w tej wyjątkowej chwili... - Proszę- wejdzie św. Mikołaj do środka- mama odezwała się jako pierwsza... - Dziękuję... Kochani, w tym roku wybrałem Waszą rodzinę, aby mi pomogła... Od kilku lat Was obserwuję i Wasza miłość jest prawdziwa i nie ma w niej zakłamania. Emanuje taką mocą, która rozgrzewa moje serce... Kochani, jest czas, aby to powiedzieć.. Czeka nas wspólna MISJA! Będziemy RAZEM spełniać najskrytsze marzenia najbardziej potrzebujących osób...- powiedział bardzo spokojnie św. Mikołaj. - To niesłychane!- krzyknęła mama. Zawsze tak było tylko w bajkach... Robercie- zwraca się do męża- czy to sen? Czy to się dzieje naprawdę??? A gdzie czas na przygotowania, na prezenty, na choinkę, a gdzie KARP i pierogi??? - Właśnie... To przygotowania sprawiają, że tracimy to, co najcenniejsze... Nie zauważamy potrzebujących obok osób... W tym roku nie będzie w Waszym domu żadnych przygotowań, bo czeka nas dużo pracy, a Wigilię i święta spędzimy w moim domu... W tym roku zaznacie czegoś wyjątkowego- poczujcie prawdziwą magię świąt...- powiedział św. Mikołaj i wziął bliźniaki na kolana. - Czyli już teraz? Bez żadnych zapowiedzi? Już mamy się pakować?- tata nie mógł oswoić się z tą sytuacją... - Nic nie musicie pakować, liczycie się tylko WY- wasza miłość, otwarte serca, chęć pomocy drugiej osobie. W te święta pokonamy dużo kilometrów, aby dotrzeć do tych, co już nie mają nadziei, aby dotrzeć do tych, co są pełni zwątpienia, aby dotrzeć do tych, co się już poddali... To WY ich zobaczycie i podacie im dłoń, to WY wyleczycie ich ze smutków i trosk...WY będziecie w te święta lekarzami dusz... - To w końcu nie chodzi o prezenty? Jacy lekarze dusz? Nie rozumiem św. Mikołaju???- tata Robert nie mógł zrozumieć sensu wspólnej misji... - No widzisz Robercie- zawsze myślałeś o sobie, o swojej rodzinie, ale jest w tobie tak dużo miłości, że Ciebie wybrałem... Bo będziesz potrafił pomóc innym, nie zawsze materialnie...Dla wielu zrozumienie i rozmowa jest darem i lekarstwem... Będziemy blisko tych osób, aż poczują nasze ciepło... Będziemy dawać im "linę" nadziei, wiary i miłości, i to pomoże im wyjść z zaułka...- św. Mikołaj wyjaśnia tuląc dłonie do kominka. - Czas na nas...-Jedziemy!

Marek

PRACA 28/100

Nagle wszyscy razem podbiegli do okna, a ich oczom ukazal sie widok jak z bajki. Na smieznym puchu staly czerwone sanie Mikołaja - swiecac gwiazdzistym blaskirm. Nieopodal nich stal starszy mezczyzna z dluga siwa broda i wygladal na srapionrgo. Stas i Antek wybiegli na podwórko. Ostroznie podeszli do przybylego gościa. Czy jestes Swietym Mikolajem- zapytal Stas. Tak, moi drodzy, lecz popsuly mi sie magiczne sanie i nie moge dalej kontynuowac swojej misji- odpowiedzial smutny mezczyzna. Chlopcy bez chwili zastanowienia zaprosili przybysza do domu i obiecali ze tata pomoze w naprawie. Kiedy wchodzili do domu mama juz szykowala pysznego karpia na obiad. Tata uslyszawszy o problemie z dalsza podroza poszedl po narzedzia do naprawy.W tym czasie Milolaj zaczal opowiadac dzieciom o swoich przygodach. Antek i Stas sluchali jak zaczarowani. Nic dziwnego, w ten wyjatkowy swiateczny cAd zdarzaja sie cuda- Pomyslala szczaliwa mama, ktora dawno nie widziala tak grzecznych chlopcow. Mikolaj kontynuowal swoje opowiesci o teczowych elfach i mowiacych renifetach. Zachwycal sie nad widokiem malutkich domkow, ktore widzi frunąc po niebie gdy rozwozi prezenty. Wtem otworzy swoj ogromny czarodziejski worek i wyjal z niego 2 niebieskie pudeleczka. Dal kazdemu z dzieci po jednym. Co jest w srodu? - zapytal Antek????Ale nie czekal na odpowiedz i szybko otworzyl podarunek. Obaj chlopcy spojrzeli na siebie radoosnie. Otrzymali od Swietego Mikolaja to o czym zawsze marzyli. Ksiazke, ktora przenosi w kraine basni i kolorowy pierscien ktory zamienia sie w to, czego tylko zapragna. W tym momencie do pokoju wszedl tata. Twoje sanie juz dzialaja. Mozesz ruszyc w dalsza misje. -powiedzial. Dziekuje Ci bardzo. Dzieki Tobie zadne dziecko w te Swieta nie bedzie smutne. Ruszam w dslsza droge. Odpowiedzal przybysz, i ruszyl w kierunku drzwi. Dzieci przytulily Mikolajac i podziekowaly za razem spedzony czas i prezenty. Cala rodzina podeszla do okna i spogladali jak sanie unosza sie coraz wyzej w niebo, az znikly w srod gwiazd. Dzien byl pelen wrazen i niespodzianke. Zmeczone ale szzesliwe dzieci tej nocy spaly spokojnie sniac o zaczarawanych przygodach.

Joanna

PRACA 29/100

-Ale gdzie Mikołaj?spytał tato -Zobacz tam na niebie,Renifery ciągną wielkie sanie i jest w nich Mikołaj! Prawdziwy! Święty i taki uśmiechnięty! Chłopcom przelepiły się nosy do szyby i tak zastygli w zachwycie. -Co on tam robi? Spytał Antek -Leci z misją, gdy wszyscy razem zasiądziemy do stołu wigilijnego, te sanie wylądują na naszym dachu, a Renifery będą miały odpoczynek przed dalszą podróżą podczas gdy Mikołaj przyjdzie przynieść wam prezenty, byliście grzeczni więc na pewno będzie miał dla was coś wyjątkowego, ciekawe czy bliźniaczego? Opowiadał tata Dzieci wpadły w zachwyt i radosne biegały po domu. Mamie ciepło robiło się na sercu patrząc na szczęśliwe pociechy. Zaczęła pisać listę zakupów i wysłała tatę do sklepu. -Kochanie! Zapomniałaś o bardzo ważnym produkcie którego nie może zabraknąć na świątecznym stole! Powiedział tata czytając listę zakupów Ach tak! Jak mogłam zapomnieć o karpiu! Bez tej ryby święta są niemożliwe, to przecież tradycja! Tata długo nie czekając, ubrał się ciepło i wyszedł do sklepu. Mama z dziecmi w tym czasie zabrala się za pieczenie pierniczków i ich dekorowanie. Maluchy miały przy tym mnóstwo słodkiej zabawy. Tata długo nie wracał, ale gdy się zjawił miał dla rodziny niespodziankę -Popatrzcie co przyniosłem! W Biedronce sprzedawali piękne żywe choinki, wybrałem dla nas najpiękniejsza Radości nie było końca, rodzina wspólnie ubrała choinkę i przystroiła światełkami dom z zawnatrz. W tym momencie zaczął padać śnieg, duże magiczne płatki unosiły się w powietrzu, powoli opadając. Tym razem wszyscy razem stanęli w oknie i obserwowali jak na podwórku powstaje biały puch. -No chłopaki idę do garażu wyciągnąć sanki, śnieg jest ostatnio rzadkością więc trzeba korzystać dopóki jest -Tak! Tak! Krzyczały bliźniaki Mama ubrała ich ciepło, a tata zabrał na sanki. Gdy wrócili wypili ciepłe kakao, zjedli pierniczki i przy choince wspólnie w miłości czekali na święta!

Katarzyna Komar

PRACA 30/100

- Pewnie idzie z prezentami do przedszkolaków - odpowiedziała Mama. - Chyba nie masz racji - wyszeptał Tata podchodząc do okna - Kieruje się w stronę naszego domu. - Na pewno idzie do nas! - uradowały się bliźniaki. Zadziwiona Mama podeszła do drugiego okna. - To niemożliwe - szepnęła zaskoczona - Co stoi koło drzwi do garażu? Tata natychmiast podbiegł do Mamy. - Ja chyba śnię, czy robisz niespodziankę, o której nie wiem? - szepnął - Właśnie chciałam zapytać to samo - odpowiedziała - Kto to zatem jest? Co stoi koło garażu? - zastanawiał się Tata Dzieci podbiegły do rodziców. Wsunęły się przed nich i zajrzały do okna. - To sanie! Takie prawdziwe! - uradowały się. W tym czasie do drzwi zbliżyła się postać. Zabrzmiał dźwięk dzwonka. - Mikołaj! Mikołaj! Prezenty! - cieszyły się bliźniaki Rodzice otworzyli drzwi w oczekiwaniu na rozwiązanie zagadki. - Ho, ho, ho! Dzień dobry! - nieznajomy wydał okrzyk radosnym głosem - Czy są tutaj jakieś grzeczne elfy, które mogłyby mi pomóc? - My! My! - cieszyły się dzieci - Kim Pan jest? - zapytał Tata - Ja? Przecież to widać - uśmiechnął się - jestem Świętym Mikołajem! - Dzieci odejdźcie od drzwi, bo się przeziębicie - zamruczała Mama, oplatając bliźniaków ramieniem i odchodząc z nimi. - Dobrze, a tak naprawdę to kto Pana przysłał? - pytał dalej Tata. - Nikt. Przecież wszyscy wiedzą, że Mikołaja nikt nigdzie nie wysyła - odpowiedział spokojnie Mikołaj - Tak, jasne. Ale proszę odpowiedzieć poważnie, nie jestem dzieckiem, już z tego wyrosłem - powiedział Tata Nagle Mikołaj wyciągnął z kieszeni mały dzwonek i zadzwonił nim. Po chwili pod drzwi podjechały sanie ciągnięte przez renifery. - Nie musisz nic mówić, ja wiem, o co zawsze prosiłeś na święta, gdy byłeś mały - uśmiechnął się Mikołaj i podszedł do worka ułożonego na saniach. Wyciągnął z niego rybę i podał Tacie. - Niemożliwe! Prawdziwy pomarańczowy karp - wyszeptał zaskoczony Tata - przecież takie nie istnieją. - Czy już wierzysz, że jestem prawdziwym Świętym Mikołajem - zapytał Mikołaj - Ja.., ja.., jasne. Proszę wejść - zawstydził się Tata. Mikołaj wszedł do domu, gdzie czekały na niego dzieci i Mama. - Jakiej pomocy potrzebujesz? - zapytała Mama - Nie zdążyłem rozwieźć wszystkich prezentów, a nie chcę, żeby jakieś dziecko było smutne z tego powodu. Czy pomożecie mi wykonać tę misję i dostarczymy je razem? - Taaak! - wykrzyczały dzieci. - Ale jak? - zapytał Tata - Zaraz wam wszystko wyjaśnię - odpowiedział. Szybko rozpoczęli przygotowania do tej niespotykanej misji.

Mariusz

PRACA 31/100

"Tato wyjrzał przez okno. Obok bloku stał staruszek: z białymi włosami, długą brodą, w czerwonym płaszczu. Płaszcz musiał mieć ze 100 lat a i staruszek nie wyglądał na młodszego. Tato rozpoznał go dopiero po chwili… był to bezdomny człowiek, który często siedział na dworcu. Tato spojrzał na synów i powiedział: - Kochani, chyba Mikołajowi przydarzyło się coś złego. Nie ma ze sobą reniferów ani sań. Ubranie też ma nieco podarte. Weźmy ciepłą herbatę, kanapki i zapytajmy czy nie potrzebuje pomocy. Chłopcy, nieco zdziwieni, zerknęli na zewnątrz a potem RAZEM zawołali: - Rozpoczynamy MISJĘ ratowania Mikołaja! Mama przygotowała kanapki i zrobiła kawę do termosu. Staś i Antek z Tatą zeszli na dół. Przywitali się z Mikołajem – ten zrobił oczy większe niż pięciozłotówki, a na pytanie, gdzie są renifery, powiedział tylko: „Gdzieś się zapodziały…”. Chłopcy powiedzieli, jakie prezenty chcieliby dostać, Mikołaj pochłaniał kanapki, jakby nic lepszego w życiu nie jadł i zapanowała tajemnicza, świąteczna atmosfera. Mikołaj się uśmiechnął, podziękował a Tato powiedział, że nie będzie go zatrzymywał, bo pewnie jest bardzo zajęty przed świętami a Tato musi biec po KARPIA. Mikołaj zapewnił, że już da sobie radę i wszyscy rozeszli się, uśmiechnięci. Chłopcy byli podekscytowani faktem, że pomogli samemu Mikołajowi. Rozmawiali o tym do późnego wieczora a Tato powiedział, że czasem większą radość sprawia dawanie niż otrzymywanie prezentów. I że czasem samemu Mikołajowi może przydarzyć się jakiś pech, więc trzeba mieć oczy szeroko otwarte, szczególnie w Święta…"

Monika

PRACA 32/100

Święty Mikołaj? - zapytał tato? Święty Mikołaj, obserwuje jak chętnie kosztujecie śnaiadanie - odparł tato. Chłopcy z apetytem zabrali się za śniadanie. Świety Mikołaj przyjdzie po kolacji wigilijnej - ciagnął tata. Antek stwierdził - to bracie jak zwykle karp, pierogi, żurek z talerzyków ma być wyjedzone, jakby były prosto po zmywaniu i cały dzień jestesmy grzeczni - dodał Staś. Mikołaj nas obserwuje...nie daj plamy pamiętasz jak w tamtym roku pomylił prezenty i mama dostała maszynkę do golenia brody... tak, ale mikołaj mamę też obserwuje i pewnie widział, że jest ciągle na diecie i tylko kawę pije... Bo to jest misja Mikołaja, on obserwuje też dorosłych...a nasza mama to totalny niejadek - odparł chłopiec. Razem zjedzmy szybciutko wszystko, żeby tylko nam nie zrobił psikusa... i zamiast klocki Lego przyniesie nan na przykład piżamę babciną i bambosze - dodał drugi chłopiec... to byłaby totalna katastrofa...

Ewelina

PRACA 33/100

Staś wybiegł na zewnątrz, a zaraz za nim Antek. - Mikołaju! Chodź do nas! - zawołali chóralnym głosem chłopcy nie odstępując Mikołaja na krok. - Stasiu, wiem, że należysz do grona najgrzeczniejszych dzieci, ale … - Mikołaju, prosimy ! - Chłopcy, choć bardzo bym chciał to nie mogę. Mam do wykonania pilną misję, a czas na jej wykonanie dobiegnie końca już o północy . Później znikną moje sanie i życzenie pewnej dziewczynki, nie spełni się... Jestem św. Mikołajem i nie mogę na to pozwolić. - Ale Mikołaju, mama właśnie przygotowała świątecznego karpia... - namawiał Antek. - Przecież powiedziałeś , że należę do grona najgrzeczniejszych dzieci ! - powiedział z oburzeniem Staś . Czuł, że wzbierały w nim łzy i rozgoryczenie , a przecież nie tak powinny wyglądać święta. Mikołaj bardzo chciał odwiedzić chłopców, ale jednocześnie nie mógł znieść myśli, że mógłby nie wypełnić swojej misji. Po chwili namysłu ( oraz zmierzwieniu palcami całej brody ) powiedział : - Może chcielibyście towarzyszyć mi w wyprawie i razem wykonalibyśmy... Mikołaj nie zdążył dokończyć zdania, a chłopcy już siedzieli wygodnie w saniach. Sanie wzbiły się lekko w powietrze i ani się obejrzeli, a już sunęli po niebie. - Mikołaju, czyli lecimy dostarczyć komuś prezent ? - zapytał nieśmiało Staś . - Właściwie to nie Stasiu, tym razem lecimy odebrać prezent. - Ale jak to ? Przecież mówiłeś, że … - odezwał się Antek. -Wszystkiego dowiecie się już niedługo- odpowiedział Mikołaj ,a chłopcy nie zapytali już o nic więcej. Gdy wylądowali byli przy zaniedbanym budynku. - Poczekajcie tu , zaraz wrócę - polecił św. Mikołaj i rzeczywiście kilka minut poźniej wrócił... Bez prezentu, za to w towarzystwie małej dziewczynki. - Chłopcy, przywitajcie się. To jest Hania. Jej rodzice niedawno zginęli, a ona trafiła tutaj, do domu dziecka - powiedział wskazując ręką stary budynek . -W swoim liście nie poprosiła o zabawki, ani nowe ubrania, chociaż bardzo jej tego brakuje. Poprosiła o nowych opiekunów i bardzo chciała być dla kogoś prezentem. Chłopcy byli zaskoczeni. Mikołaj mówił, że lecą odebrać prezent, a on nic nie przyniósł. Nie przywiózł też dla Hani prezentu - nowych rodziców, chociaż przecież o to prosiła w liście. -Chłopcy , święta to nie tylko zabawki, to też nie pełny stół. Święta to czas pomocy i sprawiania radości. Nie mogę decydować za innych i przywieźć Hani rodziców, ale mogę decydować za siebie. Hania będzie moim prezentem - pomocnikiem , a ja postaram się być jej najlepszym opiekunem.

Katarzyna

PRACA 34/100

Tata wyjrzał przez okno i zobaczył, że naprawdę jest tam św. Mikołaj, ale jego sanie były uszkodzone... Szybko złapał szalik i czapkę i zawołał do bliźniaków "chłopaki, mamy misję! Trzeba uratować święta". Całą trójką ruszyli na pomoc Mikołajowi. Tata pobiegł do warsztatu, przyniósł narzędzia, deski. Chłopcy pobiegli do szopy po sianko dla reniferów, a mama zaprosiła Mikołaja na gorącą czekoladę i pyszne ciasteczka. Mikołaj był bardzo smutny, martwił się, że nie dostarczy dzieciom prezentów na czas, a przez to będą smutne, stracą wiarę w niego i w magię świąt Bożego Narodzenia. Mama pocieszała go "nie martw się, razem na pewno damy radę! Moi chłopcy to złote rączki, zaraz naprawią sanie. Renifery odpoczną, posilą się i będą gotowe do dalszej podróży. A ty Mikołaju uśmiechnij się, magia świąt to nie tylko prezenty. W świętach najważniejsze jest to, żeby być razem ze swoimi bliskimi, wspólnie ubrać choinkę, nakryć do stołu, razem lepić pierogi czy przyrządzić karpia...chodzi o to, by poczuć miłość i ciepło, by zrobić coś dobrego dla innych i uśmiechnąć się do sąsiada, którego się nie lubi" Mikołaj miał łzy w oczach gdy usłyszał te słowa, cieszył się, że są jeszcze takie rodziny jak ta, dla których są ważne takie wartości i które pomagając innym są szczęśliwe. Po chwili do domu wróciła ekipa naprawcza i chłopcy oznajmili Mikołajowi, że jego sanie są jak nowe, renifery najedzone i już nie mogą się doczekać kiedy będą rozwozić dalej prezenty. Mikołaj przytulił chłopców, podziękował całej rodzinie i poszedł do sań. Pomachał im przez okno i po chwili zniknął na gwieździstym niebie. Mama spojrzała na zegarek "ojej, musimy przygotować kolację wigilijną... chłopcy, szybko myć ręce i zapraszam do kuchni". Niedługo potem wszyscy razem zasiedli do wieczerzy wigilijnej, zostawiając tradycyjnie jedno puste nakrycie dla niespodziewanego gościa. Podzielili się opłatkiem i zajadali pysznymi 12 potrawami. Chłopcy skończyli jeść szybko i pobiegli do pokoju zobaczyć czy pod choinką są prezenty. Byli ogromnie zaskoczeni gdy zobaczyli ich całą masę, szybko zawołali rodziców. Na jednym z nich była kartka, którą tata przeczytał "Dziękuję Wam za pomoc, gdyby nie Wy to wiele dzieci nie dostałoby dziś wymarzonych prezentów. Zostawiłem Wam kilka drobiazgów, mam nadzieję, że się Wam spodobają. Życzę Wam zdrowia, miłości i żeby wasze dobre serca nadal dawały innym tyle radości i wsparcia. Św. Mikołaj". Rodzina była bardzo szczęśliwa, misja "ocalić święta" zakończyła się sukcesem :)

Natalia

PRACA 35/100

On, on wypadł z sań! - Antek ponownie zaniemówił z wrażenia, a Mama prawie zakrztusiła się kawą. Rodzice razem podbiegli do okna i zdumieni ujrzeli siwego Pana w czerwonym stroju w swoim ogródku. Nie, to niemożliwe - powiedział Tata i wyszedł na dwór porozmawiać z nieznajomym. Reszta rodzinki wybiegła za nim, w domu został tylko kot i karp, dla których nie działo się nic niezwykłego :) Kiedy Tata pomagał wstać Świętemu Mikołajowi, kątem oka ujrzał nic innego tylko sanie i 8 reniferów stojące na dachu ich domu! No teraz nie miał wyjścia, musiał uwierzyć w to co się dzieje, chociaż na co dzień był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Antek i Staś zaczęli zasypywać Świętego Mikołaja gradem pytań: Co się stało? Dokąd lecisz? Czy masz dla nas prezenty? Jak działają sanie? Chłopcy, dajcie Świętemu Mikołajowi odpocząć - przerwała mama i zaprosiła Świętego Mikołaja do domu. Widać było, że nie czuł się zbyt dobrze i był poobijany. Mama zaproponowała Świętemu Mikołajowi ciepłą herbatę i zapytała czy nie trzeba wezwać pogotowia. Święty Mikołaj wreszcie mógł dojść do słowa, jednak gromkie HO,HO,HO nie wydobyło się z jego ust. Powiedział, że pogotowie nie będzie potrzebne, po czym posmutniał i stwierdził, że nie ma wystarczających sił aby kontynuować podróż i wygląda na to, że nie zdąży rozwieźć prezentów na czas. Całej rodzinie zabrakło słów, a chłopcy zaczęli nawet płakać, myśląc o tych wszystkich dzieciach, które nie znajdą nic pod choinką. Wtedy Tata wziął się w garść i powiedział: Kochana Rodzinko, wygląda na to, że czeka nas niezwykła misja. Czy jesteście gotowi zastąpić dzisiaj Świętego Mikołaja? Te okrzyki ekscytacji i radości słychać było chyba nawet w sąsiednim województwie! Wszyscy zgodzili się bez wahania i już po paru minutach byli gotowi do drogi. Mama oczywiście zadbała aby każdy ciepło się ubrał i przygotowała kanapki na drogę. Święty Mikołaj udzielił instrukcji i był bardzo wdzięczny, że znalazł takich zastępców. Rodzice, Staś i Antek wyruszyli w szaloną nocną podróż i zdążyli dostarczyć wszystkie prezenty na czas, oczywiście starali się pozostać niezauważeni - w końcu nikt nie mógł się dowiedzieć o niedyspozycji Świętego Mikołaja. Wrócili bardzo szczęśliwi i zgodnie stwierdzili, że to była magiczna i najwspanialsza noc w ich życiu :) Świętego Mikołaja nie zastali w domu, więc wstając rano następnego dnia przez moment zastanawiali się czy to nie był sen... Pod choinką znaleźli jednak wymarzone prezenty, a na stole leżał list z podziękowaniami!

Anna

PRACA 36/100

-Przyszedł do nas! Spójrz. -Ach tak, rzeczywiście synku, to jest jego świąteczna misja- wyjaśnił tata. -Misja? -zapytał Staś. -Tak, kiedy jest miłość i dobro w domu, kiedy jesteśmy razem i się kochamy, Mikołaj nas za to wynagradza prezentami - podpowiedziała mama. -No chłopcy, bo Mikołaj przyjdzie a my nie mamy czym go poczęstować. Chodźmy przygotujemy jedną z 12 potraw - karpia. Rodzina wspólnie krzątała się w kuchni. Jednak wzrok Antka i Stasia wciąż wędrował w stronę okna, wypatrywali sani Świętego Mikołaja i pierwszej gwiazdki na niebie. Dom wypełnił zapach ryby, pomarańczy i barszczu. Miłość to najważniejszy element świąt! Nagle zaświeciło coś na niebie, chłopcy ruszyli do salonu, nie zważając na ubrudzone mąką ręce. Coś wspaniałego! Tak się cieszyli, że aż zaniepokojeni rodzice chcieli sprawdzić czym spowodowana jest ta radość. Nie zdążyli zobaczyć pięknie zapakowanych prezentów, bo nimi zajęły się dzieci. -To była wizyta Mikołaja, mamo, tato, patrzcie! - synkowie pokazywali rodzicom swoje prezenty. Były to klocki i duży robot. -Mamusiu, tatusiu! Przecież wy byliście tacy grzeczni, czemu tylko nam Mikołaj coś podarował - Antek widział smutek w oczach mamy. Bracia postanowili w tajemnicy sprawić im niespodziankę. Chłopcy zadzwonili po cichu do babci i prosili by im pomogła. Babcia, która kocha swoje wnuki ponad wszystko, nie odmówiła pomocy. Babcia już wcześniej o tym pomyślała i miała zapakowane prezenty dla rodziców już od dawna. Wyobraźcie sobie, jak ucieszeni byli chłopcy. Babcia z dziadkiem przybyli na czas na Wigilię. Babcia ze swoimi wyśmienitymi pierogami i pasztecikami. A dziadka kompot to coś wspaniałego. Mama do tej pory nie wie jak dziadek to robi, a sekretu przepisu nie chce nam zdradzić. Babci ukradkiem wkrada się do pokoju wnuków i przekazuje im prezenty. -Teraz wasze zadanie chłopcy! Ja zabiorę mamusię do kuchni, a wy musicie po cichutku, na paluszkach podłożyć prezenty pod choinkę. Ciii, to nasza tajemnica. To dzieła wnuczki! Antek obserwował gdzie jest mama i tata i dawał znaki bratu, kiedy może po cichutku podłożyć prezenty. Udało się! Chłopcy uśmiechnęli się do babci i dziadka na znak udanej misji. Wszyscy wspólnie zasiedli do stołu, złożyli sobie życzenia. A mama i tata byli przeszczęśliwi z prezentów. Oczywiście pamiętali rodzice o babci i dziadku. Każdy w tym dniu się uśmiechał i cieszył z podarunków. Bo w Święta chodzi o radość. Cała rodzina wie, że w Wigilię nie można się kłócić, smucić i robić przykrości innym.

Klaudia Wiśniewska

PRACA 37/100

Pamiętasz, jak byliśmy po karpia u dziadka na wsi - zapytał Tato? Tak. pamiętam, to była fajna misja! Mama nas wtedy wysłała i razem z dziadkiem pojechaliśmy w to tajemnicze miejsce - nie dokończył Staś.... W jakie miejsce? - zapytała z ciekawością Mama. Aaaa, tam, daleko to było, dziadek mówił, że tam mieszkał Święty Mikołaj i miał dużo ryb. Byliśmy tam, widziałem te karpie. Dziadek kazał mi wtedy, bym pomyślał jakieś życzenie - wyszeptał Staś. I co, pomyślałeś? - zapytał Antek. Jasne! Wszyscy razem jak byliśmy przy stole to pomyślałem, że.... - cichutko wydusił Staś. Ejjjj, nie mów - jak powiesz, to życzenie się nie spełni - upomniał go Tato. Mama zachwycona przysłuchiwała się rozmowie z kuchni i pomyślała, że Staś dlatego teraz tak ochoczo pomaga w świątecznych przygotowaniach, bo spodobało mu się na wsi u dziadka. Była z niego dumna. W głębi serca czuła wielką miłość i radość, że jej syn jest już taki dojrzały. Mocno się zamyśliła i zatopiła w tych świątecznych marzeniach. Całkowicie zapomniała, że w kuchni smaży się przecież ryba... Nagle zaczęło wydobywać się pełno dymu, czuć było zapach spalenizny i słychać głośny krzyk dzieci - Mamo, coś się spaliło, śmierdzi z kuchni! Okazało się, że z karpia na świąteczny stół zostały tylko ości. Za to przy wigilijnym stole były inne, smakowite dania. Była też miłość, dużo życzliwości i fantastycznych prezentów. Cała rodzina siedziała razem w brzasku mieniącej się srebrem choinki - i tak beztrosko mijał czas. Po północy misja karp była zakończona!

Jakub

PRACA 38/100

- Czy Mikołaj ma czas, aby skosztować wigilijne potrawy? zapytał nieśmiało Staś. - Obawiam się, że w ten jeden dzień w roku jest naprawdę bardzo zajęty dostarczaniem prezentów.. powiedziała stanowczo mama. - Może my coś dla niego przygotujemy? zapytał z radością mały Antoś, na co ochoczo przyklasnął Staś. - Wspaniały pomysł chłopcy, to piękny gest z Waszej strony. RAZEM coś dla niego przygotujemy i zostawimy przy choince. - Niech będzie to KARP- zaproponował tata, Mikołaj będzie potrzebował dużo energii tej wigilijnej nocy.. - Ale my nie umiemy przyrządzić karpia- chłopcy nagle posmutnieli - Od czego macie mnie moi drodzy? Mam wspaniały przepis do wypróbowania! Będzie to karp według przepisu mojej babci Luci- zaproponowała mama. - Brzmi przepysznie, ale czy zostanie też coś dla nas? zapytała z nadzieją męska część rodziny. - Na pewno starczy dla wszystkich, bądźcie spokojni-odparła mama. - No to zabieramy się do pracy! (40 minut poźniej) - Uff MISJA wykonana, ten przepis naprawdę nie jest skomplikowany, daliśmy radę mamo!- krzyknęli radośnie chłopcy. - Skoro wy pomyśleliście o Świętym Mikołaju to jestem pewna, że i on o was nie zapomni. Zanieśmy porcję karpia pod choinkę i chodźmy wszyscy wypatrywać pierwszej gwiazdki!-powiedziała mama. -To będą magiczne święta- rozmarzył się tata i mocno wszystkich przytulił.

Ewelina

PRACA 39/100

Tato spojrzał w okno, rzeczywiście działo się tam coś magicznego. Słychać było dzwonki, parskanie, a dookoła unosił się tuman skrzącego pyłu. -Nie do wiary, to dzieje się naprawdę-powiedział Tato. Cała trójka stała jak zaczarowana, aż zaciekawiło to Mamę. Podeszła do nich i zobaczyła postać Mikołaja. Szybko chwyciła chustę i wybiegła przed dom. Wszyscy ruszyli za nią. Ty istniejesz naprawdę?- wyszeptała Mama do przybysza. Tak moja droga-odpowiedział Mikołaj-jeśli ktoś bardzo we mnie wierzy, to z pewnością mnie spotka. Wasze myśli były tak czyste, że moje renifery przywiodły mnie tutaj. Dziś spełnię Wasze życzenia, ale muszą być one poświęcone innym osobom lub zwierzętom-to powiedziawszy odjechał swoim reniferowym zaprzęgiem. Rodzinka, jeszcze przez chwilę, stała oszołomiona. Wcześniej,z wrażenia nie czuli mrozu, ale teraz trzęśli się jak galareta. Szybko weszli do domu i zaczęli się zastanawiać, co się stało. Wreszcie Staś zapytał: - Mamo co to znaczy, że nasze życzenia mają być poświęcone innym? Mama wyjaśniła chłopcom, że chodzi o to, żeby nie myśleć tylko o sobie, ale czasem pomyśleć o innych. Że mogą być samotni, głodni, porzuceni, może być im zimno i dobrze byłoby zrobić dla nich coś miłego. Chłopcy cały dzień myśleli, co dobrego mogliby zrobić. Ich dziecięce główki pracowały na wysokich obrotach i nic im nie przychodziło na myśl. Wreszcie zajęli się codzienną zabawą i powoli zapomnieli o słowach Mikołaja. Wieczorem poszli popatrzeć chwilkę na karpia, który pływał w wannie. Sprawiało im to wielką frajdę. Mogliby siedzieli tak cały wieczór. Szkoda,że Tato musi zabić karpia na wigilię - powiedział Antek. W tym momencie chłopcy spojrzeli na siebie i zaczęli razem skakać i krzyczeć, aż do łazienki weszli zaniepokojeni rodzice. Co się stało? - zapytał Tato - dlaczego tak krzyczycie? Już wiemy, już wiemy jak możemy zrobić coś dobrego - krzyczeli jeden przez drugiego - możemy uratować życie karpia, musimy go wypuścić do stawu - prosimy, zgódźcie się! Rodzice byli zdumieni, tak dojrzałym pomysłem swoich dzieci. W sumie czemu nie- powiedzieli - to świetny pomysł. Kazali chłopcom szybko się ubrać, włożyli karpia do wiaderka z wodą i razem poszli nad staw, który znajdował się blisko domu. Chłopcy całą drogę debatowali. w jaki sposób wpuszczą go do wody. Gdy już byli na miejscu, przechylili wiadro i pozwolili rybie z niego wypłynąć. Karp chwilę postał w miejscu, potem machnął ogonem i odpłynął. I tak ich misja zakończyła się sukcesem.

Edyta

PRACA 40/100

Kowalski z zaciekawieniem odsunął firankę i wyjrzał przez okno. Święty? Eee, żaden Święty! To tylko sąsiad Malinowski biegał po swojej posesji w czapce Świętego i czerwonej kurtce. Ale to nie strój zwrócił uwagę Kowalskiego, lecz to, co sąsiad nosił. Chyba nie wiedział, że jest obserwowany. Przez moment stał na tarasie, rozglądając się podejrzliwie, po czym pobiegł do swojego auta i przytargał pod drzwi wejściowe cztery bele siana. Z bagażnika wystawały kolejne dwie. Kowalski zdębiał. Po co Malinowskiemu siano w domu? Jeśli chciał włożyć w Wigilię pod obrus, to wystarczyłaby kępka. Co on wymyślił? Zaintrygowany postanowił przyjrzeć się poczynaniom sąsiada z bliska. - Chłopaki, MISJA przed nami, chodźcie, idziemy na spacer! - zawołał. Bliźniakom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Przebrali się, wybiegli przed dom i po cichu zakradli się pod okna sąsiada. Tata wytarł szron z szyby i zajrzał do środka. Nie wierzył własnym oczom! W salonie stało krzesło, do którego przywiązany był… prawdziwy Święty Mikołaj, a tuż obok niego skubały siano cztery żywe futrzaste renifery! - Albo mi zdradzisz sekret, skąd bierzesz te wszystkie prezenty, albo będziesz tu siedział do lata! – odgrażał się Malinowski i machał Mikołajowi przed nosem pudełkiem z piernikami. Co chwilę wyciągał jednego i zjadał… - Tato, on uwięził Świętego Mikołaja! - szepnął przerażony Staś. - Jak go nie uratujemy, to tego roku nikt nie dostanie prezentów! - Spokojnie, synu, zaraz coś poradzimy… - odpowiedział tata i rozejrzał się dookoła. Nie wiedział, co robić. Daleko mu było do sprytu bohaterów filmowych, a ta cała sytuacja wyglądała naprawdę podejrzanie. - Ej, Ty, wielki! Poczekaj, aż Malinowski pojedzie do sklepu. - usłyszał za plecami. Rozejrzał się, lecz nikogo nie zobaczył. - Poczekaj i po prostu otwórz drzwi. Jeśli mnie puścisz wolno, to powiem Ci, gdzie trzyma zapasowe klucze. – Kowalski obejrzał się i dopiero dostrzegł życzliwego doradcę. To… KARP, pływający w wiadrze! - Biegiem! Nad staw! – krzyknął Tata i złapał wiadro… … Nagle – wszystko zaczęło wirować: mijane budynki, biegnący z wiadrem tata, podśpiewująca coś po drodze ryba… Antek otworzył oczy. To był sen! Na łóżku po drugiej stronie pokoju Stasiek chrapał w najlepsze. Antek zerknął na wiszący przy łóżku kalendarz… 24 grudnia. Dziś Wigilia, dzień cudów! Co za szczęście, że są bezpieczni, w domu, RAZEM, a prawdziwy Święty Mikołaj zaraz wyrusza na tour z prezentami! :)

Radosław

PRACA 41/100

Rozsądny tata postanowił uspokoić zdenerwowane rodzeństwo. – Święty Mikołaj? Spodziewacie się go o poranku? Wydaje mi się, że Mikołaj odwiedza domy wieczorową porą. Musicie cierpliwie poczekać. Teraz wybierzecie się ze mną po rybę. – Tatusiu! Proszę, wysłuchaj nas. - wtrącił niecierpliwy Antek – Chcieliśmy pokazać Ci list, który otrzymaliśmy od Świętego Mikołaja. Staś zerwał się z krzesełka. W podskokach dotarł do taty. Wręczył różową kopertę. Tatuś nie zastanawiał się zbyt długo. Otworzył przesyłkę. Postanowił przeczytać dzieciom, jaką niespodziankę przygotował dla nich nadawca – Święty Mikołaj. – Drogie dzieci! Nie połykajcie z KARPIA ości. A najlepiej posmakujcie seleryby. Seleryba dla Mikołaja jest niczym cukierki dla grzecznego dziecka. Jeżeli zależy Wam na prezentach, poproście Mamę o przygotowanie seleryby! Na twarzy Tatusia prędko pojawiła się smutna mina. Chciał, jak co roku, posmakować karpia w galarecie, a tu Mikołaj postanowił pokrzyżować jego plany. Z pomysłami Świętego nie powinno się dyskutować, dlatego Tatuś natychmiast uspokoił się. – Skoro Święty Mikołaj nie chce ryby w tym roku, nie będziemy jej kupować. Zamiast jechać do sklepu, pójdziemy na plac zabaw. Tak dawno wspólnie się nie bawiliśmy. Antku, Stasiu, jesteście gotowi do wyjścia z domu? – Tatuś rozgadywał się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech tak silny jak letnie promienie słoneczne. – Tak, Tatusiu! Chcemy pobiegać po placu. Może pobujamy się na huśtawce i pozjeżdżamy na tyrolce? – dopytywał poruszony Staś. – Chłopcy, załóżcie ciepłe kurtki. Nie zapomnijcie o rękawiczkach! - upomniała bliźniaków Mama – Poczekam na Was z Tatą na podwórku. – dodała. Chłopcy w błyskawicznym tempie wybiegli z kuchni do swoich pokojów. Tata podejrzewał, że Mama namówiła Świętego Mikołaja, aby dostarczył różową kopertę do ich domu. Nieśmiało zapytał o intencje Mamy i Świętego Mikołaja. – Proszę, wytłumacz mi, dlaczego w tym roku mamy zrezygnować z KARPIA? – Chciałabym więcej czasu spędzić z Tobą i chłopcami. Tak rzadko bawimy się RAZEM. Myślę, że Mikołaj ma MISJĘ – pragnie, aby rodziny wspólnie bawiły się w czasie Świąt Bożego Narodzenia. – odparła wzruszona Mama. – Kochanie, masz rację. Zamiast stać z dziećmi w kolejce po KARPIA, naszą MISJĄ jest aktywne spędzanie czasu RAZEM. – wyznał Tata. – Załóż kurtkę, Ty też będziesz zjeżdżać na tyrolce! Zadowoleni ze zmiany planów świątecznych rodzice spędzili cały wigilijny na wspólnej zabawie. Na pewno zachęcaliby do zmiany planów każdą rodzinę.

Angelika

PRACA 42/100

Tato wspiął się na palce i wyjrzał przez okno. - Gdzie? Nikogo nie widzę. A poza tym szyba wam zaparowała - odparł tata i przeszedł do ćwiczeń z hantlami. Chłopcy wzięli ścierkę i zamaszycie przetarli szyby w kuchni nie dając za wygraną. Na pewno mam lepszy wzrok niż tata - pomyśleli Antek i Staś równocześnie. Nagle coś czerwonego zamachało do nich z podwórka. Przykleili nosy do szyby, ale po chwili wiedzieli już, że to tylko sąsiadka z parteru wyrzuca śmieci w czerwonym worku. - Słuchaj, czy to na pewno dzisiaj są mikołajki? - spytał brata Staś. - Na stówę. A poza tym na lodówce wisi kalendarz, sprawdź - odparł brat pewny swego. - To gdzie nasze prezenty? Przecież pisaliśmy listy do św. Mikołaja - powiedział zatroskany Staś. - Brachu, z polaka masz ledwo tróję. Jestem pewny, że roiło się w twoim liście od błędów - rzekł Antek. - Mikołaj takich wypocin nie czyta. Co innego ja - bezbłędny Antoni. Mam prezent murowany - powiedział pewny siebie. - Przecież Mikołaj kocha wszystkie dzieci - zawołał płaczliwym głosem Staś. - Chłopcy, co się tu dzieje? - zapytała mama wchodząc do kuchni z pustym kubkiem po kawie. - Kakao stygnie, a kanapki dalej na talerzu. Macie jakiś problem? - Mamo, myślę, że wpisałem błędny adres do św. Mikołaja. Poza tym Antek twierdzi, że zrobiłem za dużo błędów i dlatego tym razem Mikołaj nie przeczytał mojego listu - pożalił się mamie Staś. - Nieładnie zachowałeś się Antku wobec brata. Pamiętajcie, że dzień się dopiero zaczął. A św. Mikołaj ma dzisiaj do wypełnienia potężną misję i do obdarowania mnóstwo dzieci. Powiem wam w sekrecie, że z samego rana miałam telefon od jednego z jego elfów, który upewniał się, czy pod tym adresem mieszkają 2 nicponie - Stanisław i Antoni. Jedzcie, umyjcie zęby i marsz do szkoły. - Przecież dzisiaj nie ma szkoły! - zawołali bracia równocześnie. - No tak, ale zęby umyć trzeba - powiedziała poważnie mama i poszła podlać choinkę. Staś wiedział już, że coś na pewno od św. Mikołaja dostanie, więc bez ociągania zjadł i pomaszerował do łazienki. W wannie pływał wesoło karp, który spoglądał na chłopca z ciekawością. Staś spojrzał na niego i go pogłaskał. Wówczas ryba ośmielona w ten sposób zawołała: - Wrzuć mnie z powrotem do stawu, a ja spełnię jedno twoje życzenie. - Dobrze. A czy może mi pomóc brat, bo pewnie sam nie dam rady? - spytał chłopiec ryby. - Widzę, że zawsze myślisz o bracie, dlatego zamiast SŁOWNIKA ORTOGRAFICZNEGO podaruję ci wymarzone Lego - rzekł karp, który zamienił się w prawdziwego Mikołaja.

Joanna

PRACA 43/100

- Mikołaj jest bohaterem, że musi tyle dzieci jednej nocy odwiedzić. Powinniśmy go ładnie przywitać... - zamyślił się ponownie Antek. - Antoś! - krzyknął podekscytowany brat. Mam pomysł, jak udekorować nasz pokój, żeby Mikołajowi było miło i żeby zobaczył, że jesteśmy grzeczni. - Jaki? Zapytał Antek z zaciekawieniem i nieukrywaną nadzieją na lepsze prezenty. - Mama zawsze mówi, że na święta trzeba sprzątać na błysk, to niech się błyszczy! - kontynuuwał Staś. - Stasiu, ale ja nie lubię sprzątać, to nudneeeee - Odparł Antek, wiercąc się na krześle. - Antoooś nie chodzi o sprzątanie! Masz jeszcze ten piórnik z brokatami ze szkoły? Zapytał Staś z łobuzerskim uśmiechem. - Mam! Rzucił Antek, wstał i wybiegł z kuchni, a zaraz za nim skocznym krokiem udał się Staś. - Chłopcy, co Wy kombinu...? Zaczęła pytanie mama, ale zanim skończyła, nie było już chłopców przy stole. Podniosła wzrok znad gazetki, w której na pierwszej stronie był reklamowany świąteczny KARP. Nie skupiała się na rozmowie chłopców, więc rzuciła pytające spojrzenie mężowi, który truchtając w miejscu zignorował sygnały. Przez kilka minut z pokoju chłopców dobiegała cisza. - Woooow, Stasiu ale super! Mikołaj na pewno się ucieszy! - rodziców dobiegł radosny krzyk dzieci. Mama znała ten łobuzerskim ton głosu. Wyskoczyła do pokoju chłopców i przez chwilę nie mogła uwierzyć. - Co tu się dzieje? Krzyknęła pod nosem. Chłopcy, możecie to wytłumaczyć? - Mamusiu, w podziękowaniu dla Mikołaja przygotowaliśmy RAZEM niespodziankę. Zawsze mówisz, ze na święta ma się błyszczeć, na pewno mu się spodoba! MISJA wykonana! - odpowiedział dumny Antek. - Ale mnie chodziło o sprzątanie na błysk, a nie wysypanie brokatu na meble i podłogi... rzuciła Mama trochę zdenerwowana. - No to nasz dom jest gotowy nie tylko na Święta, ale od razu na Sylwestra -zaczął śmiać się Tata. - Mam nadzieję, że Mikołaj się ucieszy, a my z Tatą pod choinką znajdziemy dobry odkurzacz! Cała sytuacja rozbawiła wszystkich, nawet mamę, która odpuściła chłopcom, ale wtedy obiecała sobie, że od będzie tłumaczyć dzieciom każde przysłowie czy powiedzenie.

Magdalena

PRACA 44/100

Tata z wrażenia aż zastygł z jedną nogą w górze. Mama doskoczyła do okna i przesunęła firankę. Oczom całej rodziny ukazał się najprawdziwszy święty Mikołaj. Jego ogromne sanie i cały zaprzęg reniferów zatrzymał się właśnie na podjeździe przed domem. „Ale jak to? Do Wigilii jeszcze kilka dni!” – złapała się za głowę mama rozglądając po salonie, w którym brakowało świątecznych ozdób. Tymczasem Staś pobiegł otworzyć drzwi i zaprosić gościa do domu. Ale co dalej? Poprosić Mikołaja o płaszcz? Zaprosić na śniadanie? Zapytać o powód wizyty? Nikt nie wiedział co powiedzieć w tej nowej sytuacji. Na szczęście Antek przeszedł do działania. Podsunął gościowi wygodny fotel, podał kubek ciepłego kakao. „Miło nam gościć Mikołaja. Jaki macie problem na Biegunie Północnym? – Antek był gotowy do działania. Na to tylko czekał staruszek. Od razu zaczął opowieść. Cała rodzina z otwartymi buziami słuchała łapczywie łykając każde słowo. Że na Biegunie Północny praca wre. Że Elfy tak ciężko pracują, żeby zdążyć wyprodukować wszystkie zabawki do Wigilii. Że Pani Mikołajowa szykuje dużą świąteczną kolację. I że On – Mikołaj czyta listy, dba o renifery i dogląda pakowania prezentów. W tłoku zajęć zapomniał całkowicie o jednej ważnej sprawie -KARP. Pani Mikołajowa co roku prosi go o złowienie największego, najdorodniejszego karpia. Ma na to ostatni dzień i okazuje się, że chyba wszystkie ryby opuściły rzekę. Mikołaj nie może złowić karpia. Ale nie chce też zawieść żony. „Ale jak my możemy Ci pomóc? Też jeszcze nie mamy ryby na Wigilię.” – zmartwiła się mama. „Wybrałem Wasz dom, gdyż wiem, że mieszkają tu dwaj chłopcy, którzy marzą o wielkich przygodach, niesamowitych MISJACH i rozwiązywaniu trudnych zagadek. Wszystko to przeczytałem w ostatnim liście jaki chłopcy do mnie napisali” – oznajmił Mikołaj. – „Miałem nadzieję, że mi pomogą. Że wspólnie znajdziemy jakieś rozwiązanie. Antek i Staś pękali z dumy. To ich Mikołaj wybrał do tej przedziwnej misji. I mieli ogromną ochotę mu pomóc. Tylko jak? Chwila zadumy. Wszyscy zaczęli szukać rozwiązania. Wiedzieli, że RAZEM coś wymyślą. „BIEDRONKA!!” – krzyknął nagle tata. „To jest myśl” – ucieszyła się mama. Bliźniaki od razu opowiedziały Mikołajowi o miejscu, gdzie można wszystko znaleźć. I to najlepszej jakości. Niczym w fabryce Elfów. Tata zaoferował, że osobiście pójdzie do sklepu, wybierze najpiękniejszego karpia i przyniesie gościowi. W tym czasie Antek i Staś będą zabawiać Mikołaja wierszami i piosenkami świątecznymi.

Wiesława

PRACA 45/100

Mama piła trzeci łyk kawy, Tato kończył poranne przysiady, a bliźniaki dmuchały na kubki kakao. Nagle mały Staś sapnął, aż kakao zabujało się jak wzburzony Bałtyk. Wpatrywał się w okno. Antek podążył za wzrokiem brata. – Chłopaki, co tak siedzicie bez ruchu? Śniadanie stygnie. – Tato robił trucht w miejscu. – Ale tato, Mikołaj...– wymamrotał Staś. – Mikołaj? Z Twojej klasy? – Nie tato! Święty Mikołaj! – odzyskał głos Antek. - Nie żartujcie sobie, przed nami mnóstwo pracy: trzeba kupić choinkę i usmażyć karpia. Poza tym dziś raczej trudno być świętym… - odparł szybko Tato, pochmurniejąc nieco. Chłopcy z nosami przyklejonymi do zmarzniętej szyby bacznie obserwowali, oprószoną śniegiem postać i zdawali się nie przejmować zbytnio jego słowami. - To musi być Święty Mikołaj. Tylko co on tu robi? – dopytywały dzieci. Mama, zmęczona pracą, zwyczajnie usnęła w fotelu. Na stoliku nie było już telefonu i torby Taty. Wszystko wyglądało na to, że pojechał po choinkę sam. Przepychając się przez nieuwagę, bliźniaki strąciły postawione na parapecie kubki z resztką kakao. Dźwięk tłuczonej porcelany zbudził Mamę. W tej samej chwili usłyszeli dźwięk dzwonka do drzwi. Mężczyzna wyglądający zupełnie jak Święty Mikołaj, zatrzymał się przed progiem ich domu. Przetarł zaśnieżone okulary i otrząsnął nieco puchu z brody, ściskając w grubej rękawicy starą, pożółkłą kopertę. Chłopcy z niedowierzaniem śledzili każdy jego ruch. - Mamo! – krzyknęli oboje, zeskakując z parapetu. Chwycili energicznie dłoń Mamy, ciągnąc ją w stronę drzwi. - Dzień dobry, szukam Przemka! – usłyszeli ciepły głos, kiedy tylko Mama przekręciła zamek. – Mam coś dla niego… Coś, na co czekał bardzo długo. - Mąż musiał wyjść… - nie zdążyła dokończyć Mama, kiedy za jej plecami nagle pojawił się Tato. Trzymał w dłoni nieznany synkom drewniany wagonik. Niespodziewany gość uśmiechnął się serdecznie, ukazując szereg zmarszczek. - Wiem, że zwątpiłeś, ale jestem. W końcu Cię znalazłem… To była prawdziwa misja i wyzwanie dla takiego staruszka jak ja. Pozwól, że teraz razem postaramy się, przywrócić ducha świąt. – zwrócił się do Taty pokazując starą kopertę, na której rozpoznał własne pismo i małą lokomotywę pasującą do wagonika. Prezent, o którym marzył będąc dzieckiem, zanim przestał wierzyć w święta. W tej magicznej chwili poczuł, jak jego serce rozpala ogień i powoli wraca wiara. Niespodziewane spotkanie przybliżyło do siebie całą rodzinę, która spędziła razem kolejne, jednak tym razem zupełnie inne Boże Narodzenie.

Agata

PRACA 46/100

"Rzeczywiście, za oknem stał najprawdziwszy w świecie Mikołaj! Stał i rozpaczał - coś stało się z jego saniami, które rozbiły się w ogrodzie Stasia i Antka. Tuż obok parskała z niepokojem cała drużyna jego reniferów! Rodzice bliźniaków byli w jeszcze większym szoku niż dzieci - to Mikołaj, prawdziwy Mikołaj, z całą swoją świtą, jak w bajkach! Mogli zrobić tylko jedno - w mig narzucić kurtki i buty i szybko pobiec na dwór! - Mikołaju, Mikołaju, czy wszystko w porządku - od razu zawołał Antoś, w ogóle nie czując strachu przed nieznajomy, bo Święty Mikołaj to w końcu żaden nieznajomy! - Ho, ho, ho - zaszlochał Mikołaj - Moi drodzy, musicie mi pomóc, moja świąteczna misja jest zagrożona! Tylko RAZEM możemy sprawić, że tegoroczne Święta będą Świętem, a nie katastrofą! - J..Jak możemy pomóc, Mikołaju - zapytała nieco zdezorientowana mama chłopców. - Musicie uwierzyć, uwierzyć w Magię Świąt tak mocno, jak tylko umiecie - wypadek wytrzepał cały Magiczny Pył z moich sań, a Renifery są zbyt przemęczone, żeby dać sobie radę bez choćby odrobiny magii! - Wierzymy, widzimy Cię, jak moglibyśmy nie wierzyć! - krzyknął uradowany tata, który zrozumiał, że Mikołaj jednak istnieje! - To za mało, jeśli możecie, przygotujcie nieco ciepłego kakaa dla mnie i moich reniferów, ja zaś opowiem wam dokładnie, na czym polega wasza misja - powiedział Mikołaj, po czym wszyscy ruszyli do domu. W środku Mikołaj usiadł, wyraźnie zmęczony, zdjął swoją czapkę, wygładził brodę i poprawił okulary. Następnie, gdy tylko otrzymał coś ciepłego do picia, zaczął mówić: - Moi drodzy, widzę, że jesteście wspaniałą rodziną i daje mi to nadzieję, że podołacie mojej Misji! Liczę na was, tak jak wszystkie dzieci na całym Świecie liczą na mnie, na Świętego Mikołaja! Aby moje sanie się naprawiły, aby wróciła ich magia, musicie zapomnieć o pierogach, o barszczyku, odpuścicie i Karpiowi - niech i on nacieszy się Świętami. Wasze zadanie jest tak naprawdę bardzo proste, o ile znajdziecie dość wiary w swoich Sercach. Musicie usiąść razem, chwycić się za ręce i każdy z was musi wrócić do swoich wspomnień. Musicie znaleźć to najbardziej magiczne wspomnienie, Świąteczny Cud, który tchnie nowe życie w moje sanie! Antek, Staś i ich rodzice zrobili dokładnie to, o co Mikołaj poprosił. Wiedzieli, że nie mogą zawieść - skupili się na Misji całymi sercami, nie podglądali nawet gdy zaczęli słyszeć dźwięk sań za oknem... Otworzyli oczy dopiero po kilku minutach. Czy to była prawda? Czy oni właśnie uratowali Nasze Święta?"

Karolina

PRACA 47/100

-Święty Mikołaj!? Tak wcześnie!? Antek chyba widzisz postać Mikołaja ze swoich marzeń? Wiemy, że nie możesz się doczekać i Mikołaja i prezentów. Mogę cię zapewnić, że przybędzie dzisiaj, ale wieczorem, gdy na niebie rozbłyśnie pierwsza gwiazdka. - tato nie spojrzawszy w okno przekonywał synka -Tatusiu! Musisz spojrzeć na nasze okno! Proszę?! Lekko zniecierpliwiony tato spojrzał i...oniemiał! Zza okna uśmiechał się dobrotliwie Święty Mikołaj. Zapukał lekko w szybkę i zapytał, czy może wejść do domu. Tato wciąż oszołomiony otworzył drzwi i mimo zdziwienia, uprzejmie zaprosił Mikołaja do środka. Antek i Staś stanęli cichutko razem w kąciku pokoju. Główki chłopców, aż "parowały" od mnóstwa sprzecznych myśli i pytań. To będzie Mikołaj czy nie będzie? To jest już Mikołaj i przyniósł prezenty czy tato każe Mikołajowi przyjść później, razem z gwiazdką na niebie? - Witamy Święty Mikołaju! Jednak jestem zaskoczony poranną porą twojego przybycia? - pytająco powiedział tato Ho ho ho witajcie wszyscy! Moja misja jest ważna i potrzebna dzieciom na całym świecie. Dzieci jest bardzo dużo. Dlatego w tym roku rozwożę prezenty już od rana. Muszę zdążyć do wszystkich dzieci na świecie. Droga daleka i moje renifery potrzebują odpoczywać od czasu do czasu, zajadając pachnące sianko na popasach. A czas ucieka. -Cieszycie się chłopcy z moich odwiedzin? W sakwach mam prezenty dla Was. Zamawialiście je w listach do mnie?- spytał Mikołaj - Tak tak tak...bardzo się cieszymy Święty Mikołaju! - odzyskali głos bliźniacy To wspaniale! Wszyscy razem spędźmy kilka świątecznych chwil. Zaśpiewamy kolędę, porozmawiamy o tym co u was słychać i wtedy rozdam prezenty wszystkim tym, którzy byli cały rok grzeczni. - zapowiedział wspaniały gość Czas z Mikołajem był pełen miłych chwil. Bracia szaleli z radości, gdy otrzymali klocki lego zamówione w listach. Nie mogli się doczekać, aż będą mogli otworzyć swoje pudełka i zacząć układać. Święty Mikołaj pożegnał się z całą rodziną i odjechał saniami. Patrzyli jak odjeżdża i machali rączkami na pożegnanie. Mama dopiero teraz, też zaskoczona przybyciem dostojnego gościa w innej niż zwykle porze - powiedziała - Karp poczeka do wieczerzy wigilijnej, bo on nie musi się śpieszyć. Bardzo się cieszę, że Święty Mikołaj jest taki dobry i pracowity. Zaczyna od samego rana, bo jego misja jest ważna i do wieczora zdąży obdarować wszystkie dzieci. Będą radosne i szczęśliwe. Żadne dziecko nie będzie smutne. Teraz, wszyscy razem przygotujemy kolację wigilijną

Halina

PRACA 48/100

-Święty Mikołaj koliberku, ma teraz mnóstwo pracy związanej z przygotowaniem prezentów .. - odpowiedział tato. - Kiedy ja przed chwilą widziałem go na naszym podwórku! - wzburzył się Antek. Tato odchrząknął i udał zdziwienie , po czym spojrzał z ukosa na swoją ukochaną rozbawiony. - No dobra chłopcy, zbierajcie się, - już, już, ktoś tu mi obiecał, że kupi karpia?- upomniała się mama patrząc na męża. - Mamo!! Czy musimy koniecznie jechać z tatą? - zapytał Staś. - Oczywiście, że nie. Ty słońce możesz zostać w domu, mam nawet dla Ciebie misję do wykonania. - odpowiedziała mama zachęcająco. Antek z ojcem zbierali się już do wyjścia, kiedy usłyszeli pukanie do drzwi. - To on, to on !! - wykrzyczał Staś otwierając drzwi. - Ho, Ho, Ho! Nieco zmarzłem w drodze , czy mógłbym ogrzać się przy łyku gorącego mleka z miodem? - spytał starzec trzęsącym głosem. Miał długą białą brodę oraz czerwone ubranie. - Mikołaju! Nasz kochany Mikołaju! - pośpiesznie dreptając do gościa radośnie krzyczeli chłopcy, po czym rzucili mu się w ramiona. - Szoguny, odprowadźcie naszego gościa na kanapę.- powiedziała rozbawiona mama. Od razu poznała, że pod tym przebraniem kryje się dziadek chłopców, jej ojciec. - Przepraszam za to najście ale w drodze do moich małych pomocniczych elfów nieco zbłądziłem. - powiedział starzec wręczając małe upominki bliźniakom. Mama spojrzała na swojego ojca, po czym poprosiła go na słowo, co by chłopcy nie słyszeli o czym rozmawiają. Okazało się, że dziadek chciał rozniecić iskrę wiary w świętego Mikołaja u malców. Udało się, chłopcy spędzili z nim trochę czasu, zasypując go pytaniami i chwaląc oraz popisując się swoimi zdolnościami. Wigilia była już kolejnego dnia więc chłopcy z radością pomagali rodzicom w przygotowaniach do kolacji świątecznej po odejściu świętego Mikołaja , który obiecał im podrzucić prezenty nazajutrz. Następnego dnia, wszyscy razem udali się po karpia, dla których był on symbolem przyjścia Pana Jezusa na świat. Te święta były wyjątkowe i pełne cudownych emocji .

Marta

PRACA 49/100

Tata uśmiechnął się pod nosem i podszedł do okna.Patrzył na ośnieżone drzewa i nagle zawołał! -Hej,dzieciaki! Jak szybko zjecie śniadanie to pójdziemy na spacer,a później na zakupy. -Ale tato,my czekamy na Mikołaja! -Mikołaj przychodzi wieczorem,jeszcze zdążymy kupić choinkę,ubrać ją i zjeść wieczerzę wigilijną. Staś i Antek niechętnie odeszli od okna i usiedli przy stole.Śniadanie jakoś im nie smakowało,bo myślami wciąż byli przy Mikołaju i prezentach,które liczyli,że dostaną. -Tato,a Mikołaj przyniesie prezenty takie jakie chciałem? - zapytał Staś? -A ja napisałem list i na pewno mi wszystko przyniesie o co prosiłem - wykrzyknął Antek ! -Mikołaj musi wszystkie dzieci obdarować prezentami,zatem nie wszystko pewnie dostaniecie o czym marzyliście,ale na pewno któreś Wasze życzenie spełni.A teraz szybko,wychodzimy! Chłopcy już bez marudzenia posłusznie się ubrali i razem z tatą ruszyli po zieloną choinkę,którą wspólnie mieli ubierać .Po drodze kupili jeszcze trochę słodyczy i zadowoleni wrócili do domu.Mama krzątała się w kuchni,w całym mieszkaniu unosił się zapach kapusty,barszczu i smażonego karpia.Staś i Antek wiedzieli,że nie mogą przeszkadzać mamie,dlatego zabrali się za dekorowanie choinki.Oczywiście tata najbardziej przyłożył się do ubierania drzewka,ale chłopcy też nieźle sobie z tym radzili. W końcu choinka rozbłysła świecącymi różnokolorowymi lampkami. -Ale pięknie - westchnął Antek. -No,naprawdę ślicznie - przytaknął Staś. Nawet z kuchni na chwilę przyszła mama podziwiać cudną choinkę. -Ślicznie ją przystroiliście,jest bardzo barwna - pochwaliła synów mama. Za oknem zaczęło zmierzchać.Staś i Antek znów przykleili nosy do szyby i wypatrywali Mikołaja -Tato,a dlaczego właściwie Mikołaj przynosi podarki? -To taka Jego misja - odparł tata.Obdarowuje prezentami grzeczne dzieci,sprawia im radość,przynosi uśmiech. -A co z niegrzecznymi dziećmi? -One też dostaną podarek,ale muszą przysiąc,że już zawsze będą grzeczne. Kiedy na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka cała rodzina usiadła do wieczerzy wigilijnej.Chłopcy jedli tak szybko,że mama zaczęła się bać,że się rozchorują. -Oj,dzieciaki,pewnie nie możecie doczekać się Mikołaja?- zauważył tata. -Oj,tak! - wykrzyknęli równocześnie Antek i Staś. I wtedy do drzwi ktoś zapukał ,a później usłyszeli dzwonek.Czy to On? Jego tak wyglądali? Stanęli przy choince,schwycili się mocno za ręce i czekali.Ich oczom ukazał się ten,który kocha wszystkie dzieci.Święty Mikołaj! ?????????

Aleksandra

PRACA 50/100

- No i po niespodziance- westchnęła mama. - Jakiej niespodziance? Krzyknęli równocześnie chłopcy. - To miała być niespodzianka na wieczór, ale jak już się wydało to wam pokarzemy- odpowiedziała mama. - Ubierzcie buty i idziemy, śniadanie skończycie w takim razie później- odparł tato i zaczął zbierać się do wyjścia. Chłopcy wybiegli z kuchni. Ubrali się wyjątkowo szybko (tym razem wiedzieli które rękawiczki są czyje i o dziwo szalik i czapka też się znalazły) i pobiegli do ogrodu. - Jej jak pięknie!- krzyknął Staś. - Kto to wszystko zrobił?- zapytał Antek. Postanowiliśmy z mamą poprawić te święta. Śniegu nie ma, na święta będziemy tylko we czwórkę to chociaż ogródek wygląda jak trzeba! - Tato to wszytko jest takie piękne! Te sanie i prezenty i choinka i wszystko, wszystko! - Pobawcie się chłopcy z tatą, ja wracam do kuchni. Karp się sam nie zrobi. - Mamuś zostań z nami! Z karpiem Ci pomożemy, pobawmy się wszyscy razem! - Oczywiście kochanie, chwilkę mogę z wami zostać- z uśmiechem odpowiedziała mama. Dzieci zapomniały o całym świecie, nigdy nie widziały tak pięknie ozdobionego ogrodu, ani u swoich sąsiadów ani nigdzie indziej. Nawet na filmach nie wyglądało to tak zjawiskowo. A tato załatwił nawet sztuczny śnieg! - Co będziemy teraz robić?- zapytał zmęczony ale i szczęśliwy Staś? - Ja już mam swoją misję- odparła mama- muszę dopilnować by święta były udane i by moje głodomorki miały co zjeść. - Dobrze chłopcy to jeśli nie macie nic przeciwko to pomożemy mamie, a wieczorem tu wrócimy poszukać prezentów. - Taaak! -Najpierw dokończcie śniadanie, a później pomyślimy- odrzekła mama. Wszyscy udali się z powrotem do kuchni, gdzie spędzili resztę dnia. Potem mama pomogła chłopcom ( tacie też) wyglądać zjawiskowo przy wigilijnym stole, przy czym sama jak zwykle wyglądała najpiękniej. Nadeszła pora świętowania. Uczta była przepyszna! Tak jak tato obiecał po kolacji poszli do ogrodu szukać prezentów ( co nie było trudne, bo oczywiście były pod choinką). Ogród wyglądał bajecznie ( jeszcze lepiej niż rano) Mikołaj wołał " Ho, ho, ho wesołych świąt", wszystko dookoła się świeciło i nadal był śnieg. Staś i Antek byli przeszczęśliwi i jednogłośnie uznali, że mają najlepszych rodziców na świecie i że to są najlepsze święta!!!

Karolina

PRACA 51/100

Ho! Ho! Ho! Puk! PUK! Puk! Nagle rozległ się wielki HUK ! Święty Mikołaj wypadł z komina - nietęga była bliźniaków mina. Mikołaj wedle życzenia: ma misję z chłopakami do spełnienia. Razem na łowy ryby wyruszają. bo na karpia w Wigilię ochotę mają. Brodaty gość też na rybę ma "chętkę" z sań wystawia już wędkę. Chłopaki niezła zabawę mają Razem z reniferami kolędy śpiewają. Tak mija im wyprawa, ale jest jeszcze ważna sprawa: - Święty Mikołaju RYBY DALEJ NIE MAMY !!! a czas ubierać się już w piżamy. - Moje drogie chłopaki tam w worze są jeszcze robaki! Tak zaczęły się poszukiwania Już żaden nie ma nic do gadania. Tyle prezentów w tych worach nie mówiąc o małych motorach. Niczym w sklepie zabawkowym dla starszych w sportowym. Piżamy dla małej damy, piłka dla Miłka ( pieska bliźniaków). Nawet prezenty dla mamy i taty dla braci: kapcie w niebieskie łaty. W końcu robaczka wyłowili i do Mikołaja go wyprawili. Robaczek płacze i szlocha bo karp mu powiedział : "A-locha"! Na stole Wigilii nie chce spędzić nawet nie da się w tym roku uwędzić. Karp na sanie wskakuje i tak "wykrzykuje": "Chętnie z Wami prezenty rozdam i od siebie też coś dodam. Moje marzenie, to nie na stole leżenie. Chcę w tym roku By wszyscy byli w szoku! Że w zaprzęgu Mikołaja Pracuje karpiowa zgraja. Bo wszyscy sobie pomagamy i o nasze dzieciaczki dbamy! By święta magiczne były By życzenia się spełniły" Staś i Antek na ŚWIĘTEGO popatrzyli i tak go poprosili: " Niech karp z nami wyruszy na pewno się wzruszy. Razem te prezenty rozdamy Bo ŚWIĘTA na horyzoncie już mamy" Ho! Ho! Ho! Po niebie płyniemy W zaprzęgu mkniemy... Ekipa się dobrała i do realizacji misji się zabrała! Karpia marzenie, chłopaków wożenie prezenty dla najmłodszych tych milusińskich najsłodszych... Chłopaki też prezenty sobie wybrali i Mikołajowi podziękowali: "To była świąteczna przygoda dla nas największa Nagroda"! I karp był szczęśliwy z tym uśmiechem nawet urokliwy. Święty Mikołaj o wszystkich dba Bo dobre serce ma. Spełnia życzenia tych dużych i małych, dostarcza chwil wspaniałych. Bo najważniejsza jest rodzina i spędzona z nią każda dana godzina. Dlatego w Święta o sobie pamiętajmy i o tych najsłabszych też zadbajmy! Karpiowych Wesołych ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA Ho! HO ! HO!

Ksenia

PRACA 52/100

Tata przestał ćwiczyć i spojrzał zaskoczony na syna. Chciał powiedzieć, że Święty Mikołaj nie istnieje, ale "ugryzł się w język". - Musiało ci się coś przewidzieć – odparł łagodnym tonem. - Mikołaj przychodzi tylko w mikołajki lub w Boże Narodzenie. - Jestem pewien, że on tam był! - zawołał zły Staś. Nagle rozległ się głośny huk. Rodzina natychmiast zerwała się na równe nogi. - Co to było? - zapytała przestraszona mama. Tata zbliżył się do drzwi i ostrożnie wyszedł na dwór. Po chwili wrócił do salonu. - Nie uwierzysz – oświadczył zszokowany. Mama i bliźniaki stanęli w drzwiach wejściowych. Zamurowało ich. - To niemożliwe – wyszeptała kobieta. W ogrodzie, rozbite o drzewo, tkwiły wielkie sanie! Dookoła nich biegały renifery, które próbował skrzyknąć mężczyzna w czerwonym kożuchu i czapce z pomponem. Dzieci szybko zorientowały się, kto to jest. - Święty Mikołaj! – krzyknęli z radością chłopcy i podbiegli do mężczyzny, który odwrócił się w kierunku rodziny z poczciwym uśmiechem. - Ach, witajcie chłopcy! - zawołał przytulając bliźniaków, a potem uściskał ręce Mamy i Taty. - Miło mi państwa poznać. Cieszę się, że was widzę. Jestem w tarapatach, a mam bardzo ważną misję. Muszę odebrać prezenty od elfów, ale coś zepsuło mi się w saniach. Nie umiem ich naprawić! Tata zamrugał oczami, nadal lekko nie dowierzając. - Ja czasem majsterkuję. Może dam radę jakoś pomóc – oświadczył i pobiegł do garażu. Szybko wrócił z narzędziami i zabrał się za naprawianie sań. W tym czasie Mikołaj rozmawiał z bliźniakami. Chłopcy byli bardzo podekscytowani, że udało im się spotkać tego, który roznosi prezenty. Po chwili sanie były już sprawne. - Och, jest pan cudotwórcą! Bardzo panu dziękuję! - zawołał Święty Mikołaj. - A może chcecie polecieć ze mną? Bliźniacy wymienili radosne spojrzenia. - Jasne, że tak! - Nie jestem pewna – zaczęła Mama. - Muszę jeszcze kupić karpia na święta… - Kochanie, nie martw się karpiem - zawołał Tata. - Trzeba skorzystać z okazji! - Poza tym mogę was podwieźć do sklepu – dodał Święty Mikołaj. Mama uśmiechnęła się i powiedziała: - Skoro tak, to jedźmy! Rodzina szybko wskoczyła do sań, a Mikołaj zaprzęgnął renifery i pociągnął za lejce, krzycząc ,,Wio!”. Szybko dolecieli do supermarketu. - Mikołaju, czy wpadniesz do nas na Wigilię? - zapytał nieśmiało Staś. - Hmm… No cóż, mam dużo prezentów do dostarczenia, ale chyba znajdę chwilkę, aby razem z wami świętować. Bliźniacy uściskali Świętego Mikołaja. - Będziemy czekać – powiedział Tata z szerokim uśmiechem.

Dominika

PRACA 53/100

....Święty Mikołaj, Święty Mikołaj. Głos w głowie Waldka odbijał się niczym Dzwon Zygmunta siejąc spustoszenie w głowie. Waldek otworzył oczy i zorientował się że to tylko sen. A On znajduje się na statku i ma bliżej do Bieguna Północnego niż do swojego domu w Polsce gdzie czeka na niego żona oraz Antek i Staś. -dzisiaj Wigilia a ja jestem pierwszy raz poza domem, tak nie powinny wyglądać Święta. Gdybym mógł spełnić swoje świąteczne życzenie, to chciałbym jeszcze dziś RAZEM z moją Rodziną usiąść do Wigilijnej Kolacji i zasmakować KARPIA w złocistej panierce, napić się kompotu z szuszu i zjeść olbrzymi kawałek sernika....rozmarzył się Waldek. Nagle do okna jego kajuty ktoś zapukał .Waldek przetarł oczy ze zdziwienia ,bo tam znajdował się Święty Mikołaj z saniami. Waldek uchylił niepewnie okno podejrzewając żarty ze strony swoich kolegów Marynarzy, ale mylił się . Za oknem był najprawdziwszy Mikołaj na swoich latających saniach, który słyszał Jego marzenia i postanowił je spełnić... -Waldku , wiesz że mam magiczną moc? Słyszałem o czym marzysz, dlatego ubieraj się zabieram Cię do Twojego domu na Wigilię. -ale.....przecież ja muszę zostać, za 10 godzin przejmuję wartę na statku. -nie obawiaj się, w Polsce za kwadrans zaświeci Pierwsza Gwiazda a tutaj jest poranek. Zawiozę Cię i odwiozę nikt się nie zorientuje, że Cię nie ma. Waldek pomyślał ,że ta Świąteczna MISJA Mikołaja jest najdziwniejszą rzeczą jaka go spotkała w życiu ale nie miał nic do stracenia.Ubrał się i przez okno kajuty wpakował się w na sanie Świętego Mikołaja. ....Tymczasem w Polsce w domu Waldka stół już był pięknie przybrany na Wigilijną Wieczerzę. Mama krzątała się po kuchni wyjmując ostatnie pierogi na talerz. -i co jest Pierwsza Gwiazdka?-spytała mama -tak właśnie się zaświeciła- krzyknęły w jednej sekundzie bliźniaki. -dobrze to zaczynamy- powiedziała kobieta łamiącym się głosem Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. -kogo niesie w Wigilijny wieczór?-zapytała sama siebie mama zdejmując fartuch Mama, Antek i Staś ruszyli zaciekawieni w kierunku drzwi. -To Tata! To Tata – powiedziały szczęśliwe dzieci. -Waldek ty tutaj? Ale jak?- zapytała Mama,ocierając łzy szczęścia. -Zaraz Wam wszystko opowiem jak wpuścicie mnie do środka, i o ile zostawiliście wolne miejsce dla strudzonego wędrowca? -uśmiechnął się tata.... Tego wieczoru gdzieś w Polsce naprawdę zadziała się Magia Świąt. A Ty wierzysz ,że taka historia mogłaby się przytrafić Tobie?

Zofia

PRACA 54/100

-Co???- tata wrzasnął!!! W tej chwili z telewizora w kuchni podano wiadomość z ostatniej chwili. Pojawił się fałszywy św. Mikołaj, który krąży w okolicy i próbuje wyłudzić pieniądze na prezenty dla dzieci. Rysopis przedstawiony w mediach właściwie nic nie wnosił, gdyż bardzo łatwo upodobnić się do św. Mikołaja... Tata, który miał kiedyś doświadczenie detektywistyczne, od razu zaczął wątpić w prawdziwość tego św. Mikołaja... - Chłopaki, musimy być RAZEM, w jednej drużynie rozwiązać tę zagadkę. Pamiętacie kreskówki o szukaniu prawdy... Tak teraz nas czeka MISJA... Być może najważniejsza w naszym życiu. Ten św. Mikołaj może oszukiwać ludzi i jednocześnie burzy całą jasność wokół prawdziwego św. Mikołaja- tata zaczął planować dalsze kroki... -No tak tato, ale jak my to sprawdzimy???- zapytał Staś -Jeszcze nie wiem, ale musimy być czujni- zdecydował tata -Czy w takim razie zdążymy na zakupy do Biedronki? Jest w promocyjnej cenie KARP?- zapytała mama -Kochanie, jest chyba coś ważniejszego niż zakupy... Poproś mamę niech nam kupi, przecież dla niej to nie będzie problem, a my musimy rozwikłać tę zagadkę... W tym czasie do drzwi rozległo się pukanie... Mocne, dynamiczne, aż domownicy się trochę wystraszyli... -Kto tam???- zapytała mama -Ho!Ho!Ho! Czy są tu grzeczne dzieci?- zawołał głos z ganka Tata, jako głowa rodziny, podszedł i otworzył drzwi... Oczom całej rodziny ukazała się postać spora, jakby z bajki... Wyglądał na prawdziwego św. Mikołaja... -Nie wiem, co powiedzieć, nigdy nie mieliśmy takiego gościa trzy dni przed Wigilią... Czy to nie pomyłka???- zapytał tata -Ależ nie, szukam chwili wytchnienia, bo bardzo się zmęczyłem... Nie przypuszczałem, że ta trasa jest taka długa, chyba się starzeję... Czy mogę prosić kubek ciepłej herbaty?- spokojnym głosem zapytał św. Mikołaj - Oczywiście, proszę wybaczyć, jestem całkowicie zdumiona... - powiedziała mama - Kochani, napiję się z Wami herbaty, wchłonę Wasze rodzinne ciepło i pojadę dalej... A tak przy okazji, i tu mrugnął do Stasia i Antka, Wasze listy do mnie trafiły... I tak prawie cały wieczór św. Mikołaj opowiadał o swoich podróżach, o przygodach, o planach, że wszyscy usnęli na wielkiej sofie... Z rana, gdy się obudzili, św. Mikołaja nie było, ale w ich sercach pozostała magia i niespotykane ciepło...

Kazimierz

PRACA 55/100

Tata zmrużył oczy i przerwał ćwiczenia. -Co ty powiedziałeś Antosiu, widziałeś Świętego Mikołaja za oknem?- zapytał. -Tak tato, też go widziałem.- dodał Staś. -Ruszajmy więc na misję, by zobaczyć Mikołaja!- rzekła mama. Ubrali się w pośpiechu i wybiegli na pole. Rozglądali się we wszystkie strony lecz nic nie widzieli. -Gdzie ten Mikołaj?- spytał tata. -Na prawdę tu był, widzieliśmy go na własne oczy.- powiedział zawiedziony Antek. -No cóż, pewnie już zdążył odjechać swoimi saniami.- rzekła mama. -Chodźmy do domu, mamy jeszcze dużo przygotowań do wigilii. -Zacznijmy od ubierania choinki. To moja ulubiona świąteczna tradycja.- skomentował Staś. Minęło kilka dni... Przygotowania potraw wigilijnych szły w najlepsze. -Pozostaje nam już tylko nakryć do stołu i podać wigilijne potrawy.- odetchnęła z ulgą mama, która obawiała się czy ze wszystkim zdąży. -Antku połóż karpia na stole, to nasz ulubiony wigilijny przysmak z przepisu babci. -Dobrze mamo. Coś jeszcze?- zapytał chłopiec. -Teraz czas na opłatek i życzenia, potem przejdziemy do smaczniejszej części wieczoru.- zażartował tata. Cała rodzina złożyła sobie życzenia. W tle rozbrzmiewały kolędy, wszyscy byli szczęśliwi. Już mieli zasiadać do stołu, gdy Staś krzyknął: -Mikołaj! Widziałem go, jak pędził na swoich saniach z pełnym workiem prezentów! Może tym razem uda nam się go zobaczyć. -Szybko! Żeby nam znowu nie uciekł.- dodał Antek. Rodzice nie mieli wyjścia, dzieci już pędziły do drzwi. Ubrali się więc i wyszli razem z nimi. -O, jest Mikołaj!- krzyknął uradowany Staś. -Ho ho ho! Mam dla was dużo prezentów. Śmiało, podejdźcie bliżej by je odebrać. O nikim nie zapomniałem. -Dobrze Mikołaju, już idziemy!- bez zastanowienia powiedział Antek i pobiegli w kierunku sań. -Dziękujemy, że o nas pamiętałeś. -powiedziała mama. Wszyscy zostali obdarowani cudownymi prezentami. Mama dostała piękne perfumy, tata wiertarkę o której marzył, Antek auto na sterowanie, a Staś zestaw klocków. Wszyscy byli bardzo zadowoleni ze swoich podarunków. -Cieszę się, że mogłem sprawić wam radość. Do zobaczenia za rok!

Marzena

PRACA 56/100

Rodzice popatrzyli na siebie i razem podbiegli do okna. Gdy wyjrzeli przez nie – zobaczyli ogromnego, wypełnionego powietrzem św. Mikołaja, którego sąsiad napompował w swoim ogródku. Tak się składa, że sąsiad również miał na imię Mikołaj i co roku wypełniał swoją misję - przyozdabiając swój dom oraz ogród w tysiące kolorowych światełek. W okolicy domu pojawiały się również renifery, bałwanki, a w tym roku główną atrakcją miał być właśnie - 5 metrowy nadmuchiwany powietrzem Mikołaj. Kakao stało na stole już zimne, a Staś i Antek próbowali namówić rodziców, by wszyscy razem poszli obejrzeć tegoroczne dekoracje świąteczne pomysłowego sąsiada. Rodzice postanowili jednak, że najpierw bliźniaki muszą dokończyć śniadanie, a następnie pomóc ubrać choinkę w domu. Piękne i pachnące drzewko czekało już w salonie. Gdy Tata zajął się rozplątywaniem lampek choinkowych, a Mama szukała ozdób - w pokoju Antka i Stasia panowała dziwna cisza - jak by zniknęli. Początkowo rodzice myśleli, że chłopcy robią sobie żarty i bawią się w chowanego, ale gdy Tata zdążył już założyć światełka na choinkę, a Mama zabierała się za przygotowywanie karpia przed kolacją Wigilijną – chłopaków nadal nie było słychać. Mama na myśl o świątecznej dekoracji sąsiada z uśmiechem spojrzała w okno - nagle filiżanka, którą trzymała w ręce spadła na podłogę i rozbiła się. Mama stanęła jak zamurowana, ze strachu, gdy zobaczyła że Staś wspina się na dmuchanego Mikołaja, a Antek mu kibicuje. Rodzice nie czekając ani chwili pobiegli na podwórko. Tata po drodze zabrał z szafki w przedpokoju telefon komórkowy i biegnąc - równocześnie dzwonił po Straż pożarną, by samochód ze specjalną drabiną mógł pomóc ściągnąć Stasia na ziemię. Gdy wóz strażacki na sygnale podjeżdżał na miejsce (…) – Mama zerwała się z łóżka i odetchnęła z ulgą. Okazało się, że cała ta historia była tylko snem. Uśmiechnęła się gdy zobaczyła jak bliźniaki razem z Tatą przystrajają choinkę kolorowymi lampkami. Nie uwierzycie jaki miałam sen – powiedziała Mama, podchodząc do Taty i chłopaków. Gdy opowiedziała o swoim śnie, Antek z uśmiechem na twarzy stwierdził – Mamo!, część Twojego snu dzieje się naprawdę. U naszego sąsiada stoi nadmuchiwany Mikołaj… Wszyscy razem uśmiechnęli się i postanowili, że za rok razem udekorują dom z zewnątrz i ogród by każdego świątecznego wieczora mogli obserwować migoczące światełka przed pójściem spać. Cała czwórka zabrała się z zapałem do przygotowań kolacji Wigilijnej bo Pierwsza Gwiazdka tuż, tuż…

Andrzej

PRACA 57/100

Wszyscy pędem rzucili się w kierunku okna. Nawet śpiący dziadek zainteresowany wstał z fotela i wszedł do kuchni. Czy to zbiorowe omamy, czy obok dużej jabłonki w ogrodzie stał najprawdziwszy Święty Mikołaj z całym zaprzęgiem rogatych reniferów. Wprawdzie dziś 6 grudnia, jednak nikt nie spodziewał się go osobiście. To co robimy- wyszeptał z niedowierzaniem tata, jakby obawiał się, że zamiast pochwał i prezentu, dostanie rózgę. Jak to co?? Wszyscy razem idziemy go przywitać i zaprosić do domu. - zgodnie stwierdziły bliźniaki Ale tu taki bałagan i nie mamy czym poczęstować tak niezwykłego gościa- zaniepokoiła się mama Witamy Święty Mikołaju. Prosimy do środka - odważnie powiedział dziadek. Wszyscy razem usiedli przy stole i jakby czekali na słowa Mikołaja, które byłyby potwierdzeniem jego autentyczności. Witajcie Kochani. - odparł ciepłym i miłym głosem Święty. Przybyłem tutaj z bardzo ważną misją. Dzieci z całego świata marzą o prezentach, jednak zgubił mi się worek z prezentami. Przecież każde dziecko przy wigilijnym stole, przy karpiu i kolędach opowiada o wymarzonych zabawkach pod choinką. W tym roku nie mam dla nich nic. Święty Mikołaj spuścił głowę i rzewnie zapłakał. Mamy pomysł. - łepskie chłopaki założyły czapkę na głowę i ruszyły do najbliższej Biedronki. To misja w sam raz dla Nas. W końcu nie od dziś nazywamy się Stanisław Karp i Antoni Karp. Mama przygotowała ciepłą herbatę z cytryną, a tata wrócił do ćwiczeń. Po chwili wszyscy oniemieli z zachwytu. Chłopcy wykupili wszystkie fajniaki krople Ksenię, pieska Piotrka, słoneczko Sonię, jarzębinę Julkę, fokę Frania, chmurkę Celinie, drzewo Dobromira, ważkę Wiolę, dąb Dyzio i nawet smoga Stefka. To są najlepsze prezenty dla wszystkich dzieci. Wykrzyknęli. Święta zostały uratowane. Tego dnia każdy uśmiechał się. Mikołaj odtąd już wiedział, gdzie szukać najlepszych prezentów.

Ewa

PRACA 58/100

- Co ty opowiadasz? – tata przerwał rozgrzewkę i podszedł do okna. Przed drzwiami stał uśmiechnięty staruszek z białą brodą w czerwonym płaszczu uginający się pod wielkim workiem. - Macie rację! – krzyknął tata do bliźniaków puszczając ponad ich głowami oko do żony. Zadzwonił dzwonek. Chłopaki przewracając krzesełka wystartowali do przedpokoju. Antek odważnie otworzył drzwi, Staś odrobinę wystraszony skrył się za mamą. Miał prawo się trochę bać, w końcu był młodszym bratem. O całą minutę. - Ho, ho, ho – wykrzyknął Mikołaj próbując przeciągnąć swój wielki wór przez framugę. - Witamy! – wykrzyknęli razem rodzice. - Co tak wcześnie? – zapytał odrobinę niegrzecznie, acz bardzo rezolutnie Staś. - Jak to? - No przecież dopiero dziewiąta rano. - Faktycznie – zreflektował się tata – dlaczego tak wcześnie? – powtórzył pytanie syna w kierunku Mikołaja. - Zaczynam od najgrzeczniejszych dzieci. – Mikołaj wreszcie doszedł do głosu – Czy mogę wejść? - Zapraszamy! – uśmiechnęła się mama pokazując drogę do pokoju. Zasiedli razem wokół stołu. Staś trochę dalej przylepiony do pleców mamy. - Czy mogę umyć ręce? – spytał Mikołaj. - Oczywiście, zaprowadzę cię – podskoczył radośnie Antek. Po chwili znów siedzieli razem w pokoju. - Karp już w kuchni? Wanna jest pusta – zagadnął Mikołaj. - Nie, nie będzie karpia – odważył się odezwać Staś. - Smakosze – uśmiechnął się Mikołaj – to co? Łosoś, a może krewetki? - Nic z tych rzeczy – odpowiedziały razem bliźniaki. - Mamy misję… - tajemniczo dodał Antek. - Misję? – Mikołaj nie krył zaciekawienia. - Tak, postanowiliśmy nie jeść niczego, co ma mamę. - Piękne przedsięwzięcie – zachwycił się Mikołaj – a rodzice? - Ja, skoro sama jestem mamą uznałam, że to wspaniała misja więc postanowiliśmy realizować ją wszyscy razem. - Gratuluję – Mikołaj uśmiechnięty od ucha do ucha zaczął rozdawać prezenty. * * * Po wyjściu Mikołaja mama zaczęła krzątać się w kuchni. Bliźniaki zabrali się do rozpakowywania niespodzianek. Tata wyszedł z telefonem do sypialni. Zamknął drzwi i wybrał numer do brata. - Cześć Zbychu, dziękuję za pomoc. Ledwo poznałem Cię pod tą brodą. - Jaką brodą? – odezwał się zaspany głos po drugiej stronie słuchawki. - Zbyszek? – upewnił się tata. - Zbyszek, Zbyszek. Cześć Rychu. O co chodzi? Coś się zmieniło? Mam przyjść o 16:00? Strój Mikołaja gotowy. Tata zbaraniały wrócił do pokoju. Chłopaki uśmiechnęli się do niego znad zabawek. Mama pokiwała z kuchni. Za oknem zaczął padać śnieg.

Bartek

PRACA 59/100

- Mamo, tato, on zatrzymał się na podjeździe! Idzie do nas. - zachwycał się Antek. Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi. Wszyscy zamilkli, tylko mama szepnęła ciche: - Proszę... Drzwi otworzyły się, a w drzwiach stanął nikt inny jak Święty Mikołaj. Chłopcy stanęli na baczność, a tata usiadł. Nikt nie wierzył własnym oczom. - Mam problem. - zaczął Święty - Nie mam sił. Jestem już stary i zmęczony. Dziś Wigilia, a mnóstwo dzieci czeka na prezenty. Pomóżcie, bo co to za święta beze mnie? - zasmucił się Mikołaj. - To misja dla mnie. - powiedział stanowczo tata - rozwiozę prezenty, a Ty Mikołaju odpocznij. Kochanie poradzisz sobie sama z Wigilią? - zwrócił się do mamy. - Karpia usmażę jak wrócę. - Pędź i uważaj na siebie. Nie masz doświadczenia w prowadzeniu sań. - rzuciła mama do przebierającego się w czerwony strój taty. Święty rozsiadł się w fotelu. Poprosił tylko o szklankę kakao i ze zmęczenia zasnął. A tata? Tata opanowywał sztukę sterowania reniferami. Na całe szczęście był tam doświadczony renifer Rudolf, który od zalania dziejów znał trasę Świętego Mikołaja. Tata mimo wielu problemów świetnie sobie radził. Raz tylko wpadł do rozpalonego komina, innym razem nie mógł znaleźć choinki, a jeszcze innym ukruszył zęba na pierniczkach. Pomimo wszystko już prawie wszystkie dzieci otrzymały prezenty takie, o które prosiły w liście. W domu przygotowania pełną parą. - Bliźniaki nakryjcie do stołu. - powiedziała mama - ale pocichu, nie obudźcie Mikołaja. Pamiętajcie też o talerzu dla niespodziewanego gościa. Dziś Wigilia, cuda się zdarzają. Jeden gość nas odwiedził. Kto wie co nas jeszcze dziś spotka? Nagle drzwi otworzyły się. Po ciężkich bojach wrócił tata. - Melduję wykonanie zadania! - powiedział Mikołajowi, który zdąrzył się już obudzic. - Wszystkie prezenty dostarczone. Mikołaj uśmiechnął się do siebie i w duchu przyznał, że dobrze zrobił wybierając ten dom. Tata na szybko usmażył karpia. Teraz wszyscy razem mogą usiąść do stołu Wigilijnego. Cała rodzina cieszy się z dodatkowego gościa. Nagle tata zwrócił się do Mikołaja: - Dziękuję. Dziękuję za to, że pokazałeś mi jak to sprawiać innym radość i ile czasem trzeba poświęcić. Nie mogłem przygotowywać z żoną świąt, ale mogłem uszczęśliwić innych. Dzięki Tobie wiem, że każdy może zostać Świętym Mikołajem. Mikołaj tylko uronił łzę... Tak moi drodzy. Każdy z nas może być Świętym Mikołajem! Wystarczy chcieć.

Sebastian

PRACA 60/100

-Jak to Święty Mikołaj?! zapytał tato i spoglądając w okno ze zdziwieniem zawołał - Przecież to moja mama w czerwonej pelerynce i w czapce z pomponem, ale na Wigilię mieliśmy przywieźć ją dopiero jutro! Chłopcy z radością przywitali babcię i z jej przybycia cieszyli się bardziej, niż gdyby to był chyba sam Mikołaj. Babcia, choć już taka trochę "powykrzywiana" i pomarszczona jest miła i dobra! a na dodatek opowiada niesamowite historie z jej życia - jak to bliźniacy nazywają "bajki na prawdziwo". -Nie chciałam Was fatygować i przyjechałam już dzisiaj, bo mam do spełnienia specjalną misję - muszę nauczyć Stasia i Antka mojej ulubionej kolędy "Lulaj że Jezuniu", którą śpiewałam w Wigilię razem z moimi dziećmi... z Tobą synu - oznajmiła babcia. Staś zrobił niezadowoloną minę, bo od babci oczekiwał raczej prezentów niż głośnego śpiewania kolędy przy choince - "co to, to nie!"- a kolędę, którą babcia chce ich uczyć, znają już dawno, choć do kościoła nie chodzą! Antek, jakby odgadując myśli brata wypalił: "Kolędę już znamy, ale ja jej śpiewać i tak nie będę... bo się wstydzę! a Stasiu jak echo powtórzył to samo. W tej chwili babci zrobiło się bardzo przykro, bo nie takiej wigilii w rodzinie syna oczekiwała. Wprawdzie choinka już ustrojona, pachnie makowcem, karp w galarecie już na półmisku, karp po żydowsku też będzie, jest śledź w śmietanie, kutia, pierogi z kapustą i grzybami... potraw z pewnością będzie więcej niż jak tradycja każe - dwanaście. Babcia nie miała odwagi zapytać, ale ciekawa była, czy mają sianko, które wkłada się pod obrus i co najważniejsze opłatek? Na wszelki wypadek przywiozła ze sobą te nieodzowne przy wigilijnej kolacji "dodatki"... Nadeszła wigilia - o wiele bogatsza, niż w czasach babcinego dzieciństwa. Choinka kapie od nadmiaru cacek, błyszczą świeczki na prąd, stół ugina się od tradycyjnych wigilijnych potraw... i ku miłemu zaskoczeniu babci jest i sianko i opłatek, którym rodzinka uroczyście podzieliła się i złożyła sobie świąteczne życzenia. Potem bliźniacy stanąwszy przed babcią na baczność, na dwa głosy zaśpiewali głośno "Lulaj że Jezuniu"... do duetu dołączyli ich rodzice i dalej śpiewali już razem... tylko babcia ze wzruszenia nie mogła wydobyć z siebie głosu i ocierając ukradkiem spływające po policzkach łzy pomyślała: "Moja misja spełniona, teraz już mogę spokojnie odejść"... Ale to nie koniec Wigilii - choć z powodu pandemii koronawirusa Mikołaj się nie zjawił - to prezenty każdy otrzymał!!!

Aleksandra

PRACA 61/100

- Święty Mikołaj... poszedł do sąsiadów i ominął nasz dom! - wykrzyczał Staś - To pewnie dlatego, że zapomnieliśmy do niego napisać list! - przypomniał sobie Antek... - Rzeczywiście.. - wymamrotał pod nosem tata. - Spokojnie, jeszcze nie jest za późno. Mikołaj będzie wędrował po okolicy dłuższy czas. Zdążymy napisać i dostarczyć list do świętego Mikołaja. - odpowiedziała mama Chłopcy i rodzice ruszyli razem do pokoju bliźniaków w celu przygotowania listu. - Stasiu, Antku co chcecie napisać w liście do Mikołaja? - zapytał tata - To jest oczywiste! Chcemy poprosić Mikołaja o Gang Tajniaków - odpowiedział jeden z chłopców Po chwili bracia mieli już gotowy list. Wystarczyło tylko przekazać go Mikołajkowi i oczekiwać jego wizyty. Ale w jaki sposób przekazać ten list? To jest dopiero misja!!! Spokojnie, mama zna rozwiązanie na wszystko. - Kochani teraz mamusia wyjdzie na chwilę na pocztę i wyśle Wasz list do św. Mikołaja. A jak wrócę usmażę Waszego ukochanego karpia, dobrze? - oznajmiła mama - Dobrze mamusiu, tylko pośpiesz się. Bardzo się martwimy, że list nie dotrze do Mikołaja na czas!– odpowiedział zaniepokojony Staś Mama ubrała szybko buty, kurtkę i wyruszyła w kierunku poczty. Minęło ponad pół godziny, mamy jeszcze nie było w domu, ale bliźniacy z oddali usłyszeli znajome odgłosy dzwonów i głos: Ho! Ho! Ho! - to św. Mikołaj, idzie do nas, tato, tato – krzyczeli podekscytowani bliźniacy - puk! puk! Do domu wszedł w całej okazałości Św. Mikołaj wraz z mamą. Chłopcy zaniemówili.. - Dzień dobry! Czy dobrze trafiłem? Szukam Stasia i Antka - zapytał Mikołaj - Tak to my - odpowiedział nieśmiało jednej z braci - Przed chwilą dotarł do mnie Wasz list! Wiem, że jesteście bardzo grzeczni i bardzo pomagacie rodzicom. Mam dla Was prezent – Gang Tajniaków z sieci sklepów Biedronka. Chyba o tym marzyliście.. zgadza się? - zapytał św. Mikołaj i wręczył chłopcom prezenty. - Dziękujemy Mikołaju! Tak! Taki właśnie prezent chcieliśmy otrzymać. To jest najszczęśliwszy dzień w naszym życiu - oznajmili bliźniacy. Tego dnia emocji było co niemiara! Bracia do późna bawili się maskotkami i jeszcze długo nie mogli zasnąć.

Olga

PRACA 62/100

- Święty Mikołaj? – zapytał Tato. - Tak Tato! Tam! Za oknem! – wykrzyknęli jednym głosem wspólnie bliźniacy. Tato podszedł do okna, zajrzał za firankę i powiedział: - Chłopcy, ja tutaj nikogo nie widzę. - Ale Tato, naprawdę tam był Święty Mikołaj! – powiedział Staś. - Tak! Ja też go widziałem! – wykrzyknął Antek. - Mamo, a czy Ty widziałaś Świętego Mikołaja? – zapytał nieśmiało Staś. - Nie zauważyłam, ale może Święty Mikołaj właśnie zaczął wykonywać swoją tajną misję… – powiedziała Mama. - Jaką tajną misję? – zapytał Antek. - Święty Mikołaj przychodzi po cichutku i zostawia pod choinką prezenty dzieciom, które były grzeczne w tym roku – powiedział Tata. - A czy przyjdzie też do Nas? – zapytał Staś. - A byliście grzeczni? – Zapytała Mama. - Tak! Tak! Byliśmy! – wykrzyknęli z radością bliźniacy. - To się okaże… – zaśmiała się Mama. - Dobrze chłopcy, dzisiaj jest Wigilia, musicie pomóc Nam w przygotowaniach – powiedział Tato. Wszyscy domownicy wzięli się do pracy, Antek z Tatą robili ostatnie porządki, odkurzali, przygotowywali nakrycie do stołu. Staś pomagał Mamie w kuchni, podawał produkty, wrzucał do misek i mieszał składniki pod bacznym okiem Mamy. Gdy już zaczęło się robić ciemno na dworze, Staś z Antkiem poszli do pokoju wypatrywać przez okno pierwszej gwiazdki na niebie, a Mama z Tatą nosić na stół potrawy wigilijne. Nagle chłopcy zaczęli wspólnie wołać: - Mamo! Tato! Gwiazdka na niebie! Chodźcie! Zobaczcie! Rodzice szybko przyszli do pokoju i gdy spojrzeli wspólnie z dziećmi przez okno to ujrzeli spadająca gwiazdkę. - To już czas, żeby rozpocząć wieczerzę wigilijną – powiedziała Mama. Cała rodzina wspólnie podzieliła się opłatkiem i złożyła sobie wzajemnie życzenia, a następnie wszyscy razem zasiedli do obfito zastawionego stołu, na którym było 12 potraw, w tym zupa grzybowa, karp, śledź, kluski z makiem, barszcz z uszkami i kilka innych. Gdy wszyscy domownicy skończyli już jeść, nagle bliźniacy zaczęli krzyczeć: - Mikołaj! Święty Mikołaj! - Mikołaj? – zapytał Tato. - Tak! Przyszedł do Nas! Zobaczcie, prezenty są pod choinką! – z radością krzyknęli wspólnie chłopcy, podbiegli do choinki i zaczęli rozpakowywać prezenty. Cała rodzina spędziła ten wieczór razem, w spokoju, szczęściu i radości.

Michał

PRACA 63/100

- Ten za oknem? – zapytał Tato. - Tak, ten za oknem! – krzyknęli bliźniacy. - Kupiłem go wczoraj na wyprzedaży. Bardzo realistyczny, prawda? – zapytał Tato. - Tak… - odpowiedzieli wyraźnie zasmuceni bliźniacy. - Chłopcy, co się stało? Dlaczego jesteście smutni? – zapytał Tato. - Bo my… - zaczął Staś. - My myśleliśmy, że to prawdziwy Święty Mikołaj… - dokończył Antek. - Ach chłopcy, czy Wy myśleliście, że tak łatwo jest zobaczyć Świętego Mikołaja? – zapytał Tato. - Nie, ale czy on w ogóle istnieje? – zapytał Staś. - Tak! Oczywiście, że Święty Mikołaj istnieje! – powiedział Tato. - To dlaczego jest go ciężko zobaczyć? – zapytał Antek. - Na świecie są miliony dzieci, takich jak Wy, a prawdziwy Święty Mikołaj jest tylko jeden, on nie ma nawet pół sekundy dla jednego dziecka. – powiedział Tato. - Tato, to jak to Święty Mikołaj robi, że wszystkie dzieci dostają prezenty? - zapytał Staś. - Święty Mikołaj ma bardzo dużo pomocników, są nimi Elfy. – powiedział Tato. - Czy elfy roznoszą prezenty razem z Świętym Mikołajem? – zapytał Antek. - Tak, Elfy szykują prezenty dla dzieci, pakują i pomagają Świętemu Mikołajowi je roznosić. – powiedział Tato. - Czyli to jest taka ich tajna misja? – zapytał Staś. - Tak, w sumie można tak powiedzieć… - uśmiechnął się Tato. - Super! Chciałbym być takim pomocnikiem Świętego Mikołaja! - powiedział Antek. - Ja też! – krzyknął Staś. - Kto wie… Chłopcy, może jak dorośniecie to też będziecie pomocnikami Świętego Mikołaja. – uśmiechnął się Tato. - Kończcie już śniadanie, bo musimy jechać do sklepu kupić karpia na wigilię. – powiedział Tato. - Dobrze Tato, już kończymy jeść i jedziemy z Tobą! Może spotkamy Świętego Mikołaja albo Elfy! – powiedzieli z radością chłopcy.

Monika

PRACA 64/100

"Tata podszedł prędko do okna - faktycznie, jeszcze niedaleko, na niebie było widać coś, co nie mogło być niczym innym! Mikołaj, z zastępem reniferów ciągnących jego sanie! Właśnie odlatywał, ale również mama zdążyła go zobaczyć - to naprawdę był Święty Mikołaj. Antoś zauważył coś jeszcze. Tuż za oknem, na ośnieżonym trawniku w promieniach Słońca mieniła się czerwona koperta. - Tato, Mamo, tam coś jest, Mikołaj zostawił nam list! - cała czwórka, wszyscy razem - bo to rodzina, która zawsze wszystko robi razem - ruszyli bez ociągania się na dwór. Koperta wciąż tam była, nie przywidziało im się! Postanowili zabrać ją do domu, nieco się ogrzać - ostatecznie wybiegli na śnieg bez ubrania zimowych rzeczy - a następnie wspólnie usiąść przy stole i sprawdzić co za niespodzianka czeka na nich w środku. - To pewnie lista grzecznych dzieci - rzekł Staś. - Albo niegrzecznych - dodał Antoś. - Obyście znajdowali się na tej pierwszej! - zaśmiała się mama. - A może to czyiś list do Mikołaja - zmartwił się tata - to oznaczałoby, że Mikołaj go zgubił... Rodzina postanowiła, że nie będą dłużej nad tym rozmyślać, po prostu sprawdzą co czeka na nich w środku. Delikatnie, z dużą dozą ostrożności, Mama zaczęła otwierać kopertę, która nieustannie się mieniła, jakby była zaczarowana. W środku nie znajdowała się lista prezentów, lista dzieci ani list do Mikołaja... To był list OD Mikołaja, skierowany do naszych bohaterów! ""Od Świętego Mikołaja do wspaniałych Bliźniaków oraz ich rodziców"" - tak brzmiał napis na górze listu. Okazało się, że Mikołaj ma dla nich Świąteczną Misję! Okazało się, że Mikołaj, choć pełen Magii, nie może jednak pomóc każdemu ze wszystkim - obdarowuje prezentami tylko dzieci, a przecież nie tylko one tego potrzebują! Napisał, że co roku zwraca się z prośbą do najgrzeczniejszych dzieci i ich rodzin z prośbą o jeszcze jeden dobry uczynek - aby zamiast szykować wystawną kolację, z Karpiem na 12 sposobów oraz masą potraw, które się marnują, rodzina poszukała w swoim sąsiedztwie osoby potrzebującej, która w czasie świąt jest samotna i przygotować jej Świąteczną Paczkę z prezentami, których potrzebuje i zaprosić do wspólnego spędzenia choćby kilku chwil w te Święta! W końcu nic tak nie pomaga na wszystkie troski i samotność, jak śmiech dwójki wspaniałych dzieci! Mikołaj w liście dodał, że w ten sposób bardzo mu pomogą i otrzymają tytuł Honorowych Świętych Mikołajów! Rodzina, zgrana jak zawsze, nie potrzebowała dodatkowej zachęty - od razu wzięli się do pracy!"

Mateusz

PRACA 65/100

-...on właśnie się poślizgnął na łuskach karpia, które mama rozsypała na szczęście w ogródku! - słysząc to, Mama aż się zakrztusiła kawą. Oboje z tatą w milczeniu podeszli do okna, wyjrzeli przez nie, a potem wymienili bezradne spojrzenia. Bliźniaki tym razem nie zmyślały. - Ueeeeeeeee - zawył Staś - Nie będzie prezeeeeeeentów...! - Ja nie chciałam... - Mamie niebezpiecznie zadrżał głos. - Ludzie, dość! - zniecierpliwił się od drzwi Tato, który zdążył już wskoczyć w buty i chwycić kurtkę. - Mikołaj leży tam potłuczony, a wy tutaj o prezentach. Ruszcie się, trzeba mu pomóc! Bliźniaki w jednej chwili zerwały się od stołu i równocześnie dopadły drzwi wejściowych, które zdążyły już zamknąć się za tatą. Gdyby nie okrzyk Mamy: "Buty!!!", wybiegliby za nim w skarpetkach. Po chwili wszyscy razem dołączyli do taty, który pochylał się z troską nad wciąż leżącym na ziemi Świętym. - Chyba złamał nogę - tata nerwowo potarł czoło wierzchem dłoni. - Co tam noga! - obruszył się Mikołaj i zaczął lamentować. - Prezenty! Przecież dzieci czekają. Jak ja spojrzę w oczy Elfom, jeśli nie zdołam obdarować wszystkich dzieciaków przed pierwszą gwiazdką?! - Mikołaju, spokojnie, musi być przecież jakieś wyjście... - próbowała łagodzić sytuację mama. - Nie masz jakiegoś pomocnika? - Pomocnika! - prychnął Mikołaj. - Mam pomocników, a jakże. Sześć milionów Elfów pracuje tej nocy w pocie czoła, żeby zdążyć na czas! Dzielimy się pracą, bo jak niby miałbym w kilka godzin odwiedzić dzieciaki na całym świecie? Dla mnie została tylko ta ulica. Brzozowa, niech ją... - ...karp kopnie - dokończył bez namysłu tato. - To karpie kopią? - zdziwiły się jednocześnie bliźniaki. Ale tata nie odpowiedział. Wpatrywał się intensywnie w swojego starego, rdzewiejącego fiacika, jakby obliczał coś skomplikowanego. W końcu kiwnął głową, jakby chciał dodać sobie otuchy. - Aniu, przynieś te pluszowe rogi renifera od dziadków - powiedział stanowczo patrząc na mamę. A potem zwrócił się do poszkodowanego: - Nie martw się Mikołaju. Skoro została tylko nasza ulica to znaczy, że... - z błyskiem w oku tata wyprostował się i odwrócił do bliźniaków. - Panowie, mamy misję!

Anna

PRACA 66/100

- Święty Mikołaj, to niemożliwe przecież on pracuje w nocy - powiedział tata. - Coś musiało się Wam przywidzieć - wtrąciła mama. Dzieci nie były zadowolone, że rodzice im nie wierzą. Zabrały się jednak szybko do śniadania bo wiedziały, że czeka ich bardzo fajny dzień. Wszak dziś jest Wigilia. Gdy brzuszki wszystkich były pełne, tata zaczął się ubierać. - Anek, Staś zakładajcie kurki i buty mamy misję do wykonania - powiedział tata. - Jaką misję - zapytał Antek. - Musimy jechać kupić karpia na Wigilię, bez niego nie będzie tradycyjnej kolacji - odpowiedział tata. Po chwili chłopcy byli gotowi i wyruszyli na poszukiwanie karpia. Dziewczynki razem z mamą zebrały się w kuchni i zaczęły lepić pierogi. Głównie to mama lepiła ale dziewczynki chętnie pomagały. Choć bardziej cieszyła ich zabawa mąką niż lepienie pierogów. Niedługo z zakupów wrócił tata z chłopcami. - I jak udało się Wam kupić karpia? - zapytała z kuchni mama? - Tak - krzyknął Staś - Kupiliśmy największego - wtrącił Antek. Dzieci rozebrały kurtki i buty i pobiegły znieść rybę mamie. - Jak tu biało - wtrącił Antek. - To śnieg - zapytał Staś. - Nie, to nie śnieg, to dziewczynki pomagały mi lepić pierogi - odparła mama. - Dzieci idźcie się pobawić razem i odpocząć, a ja pomogę mamie posprzątać ten bałagan - powiedział tata. Z pokoju na piętrze dobiegał śmiech dzieci, rodzice w kuchni sprzątali rozsypaną mąkę i zajęli się przygotowywaniem karpia. Po chwili tata zawołał: - Chodźcie dzieci mamy jeszcze jedną misję do wykonania - Jaką - zainteresowały się dziewczynki. - Musimy udekorować naszą choinkę przed domem - powiedział tata. Dzieci bardzo się uciszymy i szybko zaczęły się ubierać. Tata wyciągnął z garażu duże pudło, wypełnione światełkami i bobkami i wszyscy razem wyszli przed dom. Najpierw tata ułożył na drzewku światełka, a później dzieci dekorowały ją bombkami. Było dużo śmiechu i radości. Rozwieszanie bombek na choince nie było prostą sprawą. Część z nich spadła na ziemię. Na szczęście nie były ze szkła, więc się nie rozbiły. - Tato nie dostaniemy już wyżej - powiedział Antek. - Dobrze na tych wyższych gałązkach ja powieszę bombki - odpowiedział tata. Po chwili cała choinka była już ładnie przystrojona. - Jaka śliczna choinka - powiedziała sąsiadka, która przechodziła obok. - Dziękujemy i życzymy Wesołych Świąt - powiedział tata. Po skończonej pracy wszyscy wrócili do domu. Powoli zapadał zmrok. Dzieci i rodzice usiedli do wigilijnej kolacji. Tak rozpoczął się piękny czas świąteczny czas...

Beata

PRACA 67/100

Wtem po całym domu rozległ się nagle donośny stukot do drzwi wejściowych na którego dźwięk wszyscy równym krokiem podążyli w jego kierunku, jedynie Antek ze spuszczoną głową i smętną miną został w swoim dotychczasowym miejscu. "Hoł, Hoł, Hoł!!! Czy są tu jakieś grzeczne dzieci?" Zawołał swym donośnym głosem Święty Mikołaj. "Taaak!!!" -odpowiedział mu radośnie Staś. Mikołaj rozsiadł się wygodnie w fotelu tuż obok kominka, mama czym prędzej podała mu kubek ciepłego kakao i własnoręcznie upieczone ciasteczka. "Hoł, Hoł, Hoł! Przyniosłem dla Was prezent, cieszycie się?" - zapytał uśmiechnięty Mikołaj, na co prawie wszyscy jednym radosnym głosem odpowiedzieli: "Oczywiście" a następnie każdy po kolej począwszy od mamy podchodził do Mikołaja po swój podarunek a gdy przyszła kolej na Antka nastała złowroga cisza.... Antek nie ruszając się ze swojego oddalonego od wszystkich miejsca ze smutkiem zapytał: "To gdzie masz Mikołaju tą rózgę dla mnie?"."Czytałem Twój list ale niestety ze względu na Twe złe zachowanie nie mogę podarować Ci tego o czym marzyłeś ale podejdź no do mnie bliżej chłopcze bo chciałbym Ci dać coś równie cennego". Antek czym prędzej z zaciekawianiem i nadzieją w oczach pomaszerował w stronę Mikołaja." Oto masz w prezencie tego oto KARPIA ale hola, hola nie jest on taki zwyczajny, on jest magiczny bo potrafi spełniać życzenia ale może spełnić tylko jedno, także dobrze się zastanów zanim go o coś poprosisz" po czym wyciągnął z worka małe szklane akwarium z uśmiechniętym karpiem przystrojonym złotą kokardką - Antek ze skruchą spojrzał w oczy Świętego Mikołaja a następnie na karpia i odpowiedział: "Chciałbym móc cofnąć czas i być już zawsze grzecznym chłopcem..." wtem nagle Mikołaj zniknął a donośne pukanie do drzwi wybudziło Antka ze snu. To tata wraz ze Stasiem przynieśli z lasu choinkę, Antek czym prędzej wyskoczył spod kołdry aby im pomóc i RAZEM zaczęli ustawiać i dekorować świąteczne drzewko, następnie pognał pomóc tacie nanosić drzewo na opał a potem wyręczył mamę i pozmywał brudne naczynia a to wszystko sprawiało mu masę przyjemności bo wiedział już czego chce - chciał już zawsze być grzecznym chłopcem a od dziś była to jego życiowa MISJA. A kiedy wszyscy zasiedli już do Świątecznego stołu z oddali przyglądał im się Święty Mikołaj uśmiechający się do siebie od ucha do ucha z dumą pakując dla Antka wymarzony przez niego świąteczny prezent. Wesołych Świąt.

Jan

PRACA 68/100

No co ty przestań żartować –rzekł tata Ale tato to naprawdę Święty Mikołaj-zawtórował Antkowi Staś. Niestety tata nie dał się nakłonić by podejść do okna. Chłopcy szybko zjedli śniadanie i czmychnęli do swego pokoju. Podeszli do okna i zaczęli machać do Mikołaja. I wtedy nagle stał się cud Mikołaj uśmiechnął się i podleciał do okna. Cześć chłopaki-rzekł przez lekko uchylone okno.Przybywam do was z ważną misją . Chcecie zostać moimi pomocnikami. Chłopcy początkowo onieśmieleni zgodzili się . Powiedzcie mi rzekł do nich Mikołaj czy znacie kogoś komu może być smutno w te święta? Chłopcy po krótkim zastanowieniu przypomnieli sobie o sąsiadce którą ostatnio spotkali będąc z mama w sklepie i której pomagali w skromnych zakupach. Niestety córka nie mogła z powodu choroby przybyć do nich na Święta tak więc wigilię mieli spędzić sami.. Słuchajcie chłopaki –rzekł Mikołaj razem możemy pomóc takim ludziom. Ale jak zapytali się chłopcy. I w tym momencie chłopcy usłyszeli jęk mamy.Szybko pobiegli zobaczyć co się stało .Wpadli do kuchni a tam mama siedziała przy stole załamana mówiąc. Niestety chłopcy karpia nie będzie ,cała ryba jaką piekłam spaliła się w piekarniku. Chłopcy wiedzieli że od jakiegoś czasu ich piekarnik już nie działał jak trzeba. Ale co z ciastem -zapytał się Antek gdzie je upieczemy. Wtedy Staś przypomniał sobie jak sąsiadka mówiła w sklepie jakie upiecze ciasto. Poczekajcie tu –powiedział Staś i pobiegł do swojego pokoju poradzić się Mikołaja. Mikołaju jesteś tu-zawoła Staś Jeszcze chwilę będę a co się stało –rzekł Mamie popsuł się piekarnik i nie będzie ciasta na święta co mamy zrobić. Wtedy Mikołaj rzekł a pamiętasz o smutnej sąsiadce. Oczywiście –rzekł Staś i już miał pomysł. Mamo mam pomysł-powiedział wchodząc do kuchni. Zaprośmy naszych sąsiadów na święta co będą sami siedzieć w wigilię .Na pewno będzie im weselej. A sąsiadka mówiła przecież że może Ci pomóc mamo w kuchni bo dla ich dwojga nie musi tyle przygotowywać na Święta. Więc skorzystamy z jaj piekarnika .A skąd u ciebie Stasiu taki pomysł-rzekła mama. Jak to skąd od Św.Mikołaja przecież w święta nie powinno nikomu być smutno powiedział. Mama po krótkim namyśle postanowiła zapukać do drzwi sąsiadki z zaproszeniem.Nadszedł wieczór wigilijny wszyscy razem usiedli do stołu po czym chłopaki zaczęły rozdawać prezenty. I tylko nikt nie wiedział skąd nagle tyle pojawiło się ich pod choinką. Lecz chłopcy doskonale wiedzieli gdy zobaczyli przez okno oddalające się sanie Św.Mikołaja.

Mirka

PRACA 69/100

- ale co Święty Mikołaj?- dopytywał tata - Mikołaj nie przyjedzie do nas w tym roku, bo nie ma śniegu!- uniósł głos zmartwiony Staś. - Właśnie! a do tego w przedszkolu mówili, że nie będzie śniegu na Święta! - dodał Antek. Mama odstawiła kubek z kawą, tata zatrzymał się w miejscu i wymienili ze sobą porozumiewawcze spojrzenia. - Wiecie Chłopaki - zaczął tata- do Wigilii zostały jeszcze 2 dni, prognoza pogody może się mylić, a dla nas lepiej, że nie ma dziś śniegu, bo mamy super ważną misję do spełnienia. - Jaką? O co chodzi? - dopytywali chłopcy. - Pojedziecie z tatą na zakupy - odpowiedziała mama - jedyne takie w roku. Musicie pomóc tacie wybrać choinkę. - Ja wybiorę największą - zgłosił się Staszek. - Ja wybiorę najlepszą - przekrzykiwał go Antoś. - Jestem przekonana, że choinka jaką przyniesiecie do domu będzie najpiękniejsza - powiedziała z uśmiechem mama- a wtedy wszyscy razem ją ubierzemy. - i założymy te łańcuchy i bombki, które robiliśmy w przedszkolu - ucieszył się Antek. - i te, które robiliśmy z mamą, kiedy Ania spała- dopowiedział Staś. - i te z naszymi imionami, które dostaliśmy od wujka w zeszłym roku – przypomniał tata. - super, ekstra , tato chodźmy już – ponaglali chłopcy. W tym momencie do kuchni weszła najmłodsza z rodziny. Widząc rozradowanych braci Ania zaklaskała w rączki, wtedy bliźniaki doskoczyli do niej i wszyscy troje zaczęli się kręcić w kółko. Po chwili, kiedy siostra zasiadła z mamą do śniadania, jej dwaj starsi, dzielni bracia szykowali się do wyjścia. Tak byli przejęci zadaniem, które mają spełnić, że ubrali się sami, nawet buty założyli bez pomocy rodziców. Po powrocie chłopcy opowiadali mamie i siostrzyczce co widzieli. - Mamo, a tam było tyle choinek, jak w lesie, Ania na pewno by się zgubiła -mówił Antoś - Aniu, szkoda, że nie byłaś z nami, tata pokazał nam prawdziwe pływające rybki -Staś wykonał ruch ręką pokazując falę. - To były karpie - wyjaśnił tata -tradycyjna ryba na polskich stołach w Wigilię. - My też będziemy mieli karpia? - Tak, a także przygotujemy do jedzenia 11 innych wigilijnych potraw - odpowiedziała mama. Ania słysząc rozmowę o jedzeniu powiedziała - mniam, mniam. Wtedy wszystkim przypomniała, że czas na obiad. Chłopcy po wyprawie byli trochę zmęczeni ale szybko zjedli obiad i cała rodzina zabrała się za ubieranie choinki. Tata ustawił świąteczne drzewko na honorowym miejscu w salonie, dzieci wieszały papierowe ozdoby na najniższych gałązkach. Mała Ania co chwilę dopominała się o bombki mówiąc -da,da...

Katarzyna

PRACA 70/100

Tato westchnął i usiadł w swoim ulubionym fotelu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. - Któż to może być? – zapytała Mama. - To Mikołaj! – krzyknęły dzieci. - Pójdę sprawdzić. – stwierdził Tato. Tato otworzył drzwi. Przed jego oczyma ukazał się Święty Mikołaj. Chciał coś powiedzieć, ale z wrażenia nie wykrztusił z siebie ani jednego słowa. Do drzwi przybiegły zniecierpliwione dzieci. Z ogromną radością przywitały Świętego Mikołaja i w podskokach zaprowadziły Go do Mamy. - Mamo, zobacz, kto nas odwiedził! Mama była niesamowicie zaskoczona. Z niedowierzaniem zaprosiła Mikołaja do salonu i zapytała: - Czy jest pan prawdziwym Świętym Mikołajem? - Tak. Jestem tu, ponieważ poprosił mnie o to Antek. Napisał do mnie list, który jest dla mnie wyjątkowy. Dzieci proszą mnie o różne zabawki i słodycze. Antek nie chciał ani zabawki, ani słodyczy. Poprosił mnie o to, abym usiadł z Wami przy wigilijnym stole. Nikt mnie jeszcze o to nie poprosił, a uwierzcie mi, mam już wiele, wiele lat. - Mikołaju przeczytałeś mój list? – zapytał Antek. - Oczywiście. Taka jest moja misja. Czytam każdy list. Poza tym listy są dla mnie niezwykle ważne. Pokazują, że dzieci we mnie wierzą. Bardzo mnie to cieszy. Moi kochani nie jestem jednak sam. Na tak niesamowity wieczór zabrałem ze sobą panią Mikołajową oraz swych pomocników. Pozwolicie, że wejdą do domu i pomogą Wam w wigilijnych przygotowaniach? - Z wielką radością, już biegniemy otworzyć im drzwi. – odpowiedziała Mama. Mama pociągnęła za klamkę, otworzyła drzwi, ujrzała jednak tylko panią Mikołajową w pięknej, czerwonej sukni, którą ozdabiały haftowane gwiazdki, choinki, bałwany i skrzaty. Nigdzie nie było widać pomocników, o których wspomniał Mikołaj. Pani Mikołajowa udała się do salonu. Tato w końcu opanował emocje i zapytał: - Gdzie są Państwa pomocnicy? - Są tutaj, razem ze mną – odparła pani Mikołajowa. Rodzina rozejrzała się wokoło, ale nikogo nie widziała. Wtedy wydarzyło się coś niesamowitego. Pani Mikołajowa wstała z fotela, zaczęła śpiewać i tańczyć, a haftowane ozdoby z jej sukni ożywały. - Oto nasi pomocnicy: gwiazdki, choinki, bałwany i skrzaty. Są bardzo pracowici. – powiedział Mikołaj. - Jesteśmy w komplecie, możemy zacząć przygotowywać kolację wigilijną – stwierdziła pani Mikołajowa. Po pieczołowitych przygotowaniach wszyscy wieczorem usiedli przy wigilijnym stole, na którym nie mogło zabraknąć tradycyjnie przyrządzonego karpia. Wszyscy się radowali,a najbardziej Antek, którego życzenie świąteczne spełniło się.

Anna

PRACA 71/100

Jaki Mikołaj? Zjadamy RAZEM śniadanie i wyruszamy na zakupy. Dzisiaj MISJA, na jaką wysyła nas mama, to KARP. Jednak Staś nie dawał za wygraną. Poleciał na balkon i zobaczył sanie św. Mikołaja. Prędko się ich uchwycił i czuł, jak leci, leci, leci, aż nagle spadł. Znalazł się w wielkim lesie, pełnym śniegu, gdzie spotkała dwa elfy: Trzpiota i Trota. Trzpiot powiedziała: Mikołaj ofiaruje Ci te buciki z betonu. Staś krzyknął: z betonu? Przecież są ciężkie i niewygodne. Nie chcę takich butów. Wtedy elf Trot zachęciła go: weź, bo za kilka minut będą Ci bardzo pomocne. I nagle elfy zniknęły. Staś wziął prezent i pomaszerował dalej, w głąb lasu. Śnieg zniknął i była tam polana, gdzie bawiły się zapałkami bardzo niegrzeczne dzieci. Trawa tam była mocno wysuszona i w czasie zabawy, stanęła w płomieniach. Dzieci wołały: ratunku, pomocy, niech nas ktoś stąd wyciągnie! Staś miał bardzo dobre serduszko i chciał pomóc, ale nie miał telefonu, by wezwać straż pożarną, a sam bardzo bał się stąpać po palących źdźbłach traw. Wtedy przypomniał sobie o Mikołajowym prezencie i szybciutko założył buty z betonu na nogi. O dziwo, nawet nie czuł ich ciężaru, a w sercu miała troskę o dzieci. Krzyknął do nich: nie ruszajcie się z miejsca, już do Was biegnę! I prędziutko pobiegł w stronę dzieci, myśląc: jak je uniesie? Przecież sam jest jeszcze malutki. I nagle poczuł, jak urósł do rozmiarów dorosłego człowieka, wziął dzieci na ręce i wyniósł z płomieni, przykazując im, że muszą od teraz zmienić swoje zachowanie i stać się przykładem dla innych. Gdy dzieci obiecały, że tak będzie, nagle wszyscy przenieśli się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w miejsce dziwne, które wyglądało, jak szpital. Leżały tam małe, chore dzieci, które chciały zobaczyć Mikołaja. Wtedy Staś założył buty i kazał dzieciom, by go chwyciły za ręce, a butom nakazał: do Mikołaja marsz! I wszystkie dzieci ze Stasiem znalazły się przed Mikołajem, który obradował je zdrowiem. Wówczas Staś poprosił: Mikołaju a dostanę prezent dla mego braciszka i rodziców? Mikołaj powiedział: owszem, Waszym prezentem będą najpiękniejsze Święta Bożego Narodzenia, będziecie RAZEM szczęśliwi, a KARP już jest na stole przygotowany, obok innych potraw. Ale jak założysz buty, pomyśl jeszcze marzenie! Staś założył buciki na nogi i pomyślał: chcę, aby wszyscy, których spotkam, byli szczęśliwi! I wrócił cudownie do domu, a od tej pory, każdy, kto go spotykał, zapominał o swoich problemach, uśmiechał się szeroko i czuł się szczęśliwy.

Barbara

PRACA 72/100

- I co on tam robi? – spytał tata. Nie zaskoczyły go słowa synów. Pewnie znowu sąsiad spod dziesiątki w świątecznej czapce wiesza lampki na podwórku. - Idzie tutaj! – krzyknął Antek, a Staś zerwał się z krzesła rozchlapując przy tym kakao. Obaj chłopcy ruszyli w stronę drzwi, czując, że właśnie czeka ich prawdziwa świąteczna misja specjalna. - A gdzie to?! Natychmiast wracajcie! – krzyknęła mama, ale bracia byli już na klatce schodowej. - Patrz, to on! – krzyknął Staś widząc z okna na półpiętrze dużą postać, która mijała właśnie drzwi wejściowe do kamienicy. Kiedy chłopcy wybiegli na pełne śniegu podwórko, zobaczyli tylko oddalający się zarys postaci. Nagle jednak osobnik ten odwrócił się i pomachał do stojących z wytrzeszczonymi oczami bliźniaków. W tym momencie na dwór wybiegli rodzice. - Patrzcie, patrzcie tam!! – Antek i Staś zaczęli się przekrzykiwać, wymachując przy tym rękami. Jednak kiedy znów spojrzeli tam, gdzie jeszcze przed sekundą machał do nich uśmiechnięty Mikołaj, ujrzeli jedynie czerwony worek... - Co tu się w ogóle dzieje?! – spytała zrezygnowana mama – Możecie mi wytłumaczyć, co to wszystko ma znaczyć? - To był Mikołaj!! Widzieliśmy go! Chyba coś zgubił! Chłopcy zaczęli biec w stronę worka, a rodzice starali się za nimi nadążyć. - To na pewno wszystkie prezenty, o które prosiliśmy! Mikołaj przeczytał nasze listy! Mówiłem, że się uda! – emocjonował się Staś. Ku ich wielkiemu zdumieniu, w worku znaleźli tylko jedno pudełko… Szybko je otworzyli. - Buty..? – spytał zaskoczony Antek. - Takie malutkie? – Staś patrzył na znalezisko z niedowierzaniem. - I dlaczego są takie różowe…? - Gdzie nasze prezenty?! Ojciec chłopców razem z synami przyglądał się tym małym bucikom i próbował znaleźć logiczne wytłumaczenie. Jedynie mama stała w milczeniu i z trudem przetwarzała to, co właśnie się wydarzyło. - Chyba nadszedł czas, żebym o czymś wam powiedziała… – przemówiła w końcu, a wszystkie trzy pary oczu natychmiast zostały skierowane prosto na nią. Rodzina jeszcze długo stała na podwórku. Chociaż zima była już w pełni i ziemię przykrywała gruba warstwa śniegu, wszyscy czuli jedynie coraz mocniej przepełniające ich ciepło. Ta Wigilia była szczególna, a radość tak wielka, że nie zmącił jej nawet karp, który jak zwykle miał stanowczo zbyt wiele ości. Tuż obok stroika postawiono kartkę, która również znajdowała się w tajemniczym pudełku. Widniało na niej jedno zdanie: „Magia jest tam, gdzie jesteście wszyscy razem".

Paola

PRACA 73/100

Tato wyszedł niespodzianie, patrzy a tam wielkie sanie. Krzyczy: „Chłopcy misja piękna, przywitać Mikołaja trzeba!”. Antek, Stasiu szybko zaczęli się ubierać, z tego pośpiechu wybuchła mała afera. Antek założył kurtkę od Stasia, a Stasiu w kurtce nie zmieścił się Antka.. Mimo, że bliźniaki to jednak różna miara, dlatego konieczna była szybka wymiana! Już wystrojeni, pięknie i ciepło ubrani, wyszli by zobaczyć Mikołaja obok wielkich sani. Tatko już czekał, już witaj Mikołaja: „Mikołaju Drogi, pewnie przybyłeś kawał drogi, oszczędź więc swe nogi, zapraszamy do naszej gospody! A znów renifery, jeśli mam być szczery, zapraszam do garażu, tu na tym wirażu!”. Mikołaj szczęśliwy, bo prosto z Laponii, z oferty skorzystał cały ucieszony. Jednak tu sytuacja, trochę się skomplikowała, bo nikt nie pilnował sani Mikołaja. Zniknął jeden worek, wielki, z prezentami, co teraz Mikołaj zrobi ze smutnymi dzieciakami? Mikołaj szczęśliwy zajada karpia, herbatę ciepłą pije nieświadomy, jednak wreszcie wypoczął i chcę wyjść zadowolony. "Pyszni karp" - mówi. Wtem na zewnątrz zauważa, że brakuje mu jednego worka, myśli sobie, że ktoś ukradł to sprawa jakiegoś stworka. Mikołaj krzyczy: „Dzieci, dzieci moje kochane, pomóżcie, mi proszę wasze prezenty znaleźć!”. Wszyscy razem ponownie wychodzą na ulicę, żeby przeszukać całą bliską okolicę! Wielka misja, a w niej: Mama, tata, Antek, Staś i Święty Mikołaj.. Poszukiwania zaczęły się od chodnika, jednak z tych poszukiwać mało co wynika.. Później wpadł na pomysł Antek odlotowy: „Może przeszukamy plac zabaw, ten nowy!”. Wszyscy wyruszyli, lecz prezentów nie ma, lecz przecież te święta to nie może być ściema. Poszukiwania trwają, dzieci się starają, ale jednak nic, dalej nic nie mają. Antek ze Stasiem mówi: „Bracie cóż prezentów nie ma, ale przynajmniej poznaliśmy Świętego Mikołaja”. Mikołaj słysząc te słowa, wzruszył się, aż mała głowa. Rodzice również ze łzami w oczach, myśleli o swoich chłopcach. To piękne bardzo, że ponad prezenty, cenią sobie swoich bliskich, ich czas i miłość przede wszystkim. Wracają wszyscy powoli w stronę domu, a wtedy słyszą odgłosy zza domu. To nic strasznego zwykłe Rokiego szczekanie, jednak nie wiedzą co się zaraz stanie. Widzą Rokiego, z merdającym ogonem oraz z rozerwanym obok niego, prezentów worem! Cała historia szczęśliwie się kończy, a Mikołaj ze spokojem prezenty swe wręczy, jednak warto pamiętać, że co święta to właśnie miłość i rodzina jest najważniejsza!

Wojciech

PRACA 74/100

- Muszę siedzieć przy oknie, bo chcę pomachać Mikołajowi, kiedy będzie tędy przelatywał, żeby wiedział, że mieszkamy pod nowym adresem - powiedział Staś. - Bo nie będzie wiedział, gdzie przywieźć nam prezenty - wtrącił szybko Antek. - Nie czekajcie na niego. Mikołaj jest w szpitalu...prawie umarł ze śmiechu, kiedy powiedziałem mu, że byliście grzeczni - wypalił tata, a bliźniacy z niepokojem spojrzeli jeden na drugiego. - Przecież żartowałem - powiedział tata i głośno zachichotał. - Ja mam dla Mikołaja podarek. Chcę mu dać swojego pluszowego misia, żeby nie było mu w domu smutno, jak już zakończy swoją świąteczną misję - rzekł po chwili Antoś. - A ja oddam swoją kolejkę na baterie, i jeszcze położę mu ciasteczko i mleko - wtórował bratu Staś. Ciekawe, który prezent bardziej mu się spodoba?-dodał. - Jesteście wspaniali, chłopcy! - skwitował tata i mocno bliźniaków przytulił. Mikołaj na pewno ucieszy się, że o nim pamiętaliście. To był piękny wigilijny dzień, z błękitnym niebem i ośnieżonymi wierzchołkami drzew. Antek i Staś wyszli przed dom i razem ulepili wielkiego bałwana. Był tak ogromny, że ledwo dali radę turlać śnieżne kule. - Musi być duży, żeby Mikołaj widział go z daleka - powiedział Antek i dopingował brata do pracy. Mama w tym czasie zajęła się przygotowywaniem wigilijnych potraw. Na stole znajdą się same pyszności od pierogów przez karpia, aż po wyborne słodkie wypieki. Pod choinką ułożyła też starą szopkę, którą przed wieloma laty własnoręcznie wykonał jej ukochany, nieżyjący już dziadziuś. Zawsze z nostalgią wspomina święta spędzane u dziadków na wsi, gdzie zamiast choinki stał snop siana, a dzieciaki cieszyły się z garści orzechów, czy ze skarpet, które babcia zrobiła na drutach. Fotografowała wtedy sercem każdą chwilę. Jak by dała radę, to te chwile wzięłaby w ramionia, mocno przytuliła i nigdy nie wypuszczała... - Antek, chodź szybko! Słyszę dzwonki na dworze! To na pewno Mikołaj! - krzyknął wieczorem rozradowany Stasio. - I renifery z prezentami - dodał rozpromieniony Antek. - Oby tylko renifer nie zostawił nam "prezentu" na trawie - zażartował tata i mrugnął do mamy okiem.

Halina

PRACA 75/100

-Tak, tak, wiem. Jutro jest Wigilia i na pewno przyniesie nam wszystkim jakieś prezenty- ciągnął tata. -Tato! Mikołaj jest przed naszym domem!! - krzynęli równocześnie bracia. Mama z Tatą pomyśleli, że to kolejny z zestawu żartów, które w ostatnim czasie serwują im synowie. Podeszli jednak zgodnie do ona i .... zaniemówili. Centralnie na wprost ich garażu stał Święty Mikołaj. Właściwie to klęczał na ziemi i zaglądał pod swojej sanie. Miał strój identyczny do tych wszystkich Mikołajów z telewizji. Do jego sań przywiązane były cztery wielkie renifery. I każdy z czerwonym nosem. Mamie z wrażenia aż karp wypadł z rąk. - Co tak stoicie? Ubierajcie się szybko! Cokolwiek się zdarzyło , musimy mu pomóc!- otrzeźwiał Tata i wszyscy rzucili się do przedpokoju. Cała czwórka wybiegła przed dom. Z wielką nieśmiałością i lekkim zszokowaniem podeszli do Mikołaja. Ten wstał z ziemi i szeroko się uśmiechnął. - Zapewne spodziewaliście się mnie jutro. W sumie, ja też miałem takie plany- zagaił Mikołaj i ciągnął dalej. Niestety nasza misja jest lekko opóźniona z powodu drobnych problemów technicznych. Razem z naszymi reniferami mamy taką tradycję, że prezenty rozdajemy wszystkim zawsze z naszym talizmanem. Wiecie co to talizman dzieciaki? - Wieeeemy! - krzyknęli Staś z Antkiem. - No właśnie, talizman szczęśliwego dostarczania prezentów. Naszym jest wielki worek pełen całego Gangu Fajniaków. Niestety, podczas lotu lekko nas zarzuciło na wietrze i Dąb Dyzio wypadł nam z sań! Właśnie próbujemy go znaleźć.- wytłumaczył szybko Mikołaj. - W takim razie poszukamy go razem!- zaproponowała Mama. - Kto pierwszy znajdzie dostaje dzisiaj podwójną porcję pierniczków po kolacji!- dorzucił Tata. Zaczęło się wesołe szukanie Dyzia po okolicy. Rodzicie i Mikołaj sprawdzali gałęzie drzew i dachy samochodów. Chłopcy szukali po chodniku, choinkach i ozdoba świątecznych w ozdobach sąsiadów. Każdy starał się pierwszy wypatrzeć fajniaka. Nie minęło dziesięć minut jak Staś krzyknął głośno: - Mam! Znalazłem go! Jest tutaj! Chodźcie szybko. Rodzice, Antek i Mikołaj szybko podbiegli do Stasia. Dąb Dyzio leżał sobie grzecznie na jednej z gałązek ośnieżonej choinki. - Widocznie chciał Wigilii już dzisiaj cwaniaczek- zarzucił wesoło Mikołaj. Załużyłeś Stasiu na nagrodę. Mam nadzieję, że podzielisz się nią z bratem. Mikołaj wyciągnął z sań cały zestaw Gangu Fajniaków i podarował chłopcom. Uśmiechy wskoczyły im na twarz w jednej chwili. - To będą wspaniałe święta- krzyknął Staś. Gdzie moje pierniczki?

Marcin

PRACA 76/100

Kiedy rodzice spojrzeli w okno zobaczyli za szybą twarz nie kogo innego, tylko Mikołaja machającego im z uśmiechem. - Kochanie.... - wyjąkała mama. - Idę otworzyć drzwi!-krzyknął tata, kiedy ocknął się jakby z transu. Bliźniaki szybko pobiegły za tatą. - Witam, w czym mogę pomóc - zapytał uprzejmie tata. - Ho, ho, ho! Witajcie, nie chciałem wam przeszkadzać tego pięknego poranka, ale widziecie, przelatywałem akurat w pobliżu... - powiedział Mikołaj, lecz nie dokończył, gdyż przerwał mu krzyk Stasia- Tato, patrz sanie, renifery, to jest prawdziwy Święty Mikołaj!! - Czy możemy je pogłaskać? Tato?! - Zaczekajcie chłopcy!- zawołał tata, kiedy synkowie już zaczynali się ubierać. - To jeszcze raz co Pana sprowadza? - ponownie zapytał tata. - Otóż, jak wcześniej wspomniałem przelatywałem niedaleko, kiedy mój przyjaciel Piernikowy ludek, próbując złapać chmurkę Celinkę wypadł z sanek. Na pewno mu się nic nie stało, w końcu ma spadochron, ale muszę go odnaleźć. Nie było go tu przypadkiem? - zapytał Mikołaj. - Nie zauważyliśmy - zawołali chłopcy - ale możemy iść z Mikołajem i pomóc mu szukać prawda tato? - No oczywiście-powiedział niepewnie tato- Kochanie? - tato spojrzał na mamę, która stała w progu kuchni i przysłuchiwała się rozmowie. - Jak chcecie to idźcie RAZEM, ja nie mogę, dopiero co zaczęłam smażyć KARPIA na Wigilię- powiedziała mama. Chłopcy szybko ubrali się i razem z tatą pojechali z Mikołajem na poszukiwania. - Ale ekstra MISJA, chłopaki nam nie uwierzą - cieszył się Antek. - No dobrze Mikołaju, to gdzie będziemy szukać? - zapytał zmartwiony i trochę zdezorientowany tata. - Pierniczek lubi zwierzęta, a mój magiczny lokalizator wskazuje, że musi być gdzieś niedaleko. Czy jest tu jakieś ZOO? - Nie!- krzyknął Staś- jest schronisko dla bezdomnych zwierząt, co roku robimy zbiórkę na jego rzecz, a mama oddaje tam nasze koce i pościel, których już nie używamy. Podjechali na miejsce i ujrzeli Pierniczka, który bawił się z pieskami. Mikołaj uśmiechnął się, zawołał go, a zwierzątkom zostawił wielki wór z jedzeniem i zabawkami. Odwiózł chłopców i ich tate do domu.-Muszę już jechać, ale wy dalej opiekujcie się tak pięknie zwierzątkami. Wesołych Świąt wam życzę. - Wesołych Świąt! - zawołali radośnie, po czym poszli i opowiedzieli o wszystkim mamie.

Tomek

PRACA 77/100

Tata spojrzał na chłopców z łobuzerskim uśmiechem. -Czyżby to oznaczało dla nas...misję? Antek i Staś wymienili się szybkimi spojrzeniami, oczy im błyszczały, buzie rozjaśniła radość. Tata jeszcze puścił do nich oko. -TAAK!! - wykrzyknęli niemal jednocześnie bliźniacy - wyruszamy razem w poszukiwaniu Świętego Mikołaja! Mama spojrzała na swoją ulubioną trójkę i uśmiechnęła się łagodnie. -Lećcie ku przygodzie, a ja w tym czasie pojadę na polowanie świątecznego karpia! - wypaliła pełna entuzjazmu. Bliźniaków na czele z Tatą czekała wielka wyprawa! Góry śniegowe, białe drzewa, lodowe jeziora, a wszystko to pilnie strzeżone przez Srebrnych Stróży...Trójka dzielnych wojowników zabrała ze sobą ciepłe kakao w termosach i wyruszyła w drogę! Już pierwszy etap wędrówki zaskoczył chłopaków. Na ich drodze stanął jeden ze Srebrnych Stróży. Na głowie miał czarny cylinder. Warunkiem przejścia jego terenu było rozwiązanie zagadki. -Zdobi mnie i Ciebie małymi gwiazdami, zimowym krzykiem mody jest między drzewami - mruczał Srebrny Stróż. -ŚNIEG!! - wykrzyknął Staś! Tym oto sposobem udało się przejść bez zakłóceń Królestwo Srebrnego Stróża - Czarnego Cylindra. Drugim etapem wyprawy było przedostanie się przez Lodowe Jezioro. Nie było to łatwe. W końcu lód w każdej chwili mógłby się załamać, odsłaniając przerażająco zimną wodę. Na szczęście z pomocą ruszył chłopakom Leśny Niedźwiadek. Zaoferował im przebrnięcie jeziora swoim statkoautem, który był połączeniem samochodu i łódki motorowej. W podziękowaniu za swoją pomoc, Trójka Wytrwałych podarowała mu termos z ciepłym kakao. -Mikołaj czeka na Was!! - powiedział Leśny Niedźwiadek na pożegnanie. -Mikołaj?!-wykrzyknęli chłopcy. -Czeka pod Tuzinem Wiśni i Złotym Karpiem... -To znaczy? - dopytał się Tata. -Więcej nie powiem, sami musicie zgadnąć - Niedźwiadek odwrócił się tajemniczo i wsiadł do swojego statkoauta, by odjechać - Żegnajcie Przyjaciele, dziękuję za kakao! -To my dziękujemy - odpowiedziała Trójka Dzielnych Wędrowców. -Tuzin Wiśni i Złoty Karp? Co to może oznaczać? - głowili się bliźniacy. Nagle buzię Antka rozjaśnił szeroki uśmiech -Mieszkamy przy ulicy Wiśniowej!! -Wiśniowej dwanaście!! - dopowiedział Staś! -A Mama w czasie naszej wyprawy pojechała po karpia! - zakończył Tata! Ruszamy zatem do domu! Kiedy chłopcy wrócili do domu, na stole w kuchni czekały kolorowe paczki. -Prezenty! - wykrzyknęli bliźniacy. W drzwiach nagle pojawiła się Mama z karpiem w reklamówce. -Chyba minęliście się z Mikołajem...- powiedziała.

Natalia

PRACA 78/100

- Co z nim? – zainteresował się tato - Czy on może sprawić, żeby spadł śnieg na święta? – zapytał Staś - Święty Mikołaj potrafi spełnić wiele życzeń, pod warunkiem, że było się grzecznym przez cały rok. – odpowiedziała mama Bliźniaki zamyśliły się na chwilę, jakby szukały w pamięci swoich przewinień. Było ich trochę, ale może Święty Mikołaj przymknie na to oko. - A czy mógłby sprawić, żeby babcia z dziadkiem przyjechali do nas na święta? – dopytywał Antek. - Kochanie, przecież Ci mówiłam, że dziadek jest chory, więc babcia musi się nim opiekować. – wyjaśniła mama - To znaczy, że w Wigilię nie będziemy wszyscy razem? – zapytał zasmucony Staś - Niestety chłopcy, musicie się z tym pogodzić. – oznajmił tato Miny bliźniaków były niepocieszone słowami rodziców. Jednak bardzo wierzyli w moc Świętego Mikołaja, który potrafił przecież wszystko. Dlatego, postanowili napisać do niego list. Czuli jakby mieli do spełnienia prawdziwą misję! Chodziło o poważną sprawę, bo o obecność dziadków przy wigilijnym stole. Nie wyobrażali sobie, że może ich zabraknąć. List z powyższą prośbą chłopcy zanieśli do najbliższej skrzynki pocztowej. Mieli nadzieję, że Mikołaj go niebawem otrzyma i spełni ich życzenie. W Wigilię ich dom pachniał choinką z lasu, siankiem pod białym obrusem i w szopce, ale także pysznymi świątecznym potrawami, które tylko raz w roku pojawiały się na wigilijnym stole. Nie mogło zabraknąć też karpia i to w każdej postaci. Smażonego na maśle, pieczonego w ziołach oraz w galarecie. Czegoś jeszcze brakowało do tego szczęśliwego obrazu świąt! A właściwie dwóch szczególnych osób. Mama tymczasem ustawiała talerze na stole, zostawiając miejsce tylko dla jednego niespodziewanego gościa. - Mamusiu, zrób dodatkowe dwa miejsca. – poprosił błagalnie Staś - Może dziadkowie jednak przyjdą. – poparł brata Antek Mama tylko głośno westchnęła. Mimo to, spełniła prośbę synów. A gdy już mieli zasiadać do wigilijnej wieczerzy, rozległ się dzwonek do drzwi. - Niespodzianka! – zawołała babcia z dziadkiem wchodząc na korytarz - Dziadkowie! – ucieszyli się chłopcy - No to teraz jesteśmy w komplecie. – przywitał gości tato - Dziękuję Święty Mikołaju. – szepną uroczyście Antek - Misja została wykonana. – dodał Staś

Marek

PRACA 79/100

- Oj chłopcy, chłopcy, ładnie to tak kłamać? - odparł Tata, lekko się uśmiechając. - No naprawdę, przecież obydwoje go widzieliśmy! – tłumaczył Antek. - A jaki mamy miesiąc, no jaki? Tak jest, lipiec! Czyli do Wigilii jeszcze ile? Yhy, pół roku! – wygłosił Tata, spoglądając na uśmiechającą się pod nosem Mamę. - Dobrze żartownisie, kończcie kakao, myjcie zęby, bo za godzinę musimy być u Babci – powiedziała Mama, poganiając chłopców. Antek ze Stasiem posłusznie wstali od stołu. Po kilkunastu minutach, wszyscy byli gotowi do wyjścia. Nagle, rozległo się pukanie do drzwi. - Kochanie, otworzysz? – krzyknęła Mama. - Kto przyszedł? – po chwili dodała zaskoczona ciszą. - Kto przyszedł? – powtórzyła. Pytania Mamy pozostawały bez odpowiedzi, więc postanowiła sprawdzić sama, co wydarzyło się na korytarzu. Tata trzymał otwarte drzwi. Po jego prawej stronie stali chłopcy, jak wryci. - Yyy, Kochanie? Może wpuść Pana Mikołaja do środka…? – wydusiła Mama. Minęło dobrych kilka minut, nim rodzinie Fajniaków udało się wyjść z szoku. - Zapraszamy do salonu, Święty Mikołaju. Może zrobić śniadanie? – zaproponowała Mama całkowicie zapominając, że misja na dziś, to odwiedzić Babcię. - Bardzo dziękuję! No więc… Chyba należą Wam się wyjaśnienia… - przemówił Mikołaj. Jak zapewne zauważyliście jest lato, a ja zawsze odwiedzam Was zimą. W tym roku miało być tak samo, ale potrzebowałem odpoczynku i wybrałem się na wakacje. Miałem opalać się na bezludnej wyspie, ale mój renifer zapomniał mapy i tak właśnie znalazłem się przed Waszym domem. Rudolf przyjedzie po mnie za dwa tygodnie i dlatego mam takie małe pytanie – Czy to nie byłby problem, gdybym poopalał się w Waszym ogródku przez tych kilkanaście dni? - Zgódźcie się, niech święty Mikołaj u nas zostanie! – wykrzyknęli z nadzieją w głosie chłopcy. - Oczywiście, to żaden problem! – odparła przeszczęśliwa Mama. - Zorganizujemy razem takie wakacje, jakich Święty Mikołaj nigdy nie miał! - dodał podekscytowany Tata. Jak powiedzieli, tak też zrobili. Tegoroczne wakacje okazały się najbardziej niesamowitymi zarówno w życiu Mikołaja, jak i rodziny Fajniaków. Antek ze Stasiem udowodnili Mikołajowi jakimi są grzecznymi dziećmi, wierząc, że nie zapomni on o tym aż do grudnia. Tata zaraził Mikołaja swoją pasją do wędkowania i przekonał go, że karp wyłowiony z pobliskiego stawu w lipcu, smakuje prawie tak dobrze jak ten wigilijny. A Mama? Mama była pod tak ogromnym wrażeniem Mikołaja, że zaprosiła go na kolejne i kolejne i kolejne wakacje.

Wiesława

PRACA 80/100

Nagle ucichły uderzenia stóp o podłogę. Dorosły mężczyzna z ciekawością dziecka podszedł cichutko pod szybę zobaczyć jakie figle dzieją się przed ich domem. Mama piła dalej kawę zupełnie niezainteresowana męskim trio. Ulicą szedł starszy, siwiutki mężczyzna z długą brodą. Widać, że był zmęczony. Ciągnął za sobą ogromny wór węgla. Staś miał prawo się pomylić, bo wędrowiec miał na sobie czerwoną puchową kurtkę i worek, choć z takich prezentów bliźniaki by się raczej nie ucieszyły. Nagle wędrowiec stanął na chwilę i zarzucił worek zamaszystym ruchem na plecy i BAM! Małe kawałki węgla znalazły ujście przez dziurę, która zapewne powstała przy nagłym zamachnięciu. Teraz niby Mikołaj miał czerwoną kurtkę w czarne kropki. Panowie patrzyli na tę scenę w milczeniu, aż do momentu kiedy znudzona mama przerwała teatrzyk przy oknie. - Marek, skoczymy dzisiaj RAZEM do Biedronki? Święta za chwile a mi z głowy wyleciał KARP. W tym roku nasza kolej, pamiętasz? - Biedronka! Biedronka! - zaczął krzyczeć Antek - Mikołaj wygląda teraz jak Biedronka! Zirytowana Mama, że Marek jak zahipnotyzowany stoi przy oknie i nie odpowiada powtórzyła: - Maareek ! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Tata się ocknął. - Tak Kochanie, oczywiście, że pojadę, ale teraz ja i synowie mamy coś ważnego do zrobienia. Tata zwrócił się do chłopców: - Panowie, MISJA przed nami! Trzeba pomóc Mikołajowi. Antek, Staś, proszę weźcie jak najwięcej reklamówek z Biedronki. Tych wielorazowych, co mama chowa w przedsionku. Pomożemy Mikołajowi! Za dosłownie chwilkę synowie zbierali węgiel z drogi, który się rozsypał na cztery strony Świata. I to zgodnie z tradycją, bo zawsze wierzono iż leżący kawałek węgla na drodze trzeba podnieść, bo on przynosi szczęście. A pomoc Mikołajowi powinna liczyć się chyba podwójnie. Bliźniaki biegały od węgla do węgielka, aby nic nie zostało. - Dziękuję bardzo za pomoc wyszeptał zmęczony mężczyzna do Taty, nie dałbym rady sam tego posprzątać. - Nie ma problemu, Panie...Przepraszam, nie znamy się. Jestem Marek, a to moi Synowie: Antek i Staś. - Och, faktycznie nie przedstawiłem się. Mam na imię Mikołaj. Miło Państwa poznać osobiście. Tatę wmurowało. Mikołaj ukląkł do chłopców, poczochrał ich po czuprynach i wyszeptał: - Dziękuję bardzo. Przekażcie mamie, że zeszłoroczne ciastka były najlepsze ze wszystkich na tej ulicy! I odszedł. W czerwonej kurtce w czarne kropki wraz z dwoma siatkami Biedronki wypełnionymi (jak zawsze wierzono) czarnym szczęściem.

Jarosław

PRACA 81/100

"Czy w tym roku on do nas dotrze? Słyszałem jak mówili w telewizji że jest wirus i nie można się tak bezsensownie przemieszczać po ulicy no to tym bardziej po niebie prawda? Bo przecież Mikołaj saniami sunie, będzie dobrze widoczny, policja go złapie i jeszcze mu mandat da i będzie musiał oddać prezenty żeby zapłacić mandat". Antek rozpłakał się a Staś zrobił smutną minę. "Hola, hola chłopaki" - Tata nie stracił rezonu - "To że panuje pandemia nie znaczy że Mikołaj ma wolne i nie potrafi o siebie i swoje renifery zadbać no i bezpiecznie dostarczyć prezenty! Są maseczki, płyny dezynfekujące, rękawiczki... Myślę że Mikołaj wszystko to ma!" "Naprawdę?" - zdziwił się Staś - "A jeżeli się mylisz tato? Jeżeli on nie wie że jest jakaś bandemia i nic nie ma?" "Hm... Wiecie co chłopcy? Mam pomysł!" - powiedziała mama, która planowała usmażyć karpia ale stwierdziła że karp może poczekać w lodówce "Jaki Mamusiu, jaki?" - zaczął krzyczeć Staś i Antek a tata zdziwiony spojrzał na mamę "Zorganizujemy misję dostarczenia dla Mikołaja wszelkich środków bezpieczeństwa po to aby dotarł cały i zdrowy, bez mandatu i z prezentami" - powiedziała mama. "Super!!!" - krzyknęli wszyscy razem "Ale jak to zrobimy nie wychodząc z domu"? - zapytał Staś. "No jak to jak? Napiszemy list do Świętego Mikołaja i dołączymy do niego prezent: specjalną maseczkę, mały płyn i kolorowe rękawiczki a w liście napiszemy żeby pomachał nam z wysoka a prezenty rzucił przez komin". Po czym zarządziła "Chłopaki wy kolorujecie maseczkę żeby była wyjątkowa, ja znajdę rękawiczki i płyn a Tata wraz z Wami napisze list". Wszyscy ochoczo zabrali się do pracy. Chłopcy dyktowali treść listu i sprzeczali się co narysować na maseczce a tata dzielnie pisał wytyczne. W końcu wszystko włożyli do koperty i zaadresowali "Święty Mikołaj" po czym Mama obiecała że po usmażeniu karpia pójdzie na pocztę i wyśle list do Mikołaja. Chłopcy ucieszyli się, bo naprawdę bali się że Mikołaj może złapać wirusa i zniknie a dzięki ich pomysłowi będzie mógł dłużej cieszyć się zdrowiem.

Ania

PRACA 82/100

Tata popatrzył na Antka jakoś dziwnie, rozdziawił usta i wyglądem zaczął przypominać karpia. Chłopcy nie wiedzieli, że w głowie taty szybko pracują trybiki obmyśląjące misję pod tytułem "prezenty". Właśnie dotarło do niego, że zapomniał o podarunkach dla chłopców i rodziców. Zadzwonił do swojej mamy i powiedział, że za 20 minut podwiezie do niej bliźniaki, bo pilnie musi razem ze swoją małżonką coś załatwić. Dodał jeszcze, że jest to sprawa wagi państwowej. Chłopcy ucieszyli się bardzo, albowiem babcia obiecała im lukrowanie pierniczków. Mama była mocno zdziwiona, że w takim pośpiechu wyruszają z domu, nawet kawy nie wypiła i czuła się jakby czołg po niej przejechał. Wczoraj robiła bigos, makowiec, sernik i sałatkę śledziową. Liczyła na chwilę wytchnienia przy oświetlonej choince, a tu jej małżonek zarządza dziwną wyprawę. Po odwiezeniu chłopców do domu babci udali się do księgarni, aby kupić książki dla chłopców. Mama poczuła się jak w raju, ponieważ bardzo lubi czytać. Wybrała sobie nawet trzy książki, które koniecznie musi mieć. Tata nawet nie marudził, w końcu to przez niego znaleźli się tutaj. Musiał przyznać się żonie, że zapomniał o prezentach dla dzieci i rodziców. Mama popatrzyła na tatę mrużąc oczy i dorzuciła do koszyka kolejne dwie książki. Tata przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Po zrobieniu zakupów poszli do kawiarni "Biedroneczka" na kawę, ciesząc się chwilą tylko we dwoje. Siedząc przy stoliku tata nagle wyprostował się i zrobił dziwną minę. Mama popatrzyła na niego i już wiedziała, że jej małżonek znowu o czymś zapomniał. Oczywiście nie myliła się, bo tata właśnie stawiał przed nią kolejną kawę i serniczek... i wybiegł z kawiarni. Pobiegł do najbliższego sklepu z biżuterią, aby kupić mamie złoty łańcuszek z serduszkiem.... ale o tym mama nigdy się nie dowie, bo dla zmtyłki tata kupił karpia tłumacząc, że gdy byli w księgarni dostał sms od swojej mamy z prośbą o jego kupno. Po zakupowym szaleństwie wszyscy szczęśliwie wrócili do domu i włączyli piękne kolędy. Nikt nie miał siły na śpiewanie, otulili się kocem i siedzieli na kanapie ciesząc się chwilą wytchnienie, która niestety nie trwała długo, ponieważ Antek zapytał jak Mikołaj zostawi im prezenty skoro nie mają komina?.....

Martyna

PRACA 83/100

Tata podszedł do okna i spojrzał w kierunku wskazanym przez chłopców. Za oknem nie było już nikogo... Na trawniku stał tylko duży czerwony worek... Chłopcy aż podskoczyli z radości. - Worek świętego Mikołaja, cały wypchany prezentami! - krzyczeli. - To wszystko dla nas!- Możemy iść zobaczyć co jest w środku? - zwrócili się do taty. - Tylko się ciepło ubrać. - powiedziała mama. Chłopcy jeszcze nigdy tak szybko nie byli gotowi do wyjścia. Sprintem wybiegli z domu. Zanim rodzice zdążyli zamknąć drzwi, połowa prezentów była już wypakowana z worka. - Dziwne - powiedział Staś - Prezenty są podpisane różnymi imionami, ale na żadnym nie ma naszych. Czyżby Mikołaj się pomylił? - mamrotał ze łzami w oczach. Tata podchodząc do worka zauważył niebieską kopertę. - A co to? - zapytał. Mama otworzyła kopertę, wyjęła list i przeczytała to, co było w środku: "Moi Drodzy! Jestem już stary i bardzo zmęczony. Nie jestem w stanie sam roznieść wszystkich prezentów. Mam dla Was specjalną misję. Zawieźcie proszę ten worek do domu dziecka w Miłkowie i obdarujcie wszystkie dzieci. One tak czekają na prezenty. Razem zdążymy ze wszystkim do Bożego Narodzenia. Pomożecie? Święty Mikołaj" - I co? Pomożemy? - tata zapytał chłopców. - Pewnie, tylko musimy się przebrać - odpowiedzieli chłopcy. Wszyscy pobiegli na górę do garderoby. W jednym ze starych pudeł leżał strój świętego Mikołaja. Tata zaczął się przebierać. - A to co? - spytali chłopcy, wyjmując jeszcze inne elementy świątecznej garderoby. - To... to... - powiedziała zarumieniona mama. - Miałeś się tego pozbyć już dwa lata temu - żachnęła się w stronę męża. - Porozmawiamy o tym wieczorem. Tata zrobił szelmowską minę. - Dajcie już spokój z tym grzebaniem w starych pudłach! - powiedziała mama - Jedźcie już do Miłkowa, by zdążyć przed pierwszą gwiazdką. A ja pójdę przygotowywać karpia na Wigilię, bo inaczej zamiast pysznego jedzenia dostaniecie tylko kromkę suchego chleba! Chłopcy z tatą w przebraniu Mikołaja pojechali do domu dziecka i obdarowali wszystkie dzieci. Każde z nich dostało swój wymarzony prezent pod choinkę. Po powrocie do domu mama czekała już z wigilijną kolacją, a pod choinką były prezenty z imionami Stasia i Antka. Chłopcy w mgnieniu oka rozpakowali prezenty. W środku obok wymarzonych zabawek były również podziękowania za pomoc od świętego Mikołaja. - I co, chłopaki? Warto pomagać innym? - spytał tata. - Tak, tak. Szczególnie jeśli to jest święty Mikołaj - odpowiedzieli chłopcy.

Mateusz

PRACA 84/100

- Idzie do nas? - ze śmiechem spytał tato. - Oj, ty tylko żartujesz, a ja myślę, że Mikołaj nie przyjdzie, przez tego wirusa każdy się boi. Zapadła cisza, słychać było tylko że tata ma sporą zadyszkę. - Kochanie ja myślę, że Mikołaj, ma jakiś plan i sobie poradzi. Ale my mamy inną MISJĘ niż wypatrywanie go przez okno. Mama zrobiła nam niezłą listę zakupów. - Chłopcy idźcie RAZEM, ja w tym czasie muszę zrobić coś ważnego. - Jeeeeest! Idziemy z tatą do Biedronki! - krzyknął z wrażenia Antoś. Staś nie miał tyle entuzjazmu, ale zwlókł się z krzesła i poszedł do swojego pokoju po ulubioną bluzę dresową ze smokiem. Trzech muszkieterów ruszyło do Biedronki w poszukiwaniu KARPIA, a mama w tym czasie robiła to, co każda mama umie najlepiej - ratowała świat! Gdy tata z bliźniakami wrócili z zakupów, wszystko było stało się jasne! Mikołaj już był! Antek od razu zobaczył na śniegu duże ślady butów. Wycieraczka była cała brudna! - Niewiarygodne, On tu był!- krzyknął Antek. - Tato, ale dlaczego nie kominem? - spytał zatroskany Staś. - Podejrzewam, że z worem prezentów nie dałby rady przepchnąć się na dół chłopcy. Gdy weszli do domu mama stała z marchewką w dłoni. - No wreszcie jesteście, mam tu urwanie głowy. Bliźniaki nie słyszały jednak nic co mama mówi, biegli prosto do swojego pokoju z nadzieją, że Mikołaj zawitał do nich dzień wcześniej. - Tato jest tu ślad buta, ale nie ma prezentów! - powtarzał podekscytowany Staś. - Mamo, czy ty nic nie widziałaś? Przecież on tu był! - spytał Antoś, wyraźnie rozczarowany. Tata przytulił chłopców. - Wiecie co, ja myślę że Mikołaj czmychnął tak szybko i niepostrzeżenie, bo wykorzystał, że mama przygotowywała warzywa do ryby po grecku. Ale tak sobie myślę, że Mikołaj jak to Mikołaj, zawsze ma plan, choć może my tego nie rozumiemy. - Tato, a może Mikołaj ukrył prezenty i pojawią się dopiero jak pomożemy mamusi w kuchni? - dopytył dociekliwy jak zawsze Antek. - O, tak. Jesteście mądrymi chłopcami, dziś razem popracujemy, a jutro na pewno odnajdziemy te ukryte prezenty! Tylko nikt z chłopców nie zauważył, że mamusia stała w wielkich, zabłoconych kaloszach taty...bo chyba w tym roku to ona sama pomogła św. Mikołajowi.

Kasia

PRACA 85/100

Tato podekscytowany pośpiesznie do okna zmierza, lecz niczego na niebie nie dostrzega. – Synku kochany, Twa fantazja sprawia, że niebawem sam zacznę wierzyć w Świętego Mikołaja! Mama mało co kawą się nie zadławiła – Mężu drogi! Święty Mikołaj przecież istnieje. Nie pamiętasz jak w zeszłym roku otrzymałeś prezent? – Ja też pod choinką klocki znalazłem – wtrącił Staś. Tacie wstyd się zrobiło, aż zaczerwienił się strasznie! – Oczywiście! Przejęzyczyłem się strasznie! To z tych nerwów, bo muszę biec po karpie! Bo, co to za święta, gdy karp na stole się nie pojawi? – To jak święta bez prezentów – Antek napisał list do Świętego Mikołaja i głęboko wierzył, że prezentów będzie masa! – To Ty do Biedronki śmigaj! To Twoja misja, a my w tym czasie próżnować nie będziemy! Szkraby moje jedyne – idziemy ubierać choinkę! Tato w markecie szybko się zjawił. Najważniejsze, że były karpie! Gotowe, zapakowane do smażenia idealne! Już do klatki miał wchodzić, już domofon naciskać, gdy jego wzrok przykuło zwierzątko zziębnięte. Pochylił się i nagle usłyszał te słowa: – Jest mi bardzo zimno! Nie pozwól bym cierpiała – tato nie wierzył własnym oczom. – Przecież ty jesteś szczurem. Szczury nie mówią ludzkim głosem. – Wiele lat temu zły człowiek postać szczura mi nadal, lecz tak na prawdę jestem Śnieżynka, która Świętemu Mikołajowi pomagała – tato długo nie myśląc wziął zwierzątko na ręce, a było strasznie zmarznięte! Rodzina razem usiadła do wigilijnego stołu. Bliźniaki czekały na prezenty. – Zanim Mikołaj się pojawi, pozwólcie kochani, że przedstawię Wam nowego domownika. To jest Śnieżynka! – To jest szczur! – krzyknęła wystraszona żona! – Mamo, daj spokój! On jest kochany. Tato, tato daj go przytulić –Staś bardzo nalegał. Po chwili miał zwierzątko na rękach. – Ale Ty jesteś piękny! – stwierdził i pośpiesznie dał buziaka. Nagle w domu zajaśniało kolorami tęczy! A zamiast szczura w pokoju Śnieżynka się pojawiła. Jej włosy blond niczym promienie słońca raziły. Wszyscy zaskoczeni i przerażeni w Śnieżynkę byli wpatrzeni! – Dziękuję Ci, że marznąć mi nie dałeś, że do swego domu zabrałeś. Nazywam się Kamila i jestem prawą ręką Świętego Mikołaja. W szczura mnie zamieniono, bym radości ludziom nie dawała. Lecz Wasza rodzina złą klątwę odczarowała! W końcu do Laponii wrócić mogę. Lecz zanim to się stanie, niech Was nagrodzę – po jej słowach pod choinką wiele prezentów się pojawiło. Wszyscy byli zaskoczeni! A Kamila odwiedzała w święta rodzinę, przez kolejne lata!

Agnieszka

PRACA 86/100

- Ale o co wam chodzi z tym Świętym Mikołajem? Staś spuścił głowę i tym razem wbił wzrok w kakao. Antek wziął głęboki wdech i powiedział najszybciej jak potrafił: - A co się stanie, jeśli on do nas nie przyjdzie? Popatrzył na Staśka i kontynuował. - A co, jeśli złapie katar? Będzie musiał przejść kwarantannę? Renifer zgubi drogę? Przez dziurę w worku wypadną mu pre... Nie dokończył, bo w pół słowa przerwał mu brat z wyraźnym przerażeniem w oczach. - A co, jeśli wie, że nie byliśmy najgrzeczniejsi w tym roku? Tata z wrażenia zatrzymał się w połowie ćwiczenia, a mamie wypadł z ręki nadgryziony rogalik. Obydwoje zmartwili się, dostrzegając niepokój bliźniaków. Tato zmarszczył czoło w sposób świadczący o tym, że próbuje sobie coś przypomnieć. Mama zaczęła spokojnie: - Chłopcy, widzę, że bardzo wam zależy na odwiedzinach Świętego Mikołaja. Wiem jak mało kto, że czasem potraficie narozrabiać, ale wiem też, że umiecie naprawić te psoty. - Tak, macie na koncie co najmniej kilka dobrych uczynków - dorzucił tata. - A poza tym, kontynuowała mama, Święty Mikołaj w tym wyjątkowym czasie nikogo nie zostawia samego. To jego misja. A my jedynie, naszym zachowaniem i decyzjami, możemy mu tę misję ułatwić. - I nie szkodzi, że zgubiłem ulubiony śrubokręt dziadka? - spytał nieśmiało Staś. - Oczywiście, że nie powinieneś go zabierać bez pytania i zostawiać w nikomu nieznanym miejscu. Ale przecież przeprosiłeś dziadka i widać, że jest ci naprawdę przykro. - Tak Stasiu! Przecież zawsze, gdy coś przeskrobiemy, potrafimy przeprosić. - Racja - przypomniał sobie Staś. Na zmianę oblicza chłopców nie trzeba było długo czekać. Antek z uśmiechem zawołał: - Hura! Jesteśmy uratowani! Już jutro przyjdzie do nas Święty Mikołaj! - Będą prezenty! Będą prezenty! - wtórował mu brat. - Hola, hola chłopcy! - zaczął studzić ich entuzjazm tata. A gdzie chcecie znaleźć te prezenty? Nie wybraliśmy jeszcze choinki! Na twarzach Antka i Staśka pojawiło się zwątpienie. - Poza tym - dodała mama - najważniejsze nie są prezenty, a to, że dzięki narodzinom Dzieciątka, możemy spędzić Święta razem. Razem wśród miłości, radości i... - I zapachu pierników! - krzyknął Antek. - I ciepła przy kominku - powiedział Staś z rozmarzoną miną. - I wśród naszych kochanych, najbliższych osób - podsumował tata, obejmując mocno ramionami swoją żonę. - No, a teraz chłopaki kończcie to kakao i ubierajcie się ciepło. Czas wybrać choinkę i złowić dla mamy najokazalszego karpia w sklepie, żeby tradycja zagościła w naszym domu.

Magdalena

PRACA 87/100

"Święty Mikołaj - powtórzył Antek - zbliża się do nas w saniach zaprzężonych w cztery renifery! Antek niemal zemdlał po tych słowach. - A jednak Mikołaj istnieje! - klasnął w dłonie Staś i aż podskoczył z radości! - Czy na pewno byliście grzeczni przez cały rok? - zapytał tata z uśmiechem na ustach. - Tak! - niemal jednocześnie krzyknęły bliźniaki. - Dobrze się uczymy, sprzątamy zabawki, pomagamy mamie w zmywaniu, u babci podlewamy kwiatki podczas wakacji, nie rzucamy papierków na chodnik ... - zaczął wyliczać Staś. - Myjemy zęby, nie spóźniamy się do szkoły, nie bałaganimy, chodzimy wcześnie spać ... - dodał Antek. - A jak to było z tą dziadka fajką, którą napełniliście suszoną miętą? A pamiętacie skrzywioną minę mamy, kiedy wlaliście jej do szklanki z herbatą łyżeczkę octu? No nie wiem, czy byliście bardzo grzeczni przez cały rok! - Oj tato, każdy ma prawo do wygłupów. Dziadek opowiadał, że kiedy byłeś mały, to ubrudziłeś węglem świąteczną koszulkę, bo jej po prostu nie lubiłeś! - Dobrze, dobrze - odrzekł tata. - Dam zaświadczenie Mikołajowi, że mam dwóch najgrzeczniejszych synków na świecie. A teraz zacznijcie już śpiewać kolędy, to może Mikołaj je usłyszy i szybciej do nas przyjedzie. Staś z Antkiem w pośpiechu sprzątali zabawki. Potem stanęli pod choinką i z radością przyglądali się jej przez dłuższą chwilę. Była wyjątkowo piękna! W tym roku razem z rodzicami część dekoracji wykonali sami. Robili kolorowe gwiazdki, robili łańcuchy i dzwoneczki ze srebrnego papieru. Mikołajowi na pewno spodoba się ta choinka. Jest dużo miejsca pod nią na prezenty. W tym roku w liście do Mikołaja poprosili o gry planszowe oraz o Gang Fajniaków. Chłopcy bardzo lubili bawić się razem. Pasjonowała ich zabawa w lot na Księżyc. Mieli bardzo ważną misję w związku z tym! Chcieli sprawdzić, czy na Księżycu można jeździć na rowerze. Gang Fajniaków byłby ich załogą w statku kosmicznym lecącym na Księżyc. Każdy miałby swoje zadanie do wypełnienia. Chłopcy rozmarzyli się! I nagle ... poczuli zapach karpia wnoszonego przez Mamę. Karp to ulubiona ryba całej rodziny. Ten z Biedronki nie ma sobie równych. Chłopcy stanęli przy stole, podzielili się z rodzicami opłatkiem, składali przy tym życzenia od serca. Potem wszyscy zaczęli jeść barszcz z uszkami, karpia i kolejno wszystkie potrawy. Smakowały wyśmienicie! Zwłaszcza uszka z borowikami, które to grzyby Antoś ze Stasiem zbierali u dziadków. I kiedy tak kończyli karpia, za oknem usłyszeli głośny dźwięk sań oraz Mikołajowe: HO, HO, HO!

Magdalena

PRACA 88/100

-Co Wy, chłopcy? Dziś 24 grudnia, Mikołaj przyjdzie, ale dopiero wieczorem. - uśmiechnął się tato. -Sam więc zobacz - wykrzyknął Staś ! Tata podszedł do okna i zaniemówił z wrażenia. Przed domem stały sanie zaprzężone w renifery, a obok bardzo smutny Św. Mikołaj. Cała rodzina, ile sił w nogach ruszyła na dwór, aby przywitać się z gościem. Kiedy podeszli bliżej również posmutnieli. Okazało się, że Mikołaj miał ranną nogę. -Dzień dobry Mikołaju. - przywitali się chłopcy. -Dzień dobry . - odparł Św. -Co się stało Mikołaju ? - zapytał tata -Nastąpiły nieprzewidziane trudności podczas lądowania. Sanie z impetem runęły o ziemię, uderzyłem się i ot, nieszczęście gotowe. Rana jest na tyle poważna , że nie jestem w stanie sprawnie się poruszać, a tym samym obdarować wszystkie dzieci prezentami. To będzie najsmutniejsza Wigilia jaką można sobie wyobrazić - odparł Mikołaj. -Nie możemy na to pozwolić. - szepnął tata. -Póki co zapraszam na ciepłe kakao i ciasteczka, opatrzymy ranę i ustalimy co robić dalej - włączyła się do rozmowy mama. Tata pomógł dotrzeć Mikołajowi do salonu, Staś i Antek przygotowali poczęstunek, a mama opatrzyła ranę. -Jak możemy Ci jeszcze pomóc? -zapytał tata. -Czy zgodziłbyś się drogi przyjacielu zastąpić mnie dzisiejszego wieczoru ? - zapytał zatroskany Mikołaj. -Ja !?-wykrzyknął tata. -Tak, tak, proszę - namawiał ojca Staś. -Ale jak, przecież ja nie potrafię - tłumaczył się tata. Nagle Mikołaj wyciągnął z kieszeni magiczny pył, rozsypał nad głowami taty i chłopców. Tata wyglądał jak prawdziwy Mikołaj, a Staś i Antek jak małe elfy. -To niemożliwe - dziwiła się mama. -Macie czas do północy, po tym czasie pył straci swe magiczne właściwości - zapowiedział Mikołaj. Tato z chłopcami wsiedli do sań i ruszyli wykonać powierzoną im MISJĘ. W tym czasie prawdziwy Mikołaj postanowił pomóc mamie przygotować wieczerzę wigilijną. Był mistrzem w przygotowaniu potraw rybnych, więc KARPIA przyrządził wyśmienicie. Stół uginał się od postnych dań. Mama i Mikołaj z niecierpliwością czekali na powrót taty z dziećmi. Po chwili usłyszeli zbliżające się renifery. Nowy Mikołaj i dzielni pomocnicy bardzo szybko uwinęli się z rozdawaniem prezentów. Wszyscy byli szczęśliwi. Zasiedli wspólnie do stołu i wtedy tata powiedział: -Mam nadzieję, że za rok znowu spotkamy się tutaj wszyscy RAZEM. Pamiętaj Mikołaju, że zawsze będziesz w naszym domu mile widziany. -Bardzo Wam dziękuję. Jesteście cudowną rodziną, uratowaliście tę gwiazdkę i nigdy Wam tego nie zapomnę. - odparł.

Sylwia

PRACA 89/100

W tym momencie również Tata dostrzegł to, co tak zainteresowało dzieci. Po pięknym zimowym niebie wypełnionym gwiazdozbiorami z niebywałą szybkością poruszało się błękitne światło. W jego blasku było coś, co sprawiało, że nie dało się go pomylić z żadną z gwiazd. Niespodziewanie z nieba zaczął spadać nieduży przedmiot, a światełko zniknęło z pola widzenia. -Szybko chłopcy! Ubierzcie kurtki i biegiem na zewnątrz! -zawołał Tata. W ciągu zaledwie paru sekund cała rodzina stała już wśród otulonych białym puchem drzew. Od razu ich uwagę przykuła niewielka paczuszka leżąca na śniegu. Antek podniósł ją i głośno przeczytał przypięty do niej liścik: „Dla Zosi Kowalskiej”. - Tato! Ja znam tą dziewczynkę. Chodzi do tej samej szkoły co my. Musimy zanieść jej ten prezent, ponieważ Święty Mikołaj go zgubił. - Dobrze. A zatem to będzie nasza świąteczna misja! Uszczęśliwimy choć jedną osobę w te trudne dla nas święta. Chwilę później Antek, Staś i Tata stali już przed dużymi brązowymi drzwiami. Dom wydawał się być bardzo tajemniczy, ponieważ położony był z dala od wszystkich ulic, a jego ściany spowijał mrok. Staś delikatnie nacisnął dzwonek do drzwi. Rozległo się ciche „Ding, dong”. Po chwili drzwi otworzyła dziewczynka. Była ona na pewno młodsza od chłopców. Miała bardzo długie kasztanowe włosy i rumiane policzki. Ciepło uśmiechnęła się ona do przybyłych gości. Nagle za nią pojawiła się wysoka, szczupła kobieta. Z czułością dotknęła ona ramienia dziewczynki i zapytała: - Słucham. W czym mogę Wam pomóc? - Dobry wieczór. Zdaje się, że to należy do Zosi- uprzejmie odpowiedział Tata i wręczył dziewczynce żółty prezent. Dziewczynka wyciągnęła ręce i złapała pakunek. Przepełniona radością wbiegła z powrotem do domu i zniknęła w długim korytarzu. - Bardzo Wam dziękujemy. Może wejdziecie do środka i zjecie z nami skromny posiłek.- zaproponowała mama Zosi. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Rodzina z chęcią przyjęła zaproszenie. Gospodyni zaprowadziła ich do niewielkiego salonu, gdzie czekała już Zosia. Wszędzie dookoła niej leżały kawałki żółtego papieru, a dziewczynka przytulała pluszaka w kształcie słońca. - Ma na imię Sonia -powiedziała dziewczynka, równocześnie wskazując na swoją nową zabawkę. - Chociaż trochę słońca w tym ciężkim dla nas czasie- powiedziała mama Zosi. Staś, Antek, tata Wojtek oraz rodzina Zosi spędzili razem cały wieczór. Zjedli przepyszną kolację, której głównym daniem był świeży karp. Był to niezapomniany dla nich wieczór.

Renata

PRACA 90/100

- Ten z innej klasy czy z podwórka? – spytał tata. - Tato! Nie słyszałeś nigdy o świętym Mikołaju?! – denerwował się Antek. - No … Mam dziadka Mikołaja, wujka Mikołaja, ty masz kolegę Mikołaja, ale przecież oni mają inne nazwiska, żaden z nich nie nosi nazwiska Święty – tłumaczył tata. - O rany! On nic nie rozumie. A jak byłeś mały, to pod choinką czekały na ciebie prezenty? – dołączył do rozmowy Staś. - No pewnie, zawsze pod choinką czekała na mnie jakaś paczuszka – odpowiedział tata. - I niby od kogo ona była? – dobiegł z kuchni głos mamy. – Przyniosła ci ją dobra wróżka? Rodzice wymienili między sobą tajemnicze spojrzenia, a tymczasem po Mikołaju nie było ani śladu. Antek i Staś na próżno stali w oknie i wypatrywali jego sań zaprzężonych w renifery. - Ratunku! Pomocy! – po chwili dobiegło głośne wołanie. Wszyscy RAZEM wybiegli przed dom. Patrzą … a tu w pobliskim stawie wylądowały wielkie sanie. Z ogromnej dziury w lodzie ktoś się gramoli. Jest cały mokry, zziębnięty, wór ciągnie za sobą. Ledwo przebiera noga za nogą. Z butów chlupie mu woda, prezenty po stawie pływają. Pani Mikołajowa omal nie zemdlała, gdy z TV Śnieżna o wypadku męża się dowiedziała. Antek i Staś ze zdziwienia aż oczy przecierają. - Tato! To jest ten Mikołaj, o którym ci mówiłem! – woła Antek. - Wybaczcie mi chłopcy, że wam nie wierzyłem – odpowiedział tata. – Zaprośmy Mikołaja do domu, nie będzie już musiał skradać się po kryjomu. Mikołaj z ochotą przyjął zaproszenie. Wypił ciepłą herbatkę, skosztował pierniczków, wysuszył swe ubranie i poszedł na nowo zaprzęgać swe sanie. - Na mnie już czas! Wszystkie dzieci przecież na prezenty czekają i pierwszej gwiazdki wyglądają – mamrotał do siebie. - Muszę już jechać. Zanim jednak odjechał, zdradził chłopcom pewną tajemnicę: - W stawie mieszka stary KARP, to on uratował mi życie. Musicie zadbać o to, by nigdy nie został złowiony, a potem na wigilię zjedzony. To wasza MISJA na całe życie. Wiem, że wykonacie ją znakomicie. A jeśli kiedykolwiek za Mikołajem zatęsknicie, wystarczy, że starego karpia o spotkanie poprosicie. Lata mijały, bliźniaki dorosły, a spotkanie z Mikołajem pozostało na zawsze w ich pamięci. W stawie, do dziś, pływa karp, który niczym złota rybka, spełnia życzenia grzecznych dzieci. A tata … ? O tym czy Mikołaj istnieje, nie ma już żadnych wątpliwości i co roku z radością zaprasza go w gości. Mama z uśmiechem na ustach mu wtóruje i skrzętnie paczuszki pod choinkę pakuje.

Zbigniew

PRACA 91/100

Powiadasz Antku Święty Mikołaj. Dostałem dziś dziwnego smsa - odpowiedział tata i odczytał wiadomość ze swojego telefonu: ,, W noc Wigilijną każdemu z Waszej rodziny zostawię prezent. Czekajcie na Mnie wytrwale..." Tato kto napisał tą wiadomość? - zastanawiał się Antek. - Nie wiem, synku. Sms podpisany jest tylko literką "M" - odpowiedział tata. Sprawdzimy wieczorem, a teraz zabierajmy się do pracy, bo trwa misja ubrania choinki - odparł wesoło tata. Hura! Ruszamy razem kupić drzewko świąteczne - krzyknęli bliźniacy. Tata wraz z chłopcami wybrał się do Nadleśnictwa w celu zakupienia choinki. Mama w tym czasie piekła pierniki. Tata zaproponował Stasiowi i Antkowi spacer. Długo wędrowali po lesie, rozmawiali i szukali leśnych zwierząt i nasłuchiwali stukania dzięcioła. - Zabiorę tą choinkę do naszego domu - nagle zdecydował Staś. Mamy duży dom. Razem ubierzemy drzewko. - To doskonały wybór!- zawołał tata. Teraz wracamy do domu na ciepłą herbatę i pierniczki.- Hura!- wiwatuje Antek. Ja uwielbiam pierniczki. - Spróbujemy kilka, a wieczorem ozdobimy pozostałe - oznajmiła mama. - Wy ubierajcie choinkę, a ja w tym czasie zrobię lukier z cukru pudru i cytryny. Tata wraz z bliźniakami ustawia choinkę w salonie. - Och! Jaki cudowny widok! Zrobię zdjęcie. A potem razem wykonamy ozdoby choinkowe - mówi Staś. Antek z papieru kolorowego i kleju zrobi łańcuch. Staś wytnie bombki i kokardy. - Brawo, bliźniacy! - woła mama. Spójrzcie w tych kartonowych pudłach są bombki i lampki. A także złota gwiazda, prezent od babci. Nagle bach...To Azor zbił bombkę. -Hi, Hi! Duży Azor to postrach bombek - mówi mama. W całym domu panuje świąteczny i radosny nastrój. Cudowne chwile, kiedy wspólnie ubieramy choinkę, ozdabiamy pierniczki, gotujemy wigilijne potrawy. Mama położyła obrus na stół, pod obrusem sianko. Podała na talerzu kluski z makiem, pierogi z kapustą, makowiec, barszcz z uszkami, kompot z suszonych śliwek i jabłek, kapustę z grzybami i smażony karp. Wokół stołu zasiedli dziadek z babcią, wujek z ciocią. Wszyscy podzielili się opłatkiem i złożyli sobie najserdeczniejsze życzenia. Nagle stuk puk! Kto tam?- Zapytał tata. Święty Mikołaj. - Sprawdźmy, czy to nie żart - uśmiechnęła się mama i wszyscy ruszyli do drzwi. Po chwili wybuchły okrzyki radości. Ojej! Mam prezent! Z podpisem:" Dla Antka". - A ja "Dla Stasia". Gdy każdy trzymał w ręku prezent, odezwał się tata: - Słuchajcie! To jest magia świąt, że wszyscy jesteśmy razem i czekamy na narodziny Jezusa naszego Zbawiciela.

Dorota

PRACA 92/100

-Tato, to prawdziwy Św. Mikołaj - kontynuował Staś. -Oj chłopcy, chłopcy. Jesteście już na tyle duzi, że powinniście przestać wierzyć w bajki o Mikołaju - uciął stanowczo tato. U Antka i Stasia pojawiły się łzy w oczach. Jeszcze raz spojrzeli przez okno i zobaczyli jak Mikołaj do nich macha. -Mamo, czy możemy pobawić się na dworze? -zapytał Staś. -Idźcie, tylko pamiętajcie o czapkach i rękawiczkach - odpowiedziała mama. I wróćcie przed kolacją, bo karp już prawie gotowy. Chłopcy ubrali się w pośpiechu i pobiegli przywitać się z Mikołajem. - Witam Cię Antku i Stasiu-rzekł pierwszy Mikołaj. -Dzień dobry - grzecznie odpowiedzieli chłopcy. -Skąd znasz nasze imiona?-zapytał zdziwiony Antek. -Znam imiona wszystkich dzieci-odpowiedział Mikołaj. -Przybyłem dzisiaj do Was z pewną misją - kontynuował. Chciałbym zabrać Was w krótką podróż, która pozwoli Wam zrozumieć, dlaczego Wasz tato nie wierzy w Św. Mikołaja. Mam nadzieję, że razem uda nam się przywrócić tacie dziecięcą radość i wiarę we mnie. To będzie nasza tajna misja. -To wspaniale - powiedział Staś. Nie traćmy czasu i lećmy - skwitował Antek. W końcu wyruszyli. Przenieśli się do czasów, kiedy tata Stasia i Antka był w ich wieku i miał 8 lat. Stał smutny przy oknie, a obok niego leżała niedbale rzucona czarna hulajnoga. -Dlaczego tata płacze ? - zapytał Staś. -Twój tata był rozczarowany, bo zamiast wymarzonego , złotego roweru dostał tę czarną hulajnogę - odpowiedział Mikołaj. -Ale dlaczego nie dostał roweru ? - zapytał Antoś. -To był bardzo trudny rok. Wielu elfów ciężko chorowało, a zdrowe elfy nie były w stanie zapewnić dzieciom wszystkich zabawek. Dlatego niektóre dzieci dostały mniejsze upominki. Wśród takich dzieci był Wasz tata. Od tego czasu przestał we mnie wierzyć i już nigdy nie napisał do mnie listu - odparł Mikołaj. -Ale co my możemy zrobić? - odparł Staś. -Chodźmy - krótko odpowiedział Święty. Chłopcy z Mikołajem znowu znaleźli się na podwórku przed domem. Pod drzwiami stał nowiutki, złoty rower. -Teraz reszta misji w Waszych rękach chłopcy - powiedział Mikołaj i odleciał. Chłopcy poszli po tatę, pokazali mu rower i opowiedzieli historię o spotkaniu z Mikołajem. Tacie zakręciła się w oku łezka. Przytulił synów, szeroko się uśmiechnął i w myślach podziękował Świętemu Mikołajowi.

Anna

PRACA 93/100

W tym momencie chłopcy wystrzelili jak z procy i pobiegli w stronę drzwi, aż podmuch wiatru obudził mamę z błogiego stanu, w którym zwykle się znajduje pijąc ulubioną kawę. Dzieciaki, co się dzieje – krzyknął Tato i pobiegł czy prędzej za nimi. Staś i Antek wybiegli na zewnątrz z krzykiem… Mikołaju, Mikołaju! Krzyczeli tak głośno, że echo natężyło po stokroć ich wołanie. Tato i Mama ile sił w nogach biegli za dziećmi, coś musiało się stać! – wykrzyczała Mama. Gdy chłopcy dobiegli na miejsce, a rodzice tuż za nim się zatrzymali, ich oczom ukazał się niecodzienny widok. Na chodniku leżał Mikołaj, prawdziwy Święty Mikołaj, ubrany jak na Mikołaja przystało, w czerwony kubrak i czapkę. Miał też długą siwą brodę, zmarszczki na twarzy i czerwony nos - ale to pewnie z mrozu bo przecież jest dzisiaj bardzo zimno. Obok leżącego Mikołaja były rozsypane prezenty, mnóstwo różnych pakunków i paczek. Chłopcy zaczęli podnosić Mikołaja – pozbierajcie prezenty – zadysponował Tato, po czy sam pomógł podnieść się Mikołajowi. Co się stało Mikołaju? – zapytała Mama. Jest dzisiaj bardzo ślisko, nie utrzymałam równowagi i upadłem – odparł Mikołaj. Najgorsze jest to, że coś stało się w nogę, a dzisiaj mam zadanie do wykonania - mówił dalej Mikołaj smutnym głosem. Jestem pielęgniarką i znam się na złamaniach, skręceniach i stłuczeniach, sprawdzę jak to wygląda i zdecydujemy co dalej. Bierzemy Mikołaja do domu, bez chwili namysłu zadecydowała Mama. Tato wziął pod ramię Mikołaja i poszli w stronę domu, chłopcy z Mamą zabrali worek z prezentami i podążyli za nimi. Mikołaj usiadł w fotelu a Mama zajęła się sprawdzaniem co stało się z nogą. Nie jest źle, to tylko stłuczenie, ból szybko minie, poradzimy sobie z tym domowymi metodami – odetchnęli z ulgą, bo widmo wizyty na pogotowiu wisiało w powietrzu. Wszyscy już rozgrzali się gorącym kakao a atmosfera w domu zaczęła robić się luźna i wesoła. Staś i Antek poprosili by Mikołaj został u nich na kolacji. Tak też się stało – nie mogło być przecież inaczej. Wszyscy razem zasiedli do stołu, były same specjały, uszka z barszczem i karp. Staś aż zapiszczał, gdy Mikołaj wręczył mu jego prezent, a Antek rzucił się na szyję Mikołaja z radości i nie chciał puścić. Po kolacji chłopcy z rodzicami pomagali Mikołajowi roznosić prezenty po okolicznych domach. Dziękuję Wam – powiedział Mikołaj na pożegnanie – uratowaliście mnie i moja misja została wypełniona. Dzięki Wam nikt nie będzie dzisiaj smutny. Do zobaczenia za rok moi najlepsi przyjaciele!

Joanna

PRACA 94/100

"- Co z tym Mikołajem - zapytał zaciekawiony tata. - Chyba... zgubił worek z prezentami - powiedział Antoś, gdy Staś wskazywał palcem na coś za oknem. Na podwórzu, tuż pod choinką leżał ogromny wór pełen wysypujących się prezentów! - To... dziwne, skąd to się tu wzięło - rzekła zdziwiona mama. - A jeśli to prezenty prawdziwego Mikołaja?! Musimy mu pomóc je odszukać, to nasza świąteczna Misja! - wykrzyczał podekscytowany Staś. - Musimy, musimy! Jeśli Razem mu nie pomożemy, dzieci na całym Świecie nie dostaną prezentów! - powiedział nieco spokojniej Antoś. Tylko jak mieli to zrobić? Mama uznała jednak, że dzieci mają rację. Bo co jeśli to prawda, jeśli to rzeczywiście worek z prezentami samego Świętego Mikołaja? Zawsze, w głębi serca wierzyła, że Mikołaj istnieje na prawdę, pomimo że była dorosłą, poważną kobietą. W oczach swojego męża ujrzała tę samą iskierkę nadziei i obawy, że to prawda! - Musimy działać, zostawmy świąteczne przygotowania - powiedział tata. - Tak! Bez barszczu się obejdziemy, bez Karpia też, musimy szybko wymyślić, jak pomóc Mikołajowi odszukać prezenty! - powiedziała radośnie mama. - Hura! - wykrzyczały bliźniaki. Długo rozmyślali, co mogą zrobić, aż w końcu wpadli na pomysł tak oczywisty, że musiał się udać! Ubrali się ciepło i zaczęli zbierać wszystkie lampki i ozdoby świąteczne, jakie tylko udało im się odszukać w domu i na stryszku. Było tego zaskakująco wiele, ale to dobrze! - Wiecie, co musimy zrobić, układamy lampki na śniegu w kształ WIELKIEJ STRZAŁKI - rzekła mama. - Później środek strzałki wypełniamy ozdobami, aby jeszcze lepiej było widać ją z powietrza - dodał tata. Dzieci pomagały, aż miło - wiedzieli, że tylko Razem mogą podołać Świątecznej Misji uratowania Świąt! - Gotowe, teraz musimy trzymać kciuki i czekać - powiedział tata do zmęczonego Antosia, kiedy Staś i mama poszli po ciepłe kakao. Minęła godzina, dwie, lecz nic się nie działo. Strzałka wskazywała na wór z prezentami, mieniąc się niesamowicie, lecz Mikołaja nadal nie było. Dzieci wyraźnie posmutniały... Aż nagle, gdy zaczynało robić się już ciemno, całej rodzinie zaczęło się wydawać, że słyszą dzwonki w oddali. Napięcie rosło, nagle zerwała się śnieżyca, wszystko przesłoniły płatki śniegu, ogłuszający świst mieszał się z donośnym dźwiękiem dzwonków... I nagle było po wszystkim. Wszystko ucichło, zaś worek... znikł! Już go tam nie było! Szczęśliwa rodzina wróciła do domu, udało im się! Zaś pod choinką czekała na nich niespodzianka od samego Mikołaja..."

Wiesław

PRACA 95/100

- Trzeba go zaprosić, powiedziała mama bo pewnie się śpieszy, skoro przyszedł z rana - Gdy już Mikołaj próg domu przekroczył Staś stał w kąciku, trochę na uboczu Gdy zebrał odwagę, spojrzał przez chwileczkę nie uwierzycie - zobaczył maseczkę Gdzie broda, gdzie wąsy? Tego już nie było Coś się ostatnio za wiele zmieniło! Nie będzie dzisiaj wesołej Wigilii Nie będzie razem szerokiej familii Dla kogo karpie albo i pierogi I dla kogo prezent ten piękny, ten drogi Nie będzie cioci oraz dziadka Stasia Nie będzie kuzynek i małego Jasia Co to za wigilia w takim wąskim gronie Mówią, że tu rządzi dziś wirus w koronie. Mikołaj usiadł, tak chyłkiem ba boku i wyjął prezenty, które przyniósł w worku O pacierz nie pytał, co mnie ucieszyło I szybciutko wyszedł - tak mu się śpieszyło Jeszcze w werandzie, trochę po kryjomu Spryskał czymś ręce, no i wyszedł z domu Spełnił swoją misję, chociaż to nie żarty bo to wciąż wirus, dziś rozdaje karty.

Piotr

PRACA 96/100

-Puk, puk, jest tam kto? - Zawołał Święty Mikołaj. -Cześć Święty Mikołaju! - odpowiedziały radosne dzieci. -Dzień dobry Mikołaju :) - odpowiedzieli szczęśliwi rodzice. Mikołaj zagościł w domostwie, po czym zaczął opowiadać historię ze swego życia, zdradził też, że jego prawdziwe nazwisko to Karp, a imię.. Imię jest oczywiste - Mikołaj. Święty Mikołaj Karp opowiedział o swoich przejściach, kiedy to musiał stoczyć walkę na śnieżki na wojnie w Laponii. To była bardzo ciężka misja. Pan Mikołaj Karp, opowiedział jak to musiał chronić dzieci przed uderzeniami śnieżek. Raz prawie przepłacił to życiem, gdy ogromna kulka leciała wprost jego głowy, ale w ostatnim momencie jeden z reniferów rzucił się na Mikołaja i uratował go! - Ten Renifer ma na imię Rudi i uratował mi życie, nie wiem co zrobiłbym, gdyby nie jego pomoc! Tak, więc pamiętajmy, że razem można więcej, razem jest bezpieczniej, razem każda misja może się udać. Rodzice i dzieci z uwagą słuchali opowieści, będąc zachwyceni tym co usłyszeli. Niezwykła historia jak zwierzę może być bliskie swojemu właścicielowi, opiekunowi. Mikołaj zapytał dzieci czy były grzeczne, te nie skłamały i powiedziały, że nie do końca. - Dzieciaki, mam nadzieję, że zmienicie swoje postępowanie i będziecie bardziej szanować pracę rodziców oraz ich czas. Jednak by te święta były piękne macie szansę na poprawę i odkupienie swoich win. W tym celu, musicie pomóc mi w rozwożeniu prezentów po całym mieście. - Hura! Hura! - będziemy pomocnikami Świętego Mikołaja. - powiedział Antek. - I nawet wiemy jak dokładnie się nazywa - dodał Stasiu. Dzieci były uradowane tą wiadomością, zamiast smucić się, że będą musiały ciężko pracować. Cały dzień, chodziły od komina, do komina, zrzucając w dół prezenty, lub gdy te były delikatne zsuwając je na linie. Od domu, do domu i wreszcie został już tylko jeden dom - ich własny. Rodzice ciągle czekali na dzieci. Mikołaj wręczył dzieciom ostatnie 2 prezentowe paczki i powiedział, że są one dla rodziców. Dzieci posmutniały trochę, ale zaraz później wrócił im nastrój, bo cieszyły się, że ich rodzice dostaną prezenty. Wchodząc do domu i dając prezenty rodzicom w imieniu Świętego Mikołaja Karpia, zauważył pod choinką dwa ogromne prezenty. Mikołaj nie zapomniał o swoich pomocnikach, a nawet nagrodził ich bardziej niż planował. Radość i uśmiechy były ogromne z otwieranych prezentów. Każdy dostał coś czego dawno pragnął. Święty Mikołaj sprawił, że dzieci razem z nim pomogły mu w ważnej misji i odkupiły swoje winy.

Witold Dybał

PRACA 97/100

Zdziwiony tata potruchtał w stronę okna. Bliźniaki miały rację. Na podwórku rodziny Nowaków stał Święty Mikołaj. Wyglądał jednak trochę inaczej niż na obrazkach. Przede wszystkim cały był w błocie i wyglądało, jakby mówił sam do siebie. Domownicy ubrali się w pośpiechu i wyszli na zewnątrz. - Już ja cię znajdę Rudolfie! - Dzień dobry Mikołaju, możemy w czymś pomóc?- zapytał tata. - Och przepraszam Państwa najmocniej- przybysz uspokoił się nieco i odwrócił w stronę rodziny- mój renifer Rudolf stwierdził, że zacznie ćwiczyć akrobatykę, żeby brać udział w pokazach. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie robił tego w godzinach pracy. Muszę zdążyć rozwieść prezenty do wieczora, a nawet nie wiem, gdzie podziały się moje sanie. - Możemy pomóc Mikołajowi z szukaniem, razem na pewno damy radę!- powiedział Antek, patrząc w stronę rodziców - Świetny pomysł. Pójdziecie z tatą, a ja zajmę się przygotowywaniem karpia- powiedziała mama- koniecznie wpadnij później Mikołaju na świeżą rybkę. - Bardzo dziękuję Teresko, zawsze byłaś bardzo grzeczna i uprzejma. Mama uśmiechnęła się serdecznie, a następnie udała w stronę domu. Reszta grupy natomiast ruszyła na misję poszukiwawczą. - Myślę, że trzeba działać nieszablonowo...- powiedział Antek - Gdybyśmy byli reniferami, gdzie byśmy poszli?- dodał Staś - To może do stadniny? -zaproponował tata - Tak! Rudolf wspominał, że w wolnej chwili chce odwiedzić swojego idola- konika Rubina - Ruszajmy więc Po wejściu na teren stadniny poszukiwacze dostrzegli sanie stojące pod drzwiami stodoły. Otworzyli wielkie drzwi i zastygli w miejscu nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Renifery i miejscowe koniki postanowiły stworzyć chór i śpiewać, a raczej nucić kolędy i świąteczne piosenki. Dyrygentem nowo powstałej grupy był Rudolf, który stał przed szeregiem i wydawał komendy swoim światełkiem na nosie - Co tu się wyprawia! Rudolfie! - Chodźcie chłopcy, zostawmy ich na chwilę samych- powiedział tata Nowakowie wyszli więc, lecz po długiej chwili ciszy postanowili sprawdzić co się dzieje. Mikołaja i reniferów już jednak nie było. Wrócili więc do domu bardzo zmieszani i smutni. Przywitała ich mama stojąca w progu. - Był tu Mikołaj, zostawił coś dla was- powiedziała mama, a następnie zrobiła krok w lewo. Tuż za nią stał Rubin z listem przywiązanym do siodła - Dziękuję przyjaciele, dogadaliśmy się z Rudolfem, że będzie mógł śpiewać, ale podczas lotu, aby wszystkie dzieci dostały prezenty na czas. Szykujcie karpika jeszcze dzisiaj się spotkamy. Wesołych Świąt.

Dariusz

PRACA 98/100

Tato spojrzał w okno… a mróz malował na szybie prawdziwą historię. Magię świąt. W ten radosny dla wszystkich dzień Za oknem prószył bielutki śnieg, Ziemia pokryła się płatkami A dzieci duże i małe jeździły sankami. W domu u chłopców – bliźniaków Gorąca atmosfera, Wszyscy na kogoś czekają I ładnie się ubierają. Czy to ten dzień , w którym Marzenia się spełniają I ludzie sobie wzajemnie wybaczają ? Choinka wyrosła w pokoju A dzieci zawieszają bombki w spokoju. Jeszcze brakuje światełek kolorowych I ozdób papierowych. Na niebie pojawia się jasny punkt – pierwsza gwiazdka, która prezenty zwiastuje. Bliźniaki krzyczą z radości, A mama usadza gości. Wreszcie nadszedł ten moment, że rodzina Wspólną kolację rozpoczyna. Każdy sięga po opłatek i składa życzenia Każdy zdradza swoje marzenia. I zapach dwunastu potraw już czuć I leci kolęda Tu barszcz, tam karp i różne pierogi, A mamę od pracy bolą nogi. W smutne serca wstępuje otucha I rozgrzewa je świecy blask, Nie zapomnij o nieznajomym, Który wkroczy w twe progi w ten czas. I wreszcie słychać dzwonki I dzieci się radują A sanie zaprzężone w renifery Z Mikołajem przy choince lądują. Misja skończona. Z worka wypadają prezenty Jeden, drugi i piąty O! Jeden jest pęknięty. I jeszcze raz Wszyscy dołączą do kolędy I wybrzmią świąteczne dźwięki I nastanie cicha noc. A o północy jest dziwny czas Zwierzęta ludzkim głosem witają nas. I mówią swoje życzenia Które w następnym roku będą do spełnienia. A za oknem, przy kościółku szopka, a w niej pasterze I mały Jezusek i różne zwierzątka Ja w magię tych Świąt Wierzę. I niech wszyscy razem z miłością i nadzieją, Radują się i weselą, Niech ton kolędy rozbrzmiewa A ten dzień niech wszelkie niesnaski rozwiewa.

Malgorzata

PRACA 99/100

Mikołaj nachylił się do środka i rzekł: Witajcie chłopcy! Słyszałem, że jesteście dzielni i odważni. Dziś chciałbym prosić Was o pomoc. Musicie pomóc mi uratować tegoroczne święta. Otóż coś się stało z karpiami. W całym regionie nie można znaleźć ani jednej ryby. A co to za święta bez karpia! Wyruszymy razem w świąteczną misję poszukiwawczą, aby odkryć tajemnicę zaginięcia wszystkich karpi? Antek i Staś nie wierzyli własnym uszom, nie dość że odwiedził ich prawdziwy Święty Mikołaj to jeszcze prosi ich o pomoc. Nadal w wielkim szoku pierwszy otrząsną się Antek i odpowiedział: -Oczywiście, że pomożemy! Jeżeli tylko rodzice pozwolą. Św. Mikołaj i chłopcy popatrzyli na rodziców, którzy zgodnie pokiwali głowami. Gdy tylko chłopcy otrzymali zgodę za oknem pojawiły się sanie wraz z reniferami. Św. Mikołaj i bliźniacy wyruszyli razem. Wspólnie ustalili, że zaczną od sprawdzenia wszystkich stawów. I tak zrobili. A gdy dotarli na miejsce obserwowali jak rybacy załamują ręce wyciągając kolejne puste sieci. -Rzeczywiście ani jednego karpia.-szepną zmartwiony Staś. Po kolei odwiedzali kolejne stawy, a w każdym napotykali ten sam widok- załamanych ludzi i ani jednej ryby. -I co teraz? Odwiedziliśmy każdy staw w okolicy i wszędzie nie znaleźliśmy ani jednego karpia-zaszlochał Staś. -Nie martw się, znajdziemy je- pocieszał brata Antek.-Mam pomysł! Niedaleko stąd przepływa rzeka. Polećmy jeszcze tam, może uda nam się znaleźć jakiś ślad- mówił bliźniak jednocześnie wskazując na mapie ową rzekę. Św. Mikołaj i Staś zgodzili się od razu, bo sami nie mieli lepszego pomysłu. Po dotarciu na miejsce od razu poczuli, że coś jest nie tak. Po pierwsze panował tam straszny ziąb, a gdy podeszli do brzegu rzeki od razu wiedzieli skąd ten chłód. Otóż woda w rzece zamarzła, a gdy przyjrzeli się uważniej to dojrzeli setki karpi pod lodem. Nagle obok nich pojawił się starszy mężczyzna w niebieskich szatach. Trochę przypominał Św. Mikołaja, ale rysy jego twarzy były surowsze. -Dziadek Mróz-szepnęli zgodnie bliźniacy. -Ludzie zapomnieli co jest ważne podczas świąt! Nie zauważą ze nie ma karpi wymienią je na inne ryby-powiedział Dziadek Mróz. -Nieprawda!-sprzeciwił się Stasio-święta są ważne niosą nadzieję i miłość, są pełne magii i tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie a jedną z nich jest wigilijny karp! I nagle lód na rzece zaczął topnieć gdyż słowa małego Stasia pełne wiary w ludzi i tradycję skłoniły Dziadka Mroza, aby dać szansę ludziom przeżyć święta w tradycji i oddać karpie.

Katarzyna

PRACA 100/100

-A renifery i sanie też widzisz?-zażartowała mama. -Nie, Mikołaj jest sam i prezentów tez nie widzimy! -Dobra chłopaki ubierzemy się i sprawdzimy o co w tym wszystkim chodzi! Cała rodzina ubrała się z prędkością światła i wybiegła na dwór. -Przepraszamy Mikołaju, ale czy nie powinien być Pan czymś innym zajęty, a nie wystawać przed naszym domem? -A może już jest pan po pracy? -Gdzie są schowane nasze prezenty, a o Psim Patrolu pan pamiętał? Dzieci zasypały Mikołaja pytaniami i przyglądały się zaniepokojone Świętemu, który minę miał niewyraźną... -Właściwie.... moja misja kończy się w tym mieście. Niestety wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Właśnie parkowałem sanie z moimi reniferami przed paczkomatem i miałem odebrać wszystkie prezenty, aż tu nagle ktoś odpalił petardy i moje kochane renifery się spłoszyły i umknęły mi sprzed nosa! Co najgorsze chyba nie zorientowały się, że mnie nie ma i teraz szukaj wiatru w polu, bo zapewne wystraszone zwiały do Laponii. Próbowałem iść po ich śladach, ale lata już nie te, i już całkiem opadłem z sił, a poza tym gorąco dzisiaj jak nigdy w Wigilię i zatrzymałem się pod waszym domem, żeby poprosić o wodę. Dzieci słysząc o nieszczęściu reniferów i Mikołaja zapytały tatę, czy mogą spełnić dobry uczynek i udać się z tatą i Mikołajem po prezenty samochodem. Tata się uśmiechnął i krzyknął do mamy: poprosimy o pierniczki i gorące kakao dla Świętego Mikołaja, ale dużo, bo jest strasznie zabiedzony! Mrugnął przy tym do nas okiem. Mama przyniosła prowiant i udaliśmy się wszyscy razem, aby ratować magię Świąt Bożego Narodzenia. Odebraliśmy prezenty z paczkomatu i podjeżdżaliśmy kolejno pod adresy z listy Mikołajowej. Śmiechu było przy tym co niemiara, bo na przemian ja i Staś dzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi i zostawialiśmy pod nimi prezenty! Z takimi pomocnikami Mikołaj uwinął się z prezentami przed pierwszą gwiazdką i gdy podjechaliśmy samochodem pod dom tata zagadnął Mikołaja: -Święty, a może zostaniesz na kolacji wigilijnej? -Hmmm...a karp będzie?... bo u nas w Laponii tylko jakieś pstrągi, łososie i sandacze. -A jakże, musowo...zapraszamy w nasze skromne progi! Po świętach koledzy zagadywali: hej chłopaki nie zgadniecie jakie prezenty dostaliśmy! A my tylko pod nosem śpiewaliśmy hit tegorocznych Świąt “Mikołaj, Mikołaj jedzie samochodem, bo gdzieś zgubił saneczki w tę mroźną pogodę…”

ania

Gratulujemy!

do góry